piątek, 29 kwietnia 2011

Strach ma wielkie oczy...



Kiedy przywiozłam Hrabiankę do domu, nie zastanawiałam się nad tym, jak zareagują na nią nasze psy, w końcu do tej pory były jedynymi zwierzętami, miały swoje pozycje i były rozpieszczane. Przez pierwsze dni strasznie bałam się wychodzić z kózką, oczyma wyobraźni widziałam ją rozszarpywaną przez nasze kochane pieski, nie wiedziałam, jak to zrobić żeby się zwierzątka zaprzyjaźniły. Pierwsze wyjścia Hrabianki z koziarni odbywały się na lince, a pieski w tym czasie czekały zamknięte w domu i denerwowały się. Wszyscy mi mówili, że źle robię biorąc samą kózkę, ale ja się strasznie o nią bałam i odwlekałam jak mogłam jej wyjście przy obecności Fiony i Słoninki, nie mówiąc już o puszczeniu jej luzem, wydawało mi się, że ucieknie gdzie pieprz rośnie i będę za nią ganiała po Jaworzynach.
Aż tu pierwszego dnia świąt, goście jedzą śniadanie, ja krzątam się w kuchni i słyszę, jak pani Grażynka mówi, że Hrabianka stoi na werandzie, wybiegłam wystraszona, a tu nasza panienka przed drzwiami. Zwiała cwaniara z koziarni i przybiegła prosto do chałupy, jako, że śniadają bez niej :) i tak Hrabianka okazała się mądrzejsza ode mnie i pokazała mi, że ani nie zamierza nigdzie uciekać, ani psy jej nie straszne. Słonina i Fionka wcale jej nie zjadły, mało tego czują respekt przed jej rogami. Teraz panienka wychodzi z koziarni bez żadnej linki i chodzi za mną jak pies, uwielbia gonić za Słoninką i Fionką, śmiejemy się, że niedługo zacznie szczekać i gonić za samochodem.
Wczoraj odważnie wzięłam Hrabiankę, Słoninkę i Fionę na spacer po Jaworzynach i było to bardzo komiczne doświadczenie: albo ona myśli, że jest psem, albo psy myślą, że są kozami :)
Przez ostatnie dni trwały poszukiwania towarzyszki dla niej, odwiedziliśmy paru miejscowych gospodarzy, zobaczyliśmy to i owo i nie zawsze to, co widzieliśmy nam się podobało.
Dla mnie miarą człowieczeństwa jest to, jak dbamy o zwierzęta, są one bezbronne, zdane na człowieka któremu służą, nie ma znaczenia, czy jest to koza, pies, krowa, świnka, czy jakiekolwiek inne zwierzę. Każde zasługuje na dobre traktowanie. Niestety tak nie jest, te biedne kozy stojące w stajniach we własnych odchodach, brudne, oblepione - smutne to bardzo, zabrałabym je wszystkie od ludzi, którzy nie chcą, albo nie umieją się nimi należycie zajmować.

Zarozumiałością oraz bezczelnością człowieka jest mówienie, że zwierzęta są nieme, tylko dlatego że są nieme dla jego tępej percepcji.
Mark Twain

Tak więc Hrabianka może spokojnie wyjść na pastwisko przy asyście psów, a i mój strach ma już mniejsze oczy.

Fiona maniaczka patyczkowa



Tomek buduje szopę na drewno, a nadzór budowlany sprawuje kózka



W tym korycie rosną zioła, całe szczęście, że ich jeszcze nie ma :



Pani Grażynka, która gościła u nas na święta z ochotą towarzyszyła jeszcze uwięzionej Hrabiance, a jej suczka Mima zaprzyjaźniła się z kózką i co rano gnała do niej na dzień dobry :))



Penetrujemy obejście, poznajemy nowe zapachy i smaki:))



Z wielką gracją po kamiennych schodach

Ciekawe, czy ta róża jest smaczna?

Słoninka otrzymała etat psa pasterskiego







Czasami Słoninkę wkurza biegnąca za nią wszędzie Hrabianka

Z każdej strony może nadciągnąć niebezpieczeństwo...


W nagrodę za dobre sprawowanie psy poszły z Tomkiem na długi spacer, chciałabym Wam pokazać, troszeczkę beskidzkiej wiosny.


Taki sobie strach

Wszędzie łany mleczy


Bardzo uśmiechnięta Słoninka







Wiosenne prace polowe

Kobiety na traktory...

Droga do Tokarni





Powrót do domu

 Bardzo się cieszę, że wszystkie moje zwierzęta nauczyły się żyć obok siebie, chociaż muszę bardzo uważać, bo psy są zazdrosne o względy. Życzę Wam moi mili dobrej nocy i tak na koniec pozdrawiam serdecznie Julię, Grażynkę, Wojtka, Martę, Mimę i specjalne buziaki dla Helenki i Antosi dzielnych opiekunek Hrabianki.

Wszystkie argumenty na podparcie ludzkiej wyższości nie są w stanie zaprzeczyć jednej niezaprzeczalnej prawdzie: w cierpieniu zwierzęta są nam równe. Peter Singer

czwartek, 21 kwietnia 2011

Dawna dziewczyno...


Jak tak krzątam się po mojej chałupie, szoruje podłogi na klęczkach-w misce mydliny z szarego mydła, ręce bolą, a kolana jeszcze bardziej - myślę o tych wszystkich dziewczynach, wiejskich kobietach, które tysiące razy pochylały się nad podłogami, szorowały drewniane bale, malowały zalepione gliną szpary. Jak mówiła mi moja sąsiadka, przed każdą Wielkanocą dom był myty nie tylko w środku, ale i na zewnątrz, a i obejście musiało być wysprzątane, stanowiska bydła wyczyszczone. Więc i ja, jako ta dawna dziewczyna przygotowuje moją chałupę na święta, na nic tu mopy i inne wynalazki, tu trzeba potu i krwi - bo i nie raz drzazga w rękę wejdzie. Blaty z surowego drewna szoruje się aż do bólu mięśni, a i w piecu trzeba napalić żeby ciepła woda była i Hrabiankę na wyzyn poprowadzić, a nie chce jeść sama, oj nie chce. Hrabianka to prawdziwa, towarzystwa potrzebuje, żeby tak z nią siedzieć i trawkę skubać, ech...a tu robota czeka i grządka jeszcze nie skończona, trawa rośnie jak szalona i wkrótce pierwszy pokos, takie to oto życie prostej wieśniaczki i mimo trudu i zmęczenia, miło patrzeć na te wyszorowane i zapastowane podłogi, wdychać zapach zmoczonego drewna, wyglądać przez czyściutkie okna zapraszające świat do środka, bratki przed domem, rozbawione psy i kapryśną Hrabiankę. Tak moi mili idą święta i są tuż za progiem, za chwilę dom wypełnią zapachy drożdżowej baby, sernika, mieszające się z intensywnym aromatem rzeżuchy.
Chciałabym życzyć Wam wszystkim na ten niezwykły czas radości obcowania z rodziną, śmiechu dzieci i wszystkiego, co się szczęściem zowie...






Śliczne jajeczka, które dostałam w prezencie od Ewy ze Skarbczyka, zdobią moje gałązki wiśni, które już zakwitły, a uszyty przez Nią koszyczek będzie częstował gości świeżym chlebem

A to jajeczko z zajączkiem dostałam od Danusi ze Ściborówki, kunsztowny i piękny haft.

W chałupie już czuć świąteczny nastrój, a i obejście prawie gotowe.





A to mieszkanko naszej Hrabianki, wybudował je Tomek, mając mnie za pomocnika, do niej też przykicał świąteczny zajączek.

I tak już zupełnie na koniec piękny stroik świąteczny przyozdobiony niezwykłą długą wstęgą, był niesamowicie drogi :))
Jeszcze raz, spokojnych i radosnych świąt, dziekuję Wszystkim odwiedzającym Jolinkowo i do zobaczenia po...

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Ta ostatnia niedziela


Wiosna w pełni, dni płyną wartko niby górski potok, a miniona niedziela była już Niedzielą Palmową, czyli święta za pasem.
Niedziela Palmowa obchodzona jest w całej Polsce tłumnie i uroczyście. Dawniej w tym dniu inscenizowano triumfalny wjazd Jezusa do Jerozolimy. Obrzęd polegał albo na obchodzeniu kościoła wewnątrz lub na zewnątrz z procesją, albo - w mieście - na przejściu z jednego kościoła, symbolizującego Górę Oliwną, do drugiego kościoła, który wyobrażał Święte Miasto. Głównym aktorem spektaklu była figura Pana Jezusa na osiołku, umieszczona na wózku; dziś taką figurę pochodzącą z Szydłowca można oglądać w krakowskim Muzeum Narodowym. W Krakowie platformę z Chrystusem na osiołku ciągnęli rajcy miejscy - była to bowiem funkcja wielce zaszczytna - dzieci zaś rzucały kwiaty i palemki przed nadjeżdżającą figurą i wołały: "Hosanna na wysokościach". Nadto uczniowie szkół parafialnych i kolegiów recytowali wierszowane opowieści o wjeździe Chrystusa do Jerozolimy i Jego przyszłej męce, a po nich rymowanki o poście, śledziu, kołaczach wielkanocnych i o szkolnych kłopotach. Po żakach głosili perory starsi, przebrani za pielgrzymów, kupców i żołnierzy. Pojawienie się pod koniec XVII wieku tak ukostiumowanych "aktorów" zaciążyło na widowisku w kierunku zabawności. Toteż władze duchowne u schyłku XVIII wieku wydały zakaz wożenia figury Jezusa, zwłaszcza w kościołach, a wykonawcy świątecznej krotochwili przenieśli się na ulice, do szynku i karczmy i tak widowisko stopniowo zanikło. Minęło prawie dwieście lat, wysubtelniało nieco poczucie humoru, zmieniła się sama pobożność ludowa i w tej sytuacji można było pomyśleć o przywróceniu dawnego zwyczaju. Tak właśnie zrobił proboszcz we wsi Tokarnia, położonej w Beskidzie Makowskim - od 1968 roku w Tokarni podczas procesji w Niedzielę Palmową można oglądać scenę jakby żywcem przeniesioną z dawnej obrzędowości.
Głównym atrybutem święta są palmy. Najczęściej spotyka się strome bukiety z gałązek wierzbowych z "kotkami", bukszpanu i suszonych kwiatów, lub palmy wileńskie. Mają one kształt pałek różnej wielkości i grubości, a sporządza się je z ułożonych w misterne wzory zasuszonych kwiatów. Palma jest zakończona kitą z farbowanych kwiatostanów rozmaitych traw. Niegdyś takie palmy występowały głównie na Wileńszczyznie, a obecnie spotyka się je w całej Polsce. W okolicach Tarnowa i na Ziemi Sądeckiej, w pobliżu Myślenic, a także na Kurpiach są obnoszone w procesji wysokie, często kilkumetrowe palmy, na których powiewają kolorowe wstążki. Najpiękniejsze ich okazy można oglądać w niektórych muzeach regionalnych i diecezjalnych.
Tak więc dzisiaj chciałabym Was zabrać na obchody Niedzieli Palmowej w Tokarni, są one zarówno uroczystością religijną, jak i pięknym, niezwykłym widowiskiem, które każdego roku w Niedzielę Palmową sprowadza do Tokarni nie tylko wiernych, ale także rzesze turystów z różnych stron Polski.
Na te obchody pojechałam inną drogą niż zwykle, prowadzi ona przez bukowy las, a następnie pola i łąki, skąd rozpościerają się rozległe widoki na góry. Tak więc jeżeli pozwolicie, przeniosę Was do Tokarni, wsiadamy do mojego wiernego rumaka i w drogę.





Zbliżamy się do Tokarni - na horyzoncie widać już wieże kościoła.

A przed kościołem różności wszelakie, odpustowe łakocie i wiele innych osobliwości.


Zabytkowa dzwonnica kościelna, tylko ona została, drewniany kościółek został przeniesiony do skansenu.


Okolice plebani z urokliwym stawkiem.


Dwór Targowskich, obecnie mieści sie w nim przedszkole.

Podglądamy ministrantów szykujących się do uroczystości.

W oczekiwaniu na uroczystości.



Takie oto ptactwo hoduje proboszcz, pawie przechadzają się w okolicy kościoła i chętnie pokazują swoje wdzięki :)



A tak wygląda pawi kuper.

Ministranci uzbrajają sie w halabardy.














Te palmy były naprawde olbrzymie, sięgały nieba.

Za oknem noc, księżyc niczym ognista kula błyszczy na niebie, oświetlone jego blaskiem, wyłaniają się zarysy gór i dachy domów, można siąść z książką i czytać. Takie noce, tu w górach są niepowtarzalne. Żegnam się z Wami, nie składam życzeń świątecznych, bowiem zobaczymy się jeszcze...