sobota, 14 marca 2015

Wykoty...

Jestem już zmęczona oczekiwaniem. Codziennie zaglądam do koziarni co 2 godziny. Niby rasa prymitywna. Radzą sobie same. Radzą, albo padają. Mam w pamięci tamtegoroczny wykot Hrabianki, gdyby mnie nie było, gdyby nie telefon na którego końcu była Magda..byłoby po koźlakach. Nie wiadomo co stało by się z Hrabianką.  Obserwowałam duże stada kóz, owiec chociażby w Milówce. Tam pojechał mój pierwszy Księciunio. Nie ma szans dopilnowania każdej kotnej matki. Nie ma szans, chyba że jest wielu ludzi. Agata. Młoda - lekarz weterynarii z Krakowa. Agata była moim gościem w Sylwestra. Stała się osobistym weterynarzem Fiony, Słoninki, Bekona. Waldka. Waldek-Bonifacy, trzeba mu znaleźć na wiosnę młodego kompana. Bonifacego pięciu psów sąsiedzkich, tych od Tereski :) i moich kóz. Nie zna się na kozach, ale uczy się, szuka. Dzisiaj mija termin ustalony przeze mnie. Tym bardziej jestem spięta. Jestem początkującym "hodowcą" ale coś tam podpowiada mi, że muszę być czujna.
Rasa prymitywna - odtworzona przez  Człowieka. Minie wiele lat zanim te kozy wrócą w nasz górski krajobraz, wiele lat. Tadeuszek..za ile lat będziemy odtwarzali wiedzę o Wielkanocy, tudzież innych polskich świętach? Tak sobie myślę że może przyjdzie czas że nie będziemy w stanie odnaleźć  "gniazda" bo jak tak dalej pójdzie Wszyscy cokolwiek wiedzą wymrą nie zdążą...
- Babciu, przestań...
Na razie..muszę być czujna. Trzymajcie kciuki.
Nie roztoczę Wam fluidów. Nie powiem że jest cudownie. Pada śnieg. Ja tego śniegu, mrozu mam...nie powiem że jest jak w bajce.
Kury.
Dzisiaj trzeba było wyczyścić im kurnik, czyli wywalić gówno. Wydaje się Wam że żyję w bajce. Dla mnie to nie bajka, to codzienność. Trudna, czasami ponad siły, czasami...
Sami musicie podjąć decyzję. Pytacie. Odpowiadam :)
jola

13 komentarzy:

  1. Trzymam kciuki Jolu!
    U mnie też jeszcze się nie zaczęło, a u wielu już dawno po.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda u prawie Wszystkich po. Ta Zima, śnieg, noszenie drwa do pieca. Szczerze. Mam już tego dość. Mam dość i proszę o wiosnę i bezbolesne wykoty i niech ten śnieg zniknie

      Usuń
  2. Jolu, my też czekamy i zmęczeni jesteśmy jak Ty czy inni oczekujący, z racji naszej wpadki z naszym koziołkiem zeszłorocznym mieliśmy wiele zamieszania z ustaleniem terminu i tak gdy wykociły się pierwsze dwie kózki które pokrył Mati czekaliśmy na kolejne wykoty zaglądając co dwie godziny do stajni codziennie i tak czekamy już miesiąc bo okazuje się że kolejne dwie są pokryte na szczęście przez Twojego kozła i kozła Krzyśka ale z tego czekania zrobiło się sporo czasu i przez te wszystkie dni ani na chwilę nie opuściłam gospodarstwa, minęły ferie, dzieciaki troszkę poszkodowane bo na stok mięliśmy z nimi jeździć a tu dupa trzeba siedzieć i czekać ....jak długo jeszcze ??? Z moich obliczeń wynika że jeśli było to wtedy co byłaś na weselu to będzie to około 25 marca :) Więc jeszcze troszkę i może u Ciebie też jakoś tak ??? Buziaki i życzmy sobie wspólnej wytrwałości i szybkiego nadejścia wiosny by te maluch co na nie czekamy poznały tę piękną i łaskawą porę roku :) Buziaki przesyła cała Górna Chata.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasia Wasze są na 25, moje na 15. Dlatego jestem spięta, czekam. Buziaki mam nadzieję że zapachną na wiosną :)

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie dopiero wykoty się zaczęły, szczęśliwie mam dwie kózki. Reszta trochę później to mam czas na zajęcie się maluszkami. Też mam dość zimy....słońca potrzebujemy wszyscy. Mój ukochany konik zrobił mi z pastwiska jedno błoto...chyba jednak wolałabym mróz zamiast tej ciapy. Będzie dobrze....wiosna już za tydzień :) astronomiczna wprawdzie, ale miejmy nadzieję...

    OdpowiedzUsuń
  5. To wszystko wygląda ślicznie na zdjeciach ;)
    A życie- to nie je bajka :)
    pozdrowienia i życzenia szczęśliwych wykotów i rychłej wiosny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Mimo wszystko zazdroszcze :)
    Glowa do gory!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie narzekajcież na robotę, bo usiadłszy na tyłku na miejskim betonowisku narzekać się będzie na nudę ;)
    Wiem, samemu jest ciężko, ale wierzę, że Pani, że Ty posiadasz tak dużo sił i samozaparcia, że nic, ale to nic nie będzie Cię w stanie odciągnąć od tej bajki-nie bajki :)
    Ja się powoli ustawiam na kurs w stronę gospodarstwa. Co prawda wiele jeszcze przede mną, mnóstwo kłód pod nogami do przeskoczenia i jeszcze więcej wiedzy do ogarnięcia, ale wciąż mam mocną nadzieję, że i mnie się uda. Skoro innym wyszło, to czemu i nie mnie? ;)
    Zdrówka dużo życzę i lekkich wykotów :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja w tym roku nie zdązylam.... moja kochana Bibi odeszla mi na rękach, nie miala akcji porodowej, miala trójke w sobie wegerynarz, który w koncu dojechal , powiedzial ze sie pozawijaly. Nie mialam mozliwosci chodzenia do niej często, tyle ile powinnam... sama mam 2-miesięcznego berbedzia w domu. Do dzisiaj nie moge sie pozbierac :( , u Ciebie będzie wszystko ok i życze Ci wszystkiego dobrego i cierpliwości. Pozdrawiam Monika

    OdpowiedzUsuń
  9. Dasz radę Kobieto! Jak nie Ty to kto???

    Też mam kupę gnoju do wywalania, zwierzów dużo więcej do doglądania i NIGDY (!!!) nie narzekałam na robotę przy moich kochanych potworkach. To sama, czysta i tylko przyjemność!!!

    Pozdrawiam serdecznie Ania

    http://zkolowrotkiemwsrodzwierzat.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  10. O tak... obrządek wokół zwierząt trzeba lubić... ale tak sobie myślę, że jak się lubi zwierzęta to się i lubi im sprzątać... że to się jedno z drugiego wywodzi... Ale mądrze napisałaś :))

    OdpowiedzUsuń
  11. I am extremely impressed along with your writing abilities, Thanks for this great share.

    OdpowiedzUsuń