poniedziałek, 28 marca 2011

Hej spod samiuśkich Tater


Krokusy wyskakują z ziemi
jak wiolinowe nuty,
a panny się chylą nad niemi
i z nut układają bukiet.
(Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Jako, że wiosna w pełni, wszystko się zieleni i świergoce, nawet moje dziewczyny dostały wiosennej głupawki i ciągle czekają na spacer postanowiłam zabrać Was dzisiaj na wirtualną wycieczkę do krainy krokusów i wysokich gór. Mam na myśli oczywiście Dolinę Chochołowską, która wiosną ubiera fioletową suknię i przegląda się w wiosennym słońcu świadoma swego piękna. Zanim wyruszymy na wycieczkę chciałam pokazać Wam moje krokusy, które już gromadnie rozkwitają w ogrodzie, a ja chodzę codziennie i gadam z nimi i szepcę im w otwarte kielichy...

nie, nie, to nie krokusy, tylko wczesne wiosenne irysy, kwitną jak oszalałe










i stokrotki już zakwitły



Zapewne niewiele osób spośród nas wie, iż krokusy są uprawiane przez ludzi od wielu tysięcy lat. Choć zachwycają pięknem swoich kwiatów, to jednak o zainteresowaniu tymi roślinami przesądziły względy użytkowe. Krokusy od wieków używane były w medycynie, służyły do produkcji barwników i perfum, a przede wszystkim pozyskiwano z nich bardzo cenioną przyprawę - szafran. Dla uzyskania tej cennej przyprawy uprawia się kwitnący jesienią szafran użytkowy (Crocus sativus). Aby otrzymać 1 kg szafranu potrzeba aż 170 000 kwiatów, a z jednego ha uprawy można zebrać jedynie od 15 do 25 kg tej przyprawy.
Po przekwitnięciu kwiatów musimy zostawić liście, aż zżółkną, służą one cebulkom do gromadzenia substancji odżywczych, bez których roślina nie będzie mogła zakwitnąć w kolejnym sezonie (cebulki krokusów żyją tylko jeden rok, po kwitnieniu obumierają, a na ich miejsce z grubiejących nasad liści tworzą się bulwy potomne). Jest to ważna uwaga dla osób, które rozsiewają krokusy na trawniku - aby nie uszkodzić liści zbyt wcześnie, trawę można kosić dopiero gdy liście krokusów wyraźnie pożółkną i zaczną zasychać. Dlatego moje pierwsze koszenie wygląda trochę śmiesznie, jakby szalony kosiarz dorwał się do roboty, powstają dziwaczne kształty nie skoszonej trawy. No dość już tego łażenia po ogrodzie, bo mi uciekniecie, ja nie mam umiaru i już od wiosny chadzam po nim i chadzam, a co będzie później...
Tak więc pakujemy się do samochodu i jedziemy w stronę Tatr. Jaworzyny oprócz pięknych widoków posiadają tą zaletę, że mamy "rzut beretem" w Tatry, Pieniny, Gorce, na Słowację, to pozwala nam na penetrowanie tych przepięknych zakątków. Jeżeli wszyscy już wsiedli, zapięli pasy, to ruszamy, Tatry wołają...


Krokus - nazwa Botaniczna Szafran, zwany przez górali podhalańskich kieluchem, fijałkiem, lub tulipankiem, występuje masowo na polanach i łąkach Tatr i podtatrza, zakwita już czasem w końcu marca, a niekiedy w połowie kwietnia, zależy to od pogody, grubości śniegu, a także wzniesienia n.p.m.





















I tak oto drogą usłaną krokusami, szemrzącą górskimi strumykami dochodzimy do schroniska na Chochołowskiej Polanie, gdzie możemy wystawić twarz do słońca, wsłuchać się w krokusowe szepty, zapomnieć o całym świecie...
Wracamy już z tej krokusowej krainy, ale po drodze chciałabym Wam pokazać pewne miejsce, na które trafiliśmy przypadkiem wałęsając się po okolicy, prowadzi do niego niepozorna bita dróżka, w którą trzeba zjechać z głównej drogi na Płazówkę. Zakątek ten urzekł moje serce, a oczy nie wierzyły w to co widzą. Jeżeli będziecie kiedykolwiek w Dolinie Chochołowskiej warto tam zajrzeć, do bitej dróżki przytulił się wspaniały drewniany kościółek, którego dostojne piękno konkuruje z majestatem ośnieżonych Tatr...







 A to łąka, która była na sprzedaż, jak widzicie zastanawiam się, czy nie zdradzić mojej Jaworzyny :)) (nigdy bym tego nie zrobiła), ale tak z ciekawości sprawdziliśmy cenę tejże i jak się można było domyślać, ilość zer zwaliła nas z nóg.

Piękny drewniany dom nieopodal kościółka

Malownicza ruinka sąsiadująca z domem


Zdjęcia robiliśmy w tamtym roku pod koniec kwietnia, teraz dopiero pierwsze krokusy pojawiają się w Dolinie, więc myślę, że za jakieś dwa tygodnie można wybrać się w te strony i podążyć krokusowym Szlakiem. Zastanawialiśmy się usilnie, skąd one się wzięły w takiej ilości i że nornice ich nie zżeraja i co roku jest ich więcej, kto je sadzi? sieje? I rozmnaża? Szukałam, szukałam i znalazłam, otóż nasionka krokusów zawierają elajoson (otoczka nasionka bogata w tłuszcz i białko) uwielbiają ją mrówki, które roznoszą tenże w drodze do mrowiska i stąd krokusów jest więcej i więcej, tak więc łasuchowatym mrówkom zawdzięczamy krokusowe łąki.
 Ponieważ na wszystkich blogach widzę tematy jajkowo świąteczne, a ja jestem jeszcze w lesie z przygotowaniami pokażę zdjęcia zapowiadające święta na Jaworzynach, oczywiście są to zdjęcia archiwalne, nawet zauważyłam na nich że ostało się w chałupie trochę Bożego Narodzenia - ciekawam, czy dostrzeżecie.





Oczywiście ustawiam już w chałupie bukieciki wiosennych kwiatów

Dziękuję Wam bardzo za tą wspólną wyprawę i szykujcie buty na następne :))

niedziela, 20 marca 2011

Tulipanowa gorączka

Radość z kwiatów - to resztki raju w nas.
Philip Otto Ruge

Siedzę w mojej kuchni, za oknem znowu króluje zima, śnieg otulił góry. Siedzę i spoglądam to na góry za oknem, to na bukiet żółtych tulipanów, które wbrew pogodzie przypominają mi o nadchodzącej wiośnie. Tulipany są moimi ukochanymi kwiatami, nauczyłam się je kochać i napawać ich dostojnym pięknem od Basi - mamy Tomka. Tak więc od wczesnej wiosny przynoszę je do mojej chałupy, ustawiam w wazonach i misach, by sycić oczy ich delikatną urodą. Przypominają mi motyle, które powolutku rozchylają swoje piękne skrzydła szykując się do lotu. Żółte, czerwone, z pręgami niczym jęzory płomieni, nie sposób wymienić odmian i gatunków tych pięknych kwiatów.
Tulipany, choć obecnie kojarzone przede wszystkim z Holandią, wywodzą się z Azji Środkowej, gdzie były dzikimi roślinami. Ich piękno urzekło między innymi Turków, którzy sprowadzili je do swoich ogrodów i pielęgnowali z takim zapałem, że historyczne źródła z początku XVIII wieku (manuskrypt Szejka Mohameda Lalizari) wspominają o istnieniu w owym czasie aż 1 323 odmian tulipanów.


W połowie XVI wieku do Europy tulipany sprowadził z dworu sułtańskiego austriacki ambasador w Turcji, a ich uprawą zajął się botanik Karol Clusius, początkowo w ogrodach dworu austriackiego, potem na terenie Holandii. Z upływem czasu powstawały nowe odmiany, a same tulipany stawały się coraz bardziej popularne i pożądane przez miłośników kwiatów. Ich cebulki były wystawiane na sprzedaż, powstały katalogi opisujące dostępne odmiany. Źródła historyczne podają, że na terenie Holandii w pierwszej połowie XVII wieku powstało aż 34 książki o tulipanach, niektóre z nich były pięknie ilustrowane akwarelami znaczących artystów. Katalogi były odpowiedzią na rosnące zainteresowanie cebulkami tulipanów, którego odzwierciedleniem stał się szybki wzrost cen tych kwiatów.


Wtedy do handlu cebulkami włączyli się również miłośnicy pieniędzy liczący na szybkie wzbogacenie się, a spekulacja cebulkami tulipanów na rynku giełdowym (bo handlowano nimi jak typowym rzadkim towarem, przy zastosowaniu wszelkich reguł giełdowych) rozwinęła się do niespotykanych rozmiarów. Aby nabyć cebulkę (jedną!) rzadkiej odmiany, często zastawiano lub sprzedawano domy, majątki ziemskie lub dobrze prosperujące firmy, a ceny wciąż rosły, wabiąc nowych graczy. Szczyt tulipanowej gorączki – najwyższe ceny i wiele zawieranych transakcji - przypada na lata 1634 – 1637. W końcu tego okresu pojawiła się nagła utrata wiary nabywców w dalszy wzrost cen tulipanów, a wywołana nią panika na rynku doprowadziła do ruiny spekulantów i wielu bankructw.
Wbrew pozorom nie chcę jednak dzisiaj pisać tylko o tulipanach, te pierwsze tulipany przypomniały mi o książce, którą czytałam już dawno temu, a po którą sięgnęłam ponownie zainspirowana ich urodą. "Tulipanowa Gorączka" Deborah Moggach przeniosła mnie do  XVII wiecznego Amsterdamu z czasów Vermeera i Rembrandta, do świata płomiennych uczuć i cudownych obrazów. 


 Zatem mamy XVII wiek. Amsterdam. Tulipanowa mania osiąga rozmiary epidemii. Za cebulki płaci się niewyobrażalne sumy - w ciągu jednego dnia można stracić lub zdobyć fortunę. Cornelis Sandvoort, zamożny kupiec, zamawia u znanego malarza swój portret z młodą żoną. Między Sophią a artystą rodzi się gorąca miłość, która zrujnuje ich świat.



Sophia - młodziutka żona Cornelisa, Maria - jej służebna i przyjaciółka, Jan - malarz, który zaangażowany został do namalowania portretu Sophii i jej męża, Gerrit - służący Jana, Willem - dostawca ryb, oto osoby, których dziwnie zaplątane losy śledzimy na stronicach tej książki.
Maria
"Na dole, we wnęce śpi Maria. Ustawiła na podłodze buty - podeszwami do góry, aby czarownice trzymały się od niej z daleka. Na zewnątrz nad kanałem unoszą się na wietrze chłodne wyziewy."



Sophia
"Sophia stoi bez ruchu. zatrzymała się między przeszłością, a teraźniejszością. Jest barwą przed zmieszaniem; obrazem, który pędzel malarza mógłby powołać do istnienia. Momentem czekającym na uwiecznienie pod błyszczącym werniksem. Czy jest to właśnie chwila podejmowania decyzji? Sophia podrze list czy ruszy przez ciche pokoje, by wymknąć się z domu? Twarz widoczna z profilu niczego nie zdradza."




Jan
"Malowanie jest aktem brania w posiadanie. Podczas tego procesu wszystkie przedmioty, nawet te najbardziej skromne, malarz ogląda z takim samym natężeniem uwagi. Zwierzę, warzywo, minerał - wszystkie są równe, zaokrąglenie glinianego kubka maluje się tak samo jak kobiecą pierś. Pasja artysty jest w istocie nieukierunkowana."




Cornelis
"Cornelis kocha żonę do szaleństwa. Czasem, przy blasku świec, widok jej urody sprawia, ze serce przestaje mu bić. Ona jest jego nadzieją, Radością, źródłem życiodajnych sił. Cudownym zjawiskiem. Pomogła mu wrócić do normalnego życia, kiedy już
właściwie utracił wszelką nadzieję. Uratowała go, tak jak on, choć w całkowicie odmienny sposób, uratował ją."


Sophia
"Katastrofalne położenie mojej rodziny skróciło mi młodość. Dziewczęce marzenia ulotniły się w surowym klimacie naszych skromnych zasobów. Oczywiście miałam wiele serdeczności dla Cornelisa, a także wdzięczności; przyznaję z ogromnym wstydem,
że w owym czasie byłam też szczęśliwa, uciekając przed życiem w nędzy domu rodzinnego. Ale ostatnio wydaje mi się, że zamieniłam jeden rodzaj niewoli na inny."



Cornelis
Cornelis pisze zawiadomienie o śmierci: wyrazem wieczystej i niezmiennej mądrości wszechmogącego Boga było wezwać do siebie z tego grzesznego świata, do udziału w radości wiecznego królestwa......


Jan
"Prawie nie słucha, jak spekulują, bo dobrze wie, co Sophia zamierza. To straszne. Zna ją zbyt dobrze, zna ją na wskroś....."
"Na początku 1637 roku załamuje się rynek tulipanów. Sąd Najwyższy Holandii, przerażony narodową histerią, interweniuje i z dnia na dzień cebulki okazują się bezwartościowe Tysiące ludzi zostają bez środków do życia. Nieszczęśnicy rzucają się do
kanałów. Ten osobliwy epizod przechodzi do historii. Ale i tak to wszystko rodzi się z umiłowania piękna, z pasji do kwiatów, których życie jest krótsze niż życie ich wielbicieli."












Piękna książka opowiadająca o kwiatach, obrazach, miłości i dziwnych ludzkich losach. Jaką rolę odegra Maria i Willem w tej powieści? Może zechcecie się dowiedzieć - co stało się z Sophią i Janem? Cornelis - jaki los go spotkał? Przenieście sie do siedemnastowiecznego Amsterdamu, miasta tulipanów i malarzy, a tam znajdziecie odpowiedź na wszystkie te pytania...
Życzę Wam miłej niedzieli..Jutro pierwszy dzień wiosny, więc niebawem trzeba się wybrać na poszukiwania "krokusowej goraczki".