czwartek, 31 lipca 2014

Ludzie...

Zawieszki w kształcie serca z juty, z filcowanym portretem kozy karpackiej :) z dzwoneczkiem :P

Projekt. Polak Potrafi, to ludzie, ludzie, kozy i ja. Kiedyś tam znalazłam ten dom, raczej on znalazł mnie. Moje życie nabrało innych barw, dostrzegłam to czego kiedyś nie widziałam, usłyszałam to na co kiedyś byłam głucha, zrozumiałam i nie rozumiem.. Każdy dzień jest dla mnie wyzwaniem..
Monika. Zjawiła się..skąd? - zapytacie? Tak po prostu. Monika zaangażowała całą siebie w dom dla moich kóz.
https://www.facebook.com/monika.turska.37

wtorek, 29 lipca 2014

Ludzie...

Zdjęcie użytkownika Marcin Sroka.


https://www.facebook.com/media/set/?set=a.811230815562515&type=1
Aśka i Marcin, przyjechali, narozrabiali  fotograficznie i nie tylko. Ludzie..wierzcie lub nie, sama nie wiem skąd Oni się biorą. Jedno jest pewne to dzięki takim Jak Oni jeszcze tu jestem.





Marcin i Asia, zeszły rok..montaż Asia, film Marcin..Jakbyście przez te kilka dni poznali zakamarki mojej duszy.
Dziękuje, ja i moje zwierzęta. Walczymy...
https://www.youtube.com/watch?v=fkC9L-B9Q2E

poniedziałek, 28 lipca 2014

Ludzie cdn.




Pamiętacie Kasie i Leszka Ghttps://Kasia i leszekwww.facebook.com/pages/G%C3%B3rna-Chata/544191872282747?fref=photoórnych, tych co to w Bieszczadach mieszkali. Teraz mieszkają niedaleczko mnie w Gorcach. Właśnie otwierają dla gości swoje drzwi. Zajrzyjcie do nich jak pięknie wszystko urządzili. Napracowali się, naczarowali. Sądzę że warto było. Stworzyli i nadal tworzą swoje miejsce na ziemi. To zdjęcie ukradłam z kasinego bloga :) po więcej odsyłam Was do Niej. Pozdrowienia przesyłam z mojego jolinkowa. O ludziach jeszcze napiszę :))) dziękuję...

wtorek, 22 lipca 2014

Ludzie...

Jakiś czas temu miała przyjechać do mnie pewna osoba. Oglądacie  "Na wspólnej"? Ja nie, bo nie mam telewizora, ale jeszcze za starych krakowskich czasów znałam pewną Olę z tego serialu. Ło matko kochana pomyślałam sobie. Znajomi zaczęli mnie straszyć.
- Zobaczysz to gwiazda, nieprzyjemna, ciągle naburmuszona brrr...Poczytaj sobie w internecie, na Pudelku czy innych tego typu stronach. Nie powiem stracha miałam że lepiej nie mówić. Poczytałam, zadumałam się..
- Jakoś to przeżyję. Myślałam.
- Pamiętaj nie daj się tej gwiazdeczce.
Podtrzymywali na duchu znajomi.
Wybiła godzina zero. Przyjechała. Marta..Marta Wierzbicka. Przyjechała i podbiła moje serce swoją naturalną dziewczęcością, miłością do zwierząt, naturalnością, taka sobie zwyczajna Marta. Tak sobie myślę że bardzo trudno Marcie być po prostu Martą, a nam jakże łatwo oceniać, uprzedzać się, przyjmować za pewnik coś czego sami nie sprawdziliśmy.









Marta...sami oceńcie, czy Ona jest naburmuszoną Gwiazdą.

czwartek, 17 lipca 2014

jolinkowo...































W jolinkowie duże zmiany, wiele pracy. Dzień goni dzień. Świt mnie budzi pianiem koguta, noc żegna..ale jestem szczęśliwa. Przybywa mi domowników, Walduś czuje sie świetnie. Najbardziej bałam się tego że nie przeżyje ani jednego dnia z tymi moimi zwariowanymi psami. Jak zabierałam go spod sklepu Waldi Lewiatan gdzie ktoś go po prostu podrzucił byłam pełna obaw, myślałam że nie ma szans żeby Fiona, Słonina
i Bekon zaakceptowali tego małego czarnego kota. Myliłam się. Fiona wręcz zakochała się w Waldusiu, obserwuje go bacznie i matkuje mu.
Słoninka chyba się go boi, Bekon chce się bawić, a Walduś..Walduś nic sobie nie robi z tego psiego towarzystwa, beszczelnie panoszy się po domu jakby chciał im powiedzieć.
- Widzicie nie boje się was, jestem Walduś i mieszkam w tej chałupie, w jolinkowie tak jak wy :)
Całymi dniami śpi w koszyku na piecu, a wieczorem rozrabia jak pijany zając w kapuście :) Już złowił pierwszą myszkę - ten Walduś, taki 
malutki kotek. Są pierwsze straty :) przewrócona lampa, stłuczona żarówka, ale co tam. Mam nadzieje że Walduś wyrośnie na Waldka i skończą sie kocie harce. Kury jajka niosą. Ta kwoka co to ją w prezencie dostałam wysiedziała dwa kurczaki w Wielki Piątek się wykluły i gdyby nie moi goście Karolina, Tomek i ich syn Tymek nie wiedziałabym co z nimi zrobić. Tak więc z trzynastu jaj wykluło  się 5. Trzy nie przeżyły, nie zdążyły nawet zostać pisklakami. Mam już teraz kogucika i kurkę z tych pisklaków. A kwoka wierzcie lub nie od pięciu dni znowu
siedzi na jajkach. Nie miałam siły z nią walczyć: zabierać jej jajka, przeganiać, wiązać - a niech sobie siedzi na zdrowie. Zobaczymy co z tego wyniknie.
Zmiany.. Cóż sami nie wiemy co życie nam jeszcze przyniesie.
Fidel. Oj dużo z nim ostatnio kłopotów. W tamtym roku gdzieś tak na wiosnę kozioł nagle dostał strasznego kataru. Ciężko oddychał, męczył
się. Weterynarz jeden, drugi, badania, antybiotyki -nic nie pomogło. Trwało to tak od lutego do lipca i nagle spokój. Zosia i Janusz których prosiłam o radę sugerowali mi alergię. Próbowałam dawać mu loratadynę - na nic. W tym roku od wiosny to samo. Niestety z dużo większym nasileniem, kozioł ciężko oddychał, był apatyczny, nie jadł. Serce się kroiło.. Pewnego ciepłego dnia Fidel dostał krwotoku z nosa. Myślałam że to jego koniec. Oczywiście żaden weterynarz nie mógł przyjechać. Gdyby nie było u mnie mojej córki Mariki nie wiem jak bym sobie poradziła. Udało się zatamować krwotok zimnymi okładami. Poszukiwania witaminy k w zastrzyku spełzły na niczym - nawet w Krakowie nie było. Bardzo mnie ten Fidel martwił. Przyjechała do mnie Helena - lekarz ogólny i ta oto Helena, posłuchała Fidela, obejrzała. Najpierw posłuchała Lutka żeby zobaczyć jak brzmi zdrowa koza:) Stwierdziła że u  Fidela w oskrzelach gra jak na organach, ewidentnie jest coś nie tak.
Zaczęła drążyć, dzwonić do zaprzyjaźnionych weterynarzy, dociekać szukać i znalazła..Helena.. Prawdopodobnie Fidel jest uczulony na leszczynę, która pyli właśnie już od lutego. Teraz mój kozioł miewa się świetnie. Znowu je, bryka i jest wesoły, trzeba będzie w przyszłym roku zadziałać jakoś.
Helenko dzięki wielkie
Zmiany i ludzie. To dzięki nim dzieje się w jolinkowie. Znacie portal Polak Potrafi? Ja też nie znałam. Nie miałam pojęcia co to takiego. To
właśnie moi goście-Przyjaciele powiedzieli mi o nim, to Oni przekonali mnie że warto spróbować powalczyć o dom dla moich kóz. Więc walczymy napracowali się bardzo, przygotowali projekt, nagrody. Włożyli w to wiele pracy, zaangażowali się tak jakby robili to dla siebie. Właśnie ruszyliśmy. Michał, Marcin, Asia, Magda, Ania, Karina, Sebastian i wszyscy którzy nas już wsparli. To oni budują dom dla moich kóz. Ludzie...:))
Pozdrawiam Was z mojego jolinkowa, dziękuję za maile i komentarze i zobaczymy co nam czas przyniesie.
Wrzucam zdjęcia moich rumuńskich gości.


http://polakpotrafi.pl/projekt/kozy-karpackie#.U8VMuENu6G8.facebook

jola










niedziela, 6 lipca 2014

Co tam Panie w polityce...

Chińczycy trzymają się mocno...
Nie było mnie tu dawno. Dużo by gadać, dnia by nie starczyło a może i nocy. Kurczaki trzymają się mocno. Jajka niosą, wszystkie stawiają się w kurniku wieczorową porą. Dziwi mnie to niepomiernie jakie te kury sprytne są. Po południu otwieram im zagródkę żeby sobie pochodziły, podziobały. Wieczorem stawiają się i zasiadają na grzędach w rynsztuku niczym wyszkoleni żoładacy. Kury..niby zwykłe, a jednak jestem pełna podziwu dla ich zorganizowania..aa kogut to On wiedzie prym. Wierzcie lub nie Kogut pilnuje porządku w kurniku i w obejściu. Sprawdza kontroluje, zawsze czujny, zawsze gotowy. Kogut. Niedawno ktoś mi powiedział że mój kogut, którego Ten ktoś nazwał Kleofas wzbudza w nim poczucie szczęścia..taki powrót do czegoś co minęło..co trwa we wspomnieniach, w snach..w zakamarkach dziecinnych wspomnień..
Klefoas-kogut...
Pieje...
Psy..
Kozy..
I jeszcze ktoś. Zjawił się niespodziewanie. Taki tajemniczy gość. Niechciany..Walduś..
Gdyby zjawił się wcześniej nie mogłabym go przygarnąć..Walduś..
Kozy
Kury..ii
Walduś..







 
 
 
Chińczycy trzymają się mocno...
Walduś mruczy na mojej klawiaturze. Pozdrawiam Was pracowicie. Byle do napisania
jola