Krokusy wyskakują z ziemi
jak wiolinowe nuty,
a panny się chylą nad niemi
i z nut układają bukiet.
jak wiolinowe nuty,
a panny się chylą nad niemi
i z nut układają bukiet.
(Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Jako, że wiosna w pełni, wszystko się zieleni i świergoce, nawet moje dziewczyny dostały wiosennej głupawki i ciągle czekają na spacer postanowiłam zabrać Was dzisiaj na wirtualną wycieczkę do krainy krokusów i wysokich gór. Mam na myśli oczywiście Dolinę Chochołowską, która wiosną ubiera fioletową suknię i przegląda się w wiosennym słońcu świadoma swego piękna. Zanim wyruszymy na wycieczkę chciałam pokazać Wam moje krokusy, które już gromadnie rozkwitają w ogrodzie, a ja chodzę codziennie i gadam z nimi i szepcę im w otwarte kielichy...
nie, nie, to nie krokusy, tylko wczesne wiosenne irysy, kwitną jak oszalałe
i stokrotki już zakwitły
Zapewne niewiele osób spośród nas wie, iż krokusy są uprawiane przez ludzi od wielu tysięcy lat. Choć zachwycają pięknem swoich kwiatów, to jednak o zainteresowaniu tymi roślinami przesądziły względy użytkowe. Krokusy od wieków używane były w medycynie, służyły do produkcji barwników i perfum, a przede wszystkim pozyskiwano z nich bardzo cenioną przyprawę - szafran. Dla uzyskania tej cennej przyprawy uprawia się kwitnący jesienią szafran użytkowy (Crocus sativus). Aby otrzymać 1 kg szafranu potrzeba aż 170 000 kwiatów, a z jednego ha uprawy można zebrać jedynie od 15 do 25 kg tej przyprawy.
Po przekwitnięciu kwiatów musimy zostawić liście, aż zżółkną, służą one cebulkom do gromadzenia substancji odżywczych, bez których roślina nie będzie mogła zakwitnąć w kolejnym sezonie (cebulki krokusów żyją tylko jeden rok, po kwitnieniu obumierają, a na ich miejsce z grubiejących nasad liści tworzą się bulwy potomne). Jest to ważna uwaga dla osób, które rozsiewają krokusy na trawniku - aby nie uszkodzić liści zbyt wcześnie, trawę można kosić dopiero gdy liście krokusów wyraźnie pożółkną i zaczną zasychać. Dlatego moje pierwsze koszenie wygląda trochę śmiesznie, jakby szalony kosiarz dorwał się do roboty, powstają dziwaczne kształty nie skoszonej trawy. No dość już tego łażenia po ogrodzie, bo mi uciekniecie, ja nie mam umiaru i już od wiosny chadzam po nim i chadzam, a co będzie później...
Tak więc pakujemy się do samochodu i jedziemy w stronę Tatr. Jaworzyny oprócz pięknych widoków posiadają tą zaletę, że mamy "rzut beretem" w Tatry, Pieniny, Gorce, na Słowację, to pozwala nam na penetrowanie tych przepięknych zakątków. Jeżeli wszyscy już wsiedli, zapięli pasy, to ruszamy, Tatry wołają...
Krokus - nazwa Botaniczna Szafran, zwany przez górali podhalańskich kieluchem, fijałkiem, lub tulipankiem, występuje masowo na polanach i łąkach Tatr i podtatrza, zakwita już czasem w końcu marca, a niekiedy w połowie kwietnia, zależy to od pogody, grubości śniegu, a także wzniesienia n.p.m.
I tak oto drogą usłaną krokusami, szemrzącą górskimi strumykami dochodzimy do schroniska na Chochołowskiej Polanie, gdzie możemy wystawić twarz do słońca, wsłuchać się w krokusowe szepty, zapomnieć o całym świecie...
Wracamy już z tej krokusowej krainy, ale po drodze chciałabym Wam pokazać pewne miejsce, na które trafiliśmy przypadkiem wałęsając się po okolicy, prowadzi do niego niepozorna bita dróżka, w którą trzeba zjechać z głównej drogi na Płazówkę. Zakątek ten urzekł moje serce, a oczy nie wierzyły w to co widzą. Jeżeli będziecie kiedykolwiek w Dolinie Chochołowskiej warto tam zajrzeć, do bitej dróżki przytulił się wspaniały drewniany kościółek, którego dostojne piękno konkuruje z majestatem ośnieżonych Tatr...
A to łąka, która była na sprzedaż, jak widzicie zastanawiam się, czy nie zdradzić mojej Jaworzyny :)) (nigdy bym tego nie zrobiła), ale tak z ciekawości sprawdziliśmy cenę tejże i jak się można było domyślać, ilość zer zwaliła nas z nóg.
Piękny drewniany dom nieopodal kościółka
Malownicza ruinka sąsiadująca z domem
Zdjęcia robiliśmy w tamtym roku pod koniec kwietnia, teraz dopiero pierwsze krokusy pojawiają się w Dolinie, więc myślę, że za jakieś dwa tygodnie można wybrać się w te strony i podążyć krokusowym Szlakiem. Zastanawialiśmy się usilnie, skąd one się wzięły w takiej ilości i że nornice ich nie zżeraja i co roku jest ich więcej, kto je sadzi? sieje? I rozmnaża? Szukałam, szukałam i znalazłam, otóż nasionka krokusów zawierają elajoson (otoczka nasionka bogata w tłuszcz i białko) uwielbiają ją mrówki, które roznoszą tenże w drodze do mrowiska i stąd krokusów jest więcej i więcej, tak więc łasuchowatym mrówkom zawdzięczamy krokusowe łąki.
Ponieważ na wszystkich blogach widzę tematy jajkowo świąteczne, a ja jestem jeszcze w lesie z przygotowaniami pokażę zdjęcia zapowiadające święta na Jaworzynach, oczywiście są to zdjęcia archiwalne, nawet zauważyłam na nich że ostało się w chałupie trochę Bożego Narodzenia - ciekawam, czy dostrzeżecie.
Oczywiście ustawiam już w chałupie bukieciki wiosennych kwiatów
Dziękuję Wam bardzo za tą wspólną wyprawę i szykujcie buty na następne :))
Najpierw zawachałam się czy nie zostawić sobie tej przyjemności na jutro rano ale nie wytrzymałam.Jutro wpadnę i tak z rana a może mi się przyśnią te przepiękne krokusy irysy i stokrotki.Już gdzieś napisałam ale powtórzę jeszcze raz.Wiem że zazdrość to paskudna cecha,ale widoku tych kwiatów nie sposób obłędnie nie zazdrościć.Znów się dowiedziałam mnóstwa ciekawych rzeczy.Z moim wzrokiem jednak nie najlepiej.Próbowałam ale Bożego Narodzenia nie dostrzegłam.Kościółek-cudeńko.Nie wiedziałam że są tak wczesne irysy noi mróweczki zdobyły mojej sympatii.Sposób Twoich opisów jest dla mnie tak fantastyczny, że brakuje mi słów aby Ci Podziękować, tak jak bym chciała.Więc mówię po prostu Dziękuje i Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTo my dziękujemy za wyprawę. Wyprawę w trochę "nasze" strony.
OdpowiedzUsuńMój dziadek tyczył szlaki w Pieninach, a w Tatrach, jako młody chłopak, biegał z księdzem Gadowskim z baaaardzo (jak opowiadał) ciężkim plecakiem jako pomagier przy tyczeniu tatrzańskiego szklaku na Orlą Perć.
Pzdr.
Go
O rany! ale mi się trafiła przecudna wycieczka i to na samą noc...piękne widoki, tak bardzo Ci zazdroszczę tych widoków (oczywiście to jest zdrowa zazdrość, żeby kto tam czego złego sobie nie pomyślał)Dywan z krokusów coś pięknego! Uwielbiam takie Kościółki, a domek mógłby być mój...tam jest chyba moje życie!!!!
OdpowiedzUsuńW Twoim ogródku życie budzi się z zimowego snu i jak pięknie się budzi :)
Co do ozdób Bożonarodzeniowych, czy to może aniołki na kominku?
Pa! do jutra, znowu tu zajrzę.
Cudnie, cudnie i jeszcze raz pięknie! Natura jest doskonała, a mrówkom chwała za pomoc, takie łany krokusów, nie do ogarnięcia! Kościółek doskonale wpisany w krajobraz, jakby tam stał od wieków, a nie taki nowoczesny koszmarek, widziałaś, Jolu na jakim murowanym podcieniu z kamieni stoi ganek tej chałupki, nawet nie pomyślałam, że tak można. A ze świąt została Ci chyba czerwona kokardka na patyku od bieluśkich firan. Irysy w Twoim ogródku przepiękne, tygryski, jak obficie kwitną! Mam tylko takie mizeraki fioletowe czy niebieskawe, co to dają po jednym kwiatku. Ale wyprawa, zachwycona jestem, i popijam teraz kawę z mleczkiem i pasę oczy, pa, Jolu.
OdpowiedzUsuńJuta specjalnie dla Ciebie dodałam zdjęcie przebiśniegów, żeby umiliły Ci poranek, taki uśmiech wiosny...
OdpowiedzUsuńGo i Rado, czy Wy wiecie, że kiedyś, jak mieszkałam w Krakowie zupełnie nie znałam tych wszystkich cudowności..bieganie z ciężkim plecakiem to jest to...
Guga ten dom mnie też oczarował i wyglądał na pusty, taki samotny..Trzeba by być baardzo bogatym człowiekiem żeby go kupić - myślę, że tacy kupują domy raczej na Hawajach :)). Aniołka dostrzegłaś perfekcyjnie, ale on tam stoi zawsze, tzn. zmienia miejsce jak wszystko w tej chałupie, bo ja ciągle latam i przestawiam, czym doprowadzam Tomka do szału..
Marysiu Twoje sokole oko zauważyło zapomnianą kokardkę na żerdce, taki bastion Bożego Narodzenia, ciekawam jak długo się broniła zanim ją dostrzegłam :)) Ganeczek przecudny, nasza weranda też stoi na takiej kamiennej podbudowie, jak wszystkie chałupy w tej okolicy, a pod pokojem jest piwniczka z kamiennym półkolistym sklepieniem, wszystko ułożone bez żadnej zaprawy. Czasem zastanawiam się, jak to się trzyma kupy..Moja kawa czarna, mocna i bez cukru i tak sobie pijemy Ty białą, ja czarną i gwarzymy...
Miłego dzionka, ja dzisiaj ruszam do Krakowa, trzeba pomóc Marice wybrać suknię ślubną :))
A te iryski rozrastają się z roku na rok, może dlatego, że dostałam ich cebulki od przyjaciela i tak co roku przypominają mi o Nim, podobno "ukradzione" i "dostane" lepiej rośnie :))
OdpowiedzUsuńW przeciwieństwie do kokardki,przebiśniegi dostrzegłam odrazu.(Myślałam że przez noc zakwitły)Ale gdy przeczytałam Twój komentarz to zauważyłam jak one się uśmiechają, popijając czarną bez cukru napawam się widokami ''spod samiuśkich Tater''.Muszę jeszcze Ci przekazać podziękowania za miłe słowa od moich ''Projektantów''.Zachwycają się wszystkim tym co Tu widzą,ale zdecydowanie najważniejsze są dla nich księzniczka Fiona i Nika vel Słoninka.Życzę miłego dnia i udanych zakupów:))
OdpowiedzUsuńCudne rejony. Boska wycieczka. Moje miejskie serce woła o więcej.
OdpowiedzUsuńAch Jolu, dzięki tej wycieczce znów byłam w Domu!
OdpowiedzUsuńOd trzeciego roku życia, wszystkie moje wakacje, ferie zimowe, wiosenne i wiele niby chorobowych zwolnień ze szkoły (Mamo, nie wstyd Ci?:)), to wciąż Witów, Chochołów i tatrzańskie szlaki. Prawie bezludne w tych latach.
Dzięki za przywołanie wspomnień i pozdrawiam serdecznie! Magda
p.s. spróbuję polubić mrówki ...
oj piknie, piknie! Góralskie zaśpiewy mnie wołają! Tak się życie układa, że mnie z gór dawno temu wywieźli, jak ledwo chodzić zaczęłam:) A teraz samemu, z nizin w gory, nie jeździ się tak często jakby się chciało:) Dziękuję za piękne zdjęcia, przywołujące wspomnienia cudnych wędrówek.
OdpowiedzUsuńOch mamusiu, jak pięknie. Super tak wpaść na chilkę do Ciebie i połazić po górach, nawet jak jest się setki kilometrów i siedzi na tyłku w blokowisku. Dziekuję za tę wycieczkę. Pozdrowienia z nizin.
OdpowiedzUsuńDzięki serdeczne za wspaniały spacer i cudowne zdjęcia i komentarze do nich. Świat jest taki cudowny, wcale nie trzeba daleko wyjeżdżać. Mam nadzieję, że zabierzesz nas jeszcze na jakiś wiosenny spacer? Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKrokusy zawsze zachwycają mnie swoją urodą ,ale wiosenne irysy widzę pierwszy raz i sama już nie wiem czy nie przebiły urodą krokusów.
OdpowiedzUsuńDziękuję za piękna wirtualną wycieczkę ,dobrze tak z rana przelecieć się po górach ... ha ha... z kubkiem kawy w zasięgu ręki .
Pozdrawiam cieplutko.
Ach , pięknie , pięknie i jeszcze raz pięknie... :) Jestem dziwaczką pełną sprzeczności i np nie lubię spacerów, takich dla samego spcerowania, muszę iść w okreslone miejsce i po coś:) :) :) ale dla tych widoków to juz sie ma poco o dokąd :) Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńCzarodziejka z Ciebie! Krokusy, irysy, góry jestem zachwycona :) I nowinki o krokusach - podziwiam Cię! W Dolinie Chochołowskiej byłam dwa razy w życiu, po obejrzeniu Twoich zdjęć muszę się wybrać i nasycić oczy. W chałupie cudnie, przyglądam się, ale Bożego Narodzenia nie widzę :) Do twarzy Ci z naturą i górami... Dzięki, wędrówka jest zachwycająca :)))
OdpowiedzUsuńJolinko, kępy krokusów pośród kamieni są tak wiosennie urocze... ale ta wczesna odmiana irysów aż zapiera dech, sa takie cudne, nigdy wcześniej ich nie widziałam! Wyglądają jak storczyki, takie zawadiackie ;-)
OdpowiedzUsuńJolinko, niedaleko Szklarskiej Poręby jest rezerwat krokusów w Górzyńcu... byłam tam kiedyś we właściwym czasie i... leżałam nago wśród fioletowych łanów, skąpana w słońcu, a mój mężczyzna robił zdjęcia... ;-) Na usprawiedliwienie dodam, że było to dawno temu, kiedy byłam młoda i płocha... ;-) ale to wspomnienie jest żywe do dziś ;-)
Ściskam czule!
Jolu te krokusowe łąki są cudne i pomyśleć, że nikt o nie nie dba ... tylko mrówki :). Kościółek ma przepiekną architekturę.Wspaniała wycieczka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wiosennie Anula z Chaty
Piękną wycieczkę zafundowałaś, dziękuję :)
OdpowiedzUsuńLudzie ! jakie te irysy cudne ! Nigdy takich nie widziałam. Piękna wiosna na zdjęciach, aż dech zapiera! U mnie już co prawda śniegu nie ma, ale jeszcze buro i mało zieleni ! Tylko przebiśniegi i krokusy są. Lecz mam nadzieję, że ja też niedługo będę mogła u siebie takie piękności podziwiać!
OdpowiedzUsuńPrzpiękne zdjęcia Jolu, czuję jakbym tam była. Ten góralski dom jest uroczy - zawsze jak jestem w górach podziwiam te przepiękne domy, nawet na odległość wydają się mieć duszę. Mam nadzieję, że ktoś w nim wkrótce zamieszka i go doceni. Dziękuję bardzo za wspaniały spacer.
OdpowiedzUsuńJolu, czy wypad do Krakowa był udany? A obwarzanka kupiłaś sobie na drogę?
OdpowiedzUsuńMagdo droga, cieszę się bardzo, że mogłam zabrać Cię tam gdzie twoje serce zostało, a mamie order trzeba dać, bowiem dla szczytnego celu warto czasem trochę powagarować. Wiesz życie jest przewrotne i wyobraź sobie, że weselisko (to za dużo powiedziane, małą kameralną imprezkę)mojej córki będziemy mieli w stadninie koni u naszego przyjaciela niedaleko od nas, dziecko szczęśliwe, oj spędzało w tych stajniach dłuugie godziny, coś czuję, że nie odmówi sobie małej przejażdżki takiej stępa :)
OdpowiedzUsuńGabraj, jeszcze nie raz pojedziemy tu i tam, poszwędamy sie trochę, a co.
Niesławo, w górach nie chodzi się bez celu, ja kiedyś miałam podobne podejście jak Ty, ale jak widzisz te wszystkie cudowności, to nogi same niosą, mimo że człek czasami zaklnie pod nosem z "ozorem wywieszonym do ziemi".
Ita niezmiennie podziwiam wytworki rąk Twych i pomysłowość, dziękuję za towarzystwo, mam nadzieję, że kawa się nie wylała podczas jazdy :)
W ogóle Dziewczyny i Chłopaki dziękuję Wam serdecznie, z taką ekipą aż chce się wedrować i planować następne wyprawy.
Marysiu droga wyjazd udał się jak najbardziej, sukienka wybrana będzie skromniutka, żeby pasowała do bukieciku polnych kwiatów, a baigla kupuję zawsze - uwielbiam je. dzisiejsza kawa ma przedsmak pracy w ogrodzie :))
Inkwizycjo kochana, a masz te zdjęcia jeszcze, piękne to po prostu piękne, no cóż mogłam się tego spodziewać, wiesz niezmiennie mam wrażenie, że przypominasz mi kogoś, kogoś, kto był bardzo ważny w moim zyciu :))
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia. Zakopane o tej porze roku jest piękne. Zaraz poznałam, ze to Chochołowska. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie śmiałam zaproponować Inkwizycji, żeby uchyliła rąbka chociaż, tej sesji w krokusach, a zaintrygowała mnie.
OdpowiedzUsuńCzekam, Jolu, aż się ociepli, bo jeszcze szron na trawie i też w ogrody, a noc ledwie przespana, Gutek nie wrócił do domu, ale świtem już siedział na oknie, chyba za bardzo przejmująca jestem, łobuz jeden!
To Ci się Jolu wielkie i piękne sprawy szykują! Gratuluję! A życie pewnie wie co robi, prowadząc Twoją córkę ponownie w stronę koni ... Mięciutki, kołyszący delikatnie, spacer na końskim grzbiecie, na pewno jej krzywdy nie zrobi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko! Magda
Jolu, w pieknej okolicy mieszkasz i jakze milo, ze nam ja pokazujesz. Ja w Tatrach bylam wieki temu,jako dziecko jeszcze... Wiec cudownie jest znow wybrac sie na taka wycieczke i pozachwycac sie lanami krokusow i tym niezwyklym pieknem gorskiej przyrody.
OdpowiedzUsuńZycze milego dnia, pa.
Jolinko, nie mogłabym tu szerzyć takiego zgorszenia...;-) nawet gdybym je jeszcze miała, niestety, tamten związek zakończył się burzliwie (żeby nie powiedzieć - dramatycznie) i wyrzuciłam je razem z tamtym mężczyzną z mojego serca... ;-)
OdpowiedzUsuńMój kotek też nie wrócił dzisiaj na noc, no cóż, zew natury ;-) jeszcze trochę mrozi, ale noce coraz cieplejsze, bardziej kuszące ;-))
Buziaki!
Hej, Jolu!
OdpowiedzUsuńAle mieliście widoki. Oczu nie mogłam oderwać od monitora. Nie miałam jeszcze okazji być wiosną w górach. Zawsze tylko jesień albo zima. Czas to zmienić, ale chyba (i niestety) nie w tym roku.
Wiosennie pozdrawiam znad jeziora
Tomaszowa
Jak zwykle zdjęcia pełne uroku :) Krokusy w takich ilościach robią niesamowite wrażenie! A wędrówki po górach uwielbiam, w polskich Tatrach byłam tak dawno, za to całkiem niedawno "zdobyłam" Chopok po słowackiej stronie :) A Ty byłaś kiedyś w Karkonoszach lub Górach Izerskich (moich ukochanych)?
OdpowiedzUsuńInkwizycja przypomniała mi o rezerwacie w Górzyńcu - mam nadzieję, że jeszcze nie jest za późno by nacieszyć oczy?
A czytając komentarze nabrałam ochoty na kawę (koniecznie z mlekiem i bez cukru).
Serdeczności przesyłam i gratulacje dla córki z okazji zamążpójścia :)
Tomaszowo, oj czas, czas, szczególnie warto być w Chochołowskiej i nie w Weekend, bo wtedy tłumy i przyjemność mniejsza.
OdpowiedzUsuńInkwizycjo szkooda, ale fantazję to Ty masz :))
a z kotkami tak już bywa wiosną, same zmartwienia tylko, ale się dzisiaj urobiłam po pachy w tym ogrodzie, a to dopiero początek..
No widzisz Anando, ani w Karkonoszach, ani w Izerskich i myślę, że marne szanse teraz kiedy mam chałupę, gości i cały ten kram, ale kto wie, co nam życie przyniesie...Dziękuję za gratulacje w imieniu Mariki i swoim oczywiście.
Amelio pozdrawiam serdecznie i czekam na nowe wieści z twojego miejsca na ziemi.
Piękna dolina, tyle krokusów naraz w życiu nie widziałam :) Dzięki za podzielenie się tym pięknym widokiem.
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie na blogowym domu pod brzozą.
OdpowiedzUsuńPięknie u Ciebie. Ach te krokusy, te drewniane domki i widoczki. Bajkowo
Pozdrawiam
Katrin
I cóż tu dodać? Pięknie i już. I tylko żal, że Tatry tak daleko, bo pobiegałabym tam jak ta kozica górska.
OdpowiedzUsuńOj gadułko, gadułko! bardzo bym chciała aby moje ręce były Wam pomocne, uwielbiam grzebać w ziemi,pikować, rozsadzać, pielić, tworzyć kompozycje rabatowe i ogólnie dbać o ogród rozmawiając z każdą roślinką...
OdpowiedzUsuńPa! idę szyć, spokojnej nocy i miłego, ciepłego poranka :)
Nic nie poradzę że poranna kawka najbardziej mi smakuje u Ciebie.Myślę że ten deszczyk to celowa sprawa.Odpocznie Twój zmęczony kręgosłup.Właśnie u mnie na Mazowszu też zaczął padać ale jest bardzo ciepło.Pozdrawiam po raz pierwszy w kwietniu.
OdpowiedzUsuńZawsze marzyłam o wyprawie w Tatry porą gdy kwitną te cuda. Nigdy niestety nie było mi tam po drodze o krokusowej porze, mimo iż Tatry schodzone mam od wschodu do zachodu. Dzięki za piękną wycieczkę.
OdpowiedzUsuńMatko Jutka, a to dzisiaj już nie marzec, wiesz na moim kalendarzu, takim ze zrywanymi kartkami jest 27 marzec :)) ja nigdy nie wiem który jest dzień miesiąca, tak mi te dni płyną jak rzeka, wychodzi słoneczko, ja dzisiaj czekam na Gości :))
OdpowiedzUsuńW życiu nie widziałam takich krokusowych pól! Coś niesamowitego. U nas tak miejscami rosną na dziko żółte narcyzy. Ta malownicza ruinka mnie zastanowiła, że nikt jej na opał nie zagospodarował. Bo chyba z odratowaniem obiektu byłyby spore kłopoty :-(
OdpowiedzUsuńpozdrawiam wiosennie :-)
Mam nadzieję że słonko w końcu zdecydowało się do Ciebie i Twoich Gości uśmiechnąć.Spokojnej nocki i miłego poranka.
OdpowiedzUsuńWitaj Jolu!
OdpowiedzUsuńPrzepięknie sobie żyjesz :)
Urocza okolica, wyobrażam sobie zapach wiatru.
Będę zaglądać.
Pozdrawiam