poniedziałek, 5 marca 2012

Jolu, a po co Wam kozioł?


Na wszystkich blogach pobrzmiewa już wiosenny ton, jedni kupują nasiona, inni spacerują po lesie w poszukiwaniu tych pierwszych zwiastunów wiosny, a u nas zima, śniegu sporo jeszcze leży, tak więc jeżeli spacer, to tylko na nartach. Nie myślcie, że narzekam, przyzwyczaiłam się już do tego, że inni cieszą się kwitnącymi krokusami, a my biegamy na nartach i palimy w piecach. Marcowe słońce nieźle już grzeje i miło usiąść sobie na przyzbie w jego promieniach. Taki właśnie słoneczny dzień wybraliśmy, na pierwszy spacer dla maluchów, ponieważ kózki wciąż toczą wojnę, trudno jest pocykać zdjęcia całej naszej koziej trzódce, tak więc dzisiaj rodzina karpacka w komplecie. Maluchy poznają świat poza koziarnią i muszę przyznać, że bardzo komicznie to wygląda, jak brykają i podskakują koślawie, ślizgając się na śniegu. Na szczęście Fidel okazał się bardzo mądrym kozłem i w przeciwieństwie do Gali i Hrabianki łaskawym okiem spogląda na to rozbrykane towarzystwo, powiedziałabym nawet, że z wielką ostrożnością kończy swój szalony galop, hamując tuż przed nosem jakiegoś malucha. Kozuchy natomiast starają się upolować rogami nieswoje dziecko, dlatego każda z nich wychodzi na uwięzi, żeby Maja, Fuks i Lutek mogli się poznać i pobrykać razem. W tą niedziele, odwiedziła nas dziesięcioletnia Kasia, każdą chwilę najchętniej spędzałaby z kózkami, nawet Fidel jej nie straszny. Siedziałyśmy sobie tak we dwie w marcowym słoneczku, gawędząc i przypatrując się tym brykającym kózkom, aż w pewnym momencie Kasia zadała mi pytanie.
-Jolu, a po co Wam Fidel? Przecież on nie daje mleka.
Hmmm... pomyślałam sobie, jak tu dziesięcioletniej dziewczynce wytłumaczyć, skąd się wzięły te małe brykacze i jaki w tym udział miał Fidel? Zaczęłam mówić, patrzyła na mnie swoimi pełnymi zrozumienia oczami i w końcu stwierdziła, że w takim razie Fidel jest bardzo potrzebny, tak więc przy okazji brykających kózek odbyłyśmy małą lekcję biologii. Jak patrzę na te maluchy kozie, pełne radości i chęci poznawania świata, przychodzą mi na myśl dzieci. One tak nieskrępowanie potrafią czerpać radość z każdej chwili, cieszyć się śniegiem, słońcem, odważnie brnąć w zaspy. Ciekawam, ile w nas jeszcze zostało z tej szalonej, radości życia.



















Kasia z Fuksem








Agatka, mała górska piechurka








A w górach wciąż piękna zima, Gorce, uwielbiam te rozległe polany.











Schronisko na Turbaczu

Pozdrawiam serdecznie Wszystkich zaglądających w progi jolinkowa i mam nadzieje, że to mój ostatni zimowy post, bo ja chcę już wiosny :)

50 komentarzy:

  1. Jolu droga, wprost bajecznie u Ciebie. Koziołki maja tu jak w kozim raju. Pod czujnym okiem mam i tak wspaniałej opiekunki - mamy jaka jesteś Ty. zima cudnymi widokami się żegna u Ciebie i mam nadzieję, że niedługo zobaczysz, krokusy, przebiśniegi i zawilce. Pozdrawiam Cię bardzo gorąco i miłego wieczora życzę, Grzegorz. ;-).

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczne zdjęcia, zazdroszczę takich widoczków :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jolu a po co Wam Fidel ? Pokazałaś tą sytuacja i pytaniem Waszego małego gościa ,jaką w tych najprostszych (podstawowych)sprawach dzieci ze wsi maja przewgę nad tymi miejskimi odciętymi od natury,upchnięte w nierealny nie naturalny ,,miejski świat".A takich sytuacji w których ta przewaga się jaskrawo ujawnia jest caaała masa.Śmiejemy się zawsze gdy słyszymy ,,bo te dzieci ze wsi to takie biedne,nie mają..."
    Jest to też odpowiedź na pytanie dlaczego świat wpadł na pomysł i konieczność tworzenia ,,Zielonych Szkół"
    Zdjęcia Karpackiego stadka są przepiękne.
    POZDRAWIAMY :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Grzesiu,czekam już tej wiosny, żeby kózki mogły pobrykać, a ja zająć się ogrodem.
    Zoisu i Januszu, obserwuje to zjawisko i stwierdzam, że miejskie dzieci są uboższe o wiele doświadczeń, czasami mam wrażenie, że żyją na innej planecie, oddychają innym powietrzem i tak mało wiedzą o otaczającym ich świecie. Mało i zarazem więcej niż ja w dziedzinie komputerów, komórek, całej tej elektroniki, ale czy ta wiedza jest im tak bardzo potrzebna. Dlatego ciesze się, że mogę pokazywać im kawałek innego, ale przecież naszego wspólnego świata i one są go bardzo ciekawe, ten świat z reguły im się podoba i ruszają na jego podbój.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robisz piekna robotę z takimi dzieciakami :) Jak by to nie zabrzmiało to ratowanie przyszłości ziemi :)

      Usuń
    2. Myślę, że dzieci, które do Was docierają wcale takie "ubogie" w wiedzę i poznanie nie są... Te, które są i takie pozostaną nigdy nie trafią w takie miejsce ani jemu podobne bo ten rodzaj "ubóstwa" jest niestety odziedziczony... Pozdrawiam:) Kasia

      Usuń
  5. magicznie macie .. też kiedy będziemy tak mieszkać :) pięknych dni życzymy
    ps. kózki są rozkoszne ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wysyłamy do Ciebie Panią Wiosnę, bo u nas już zadomowiona mocno. :-) Krokusy a i owszem i inne takie forsycje już szykują się do pokazania światu. Ale u Was ta zima nie dość, że faktycznie w pełni to jeszcze w pełnej krasie.
    Fidel jest BOOOSKI. Dawno na niego nie patrzyłam. Ale to prawdziwy kozi przystojniacha.
    A o młodziakach mogłabym pisać i pisać i zachwycać się i piszczeć z radości, więc już dam sobie spokój. :-)
    pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  7. no i wpisałam Ci komentarz i to całkiem pokaźny z zachwytami nad koźlą familją ale mi wziął i się wciął tj. jakiś błąd się pojawił na bloggerze.
    No nic!!!! pozdrawiamy WAS i tylko powtórzę, że FIDEL to MEGA PRZYSTOJNIACHA :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. a jednak się wziął i odnalazł :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Brykające kózki o poranku jak nic potrafią wprawić dobry nastrój:-))) Mnie osobiście odrobinę przeraża zamiar zmiany programowej w liceach ( tak a'propos młodzianów w różnym wieku"... Plan jest taki, żeby wprowadzić jeszcze dalej idącą specjalizację. Czyli dla humanistycznej klasie połączony blog z fizyki, chemii, i biologii, dla bio-chem, połaczony polski z historią, a dla mat fiz to już sama nie wiem, co połączą. Toż to gamonie wyjdą z tych szkół!
    Asia z Siedliska pod Lipami

    OdpowiedzUsuń
  10. Kasiu, masz racje, to dorośli pokazują dzieciom różne światy, dlatego dobrze, że mogą one nie tylko uczyć się jak przejść przez ruchliwą ulicę, ale też: skąd się bierze mleko, śmietana, ser, jak wygląda życie zwierząt, skąd na naszym stole pojawia się chleb. Dzieci są bardzo ciekawe tego wszystkiego i najlepiej, jak mogą choć na krótko zbadać te tematy wszystkimi zmysłami, to znacznie lepsze, niż sucha wiedza książkowa. Bardzo nie chciałabym, żeby u nas było tak, jak w Ameryce, że jemy tylko to, co z supermarketu. Opowiadała mi znajoma, że gościła dziewczynkę mieszkającą w Stanach i był z nią wielki kłopot, ponieważ nie chciała jeść niczego, co nie było z pudełka, tudzież kartonu. Poczęstowana lodami zrobionymi w domu, oświadczyła, że ona ich nie zje, ponieważ nie są ze sklepu. Te same lody przełożone sprytnie do plastikowego pudełeczka zjadła z wielkim smakiem. Nie twierdzę, że to źle mieszkać w mieście, jest wieś i miasto, ale fajnie by było, żeby te dwa światy przenikały się nawzajem, żebyśmy umieli odnaleźć się w każdym z nich i z każdego czerpać, to, co dla nas najlepsze, a żeby tak było, musimy zacząć od dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  11. Są tak bielutkie, że gubią się na śniegu, wszystkie malutkie stworzenia budzą w człowieku tkliwość, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  12. No i znów się pozachwycamy TYMI cudami natury:)Przecudownie się prezentuje zwłaszcza ten najmłodszy przychówek.
    Czytając komentarze nie mogę się z pewnymi rzeczami zgodzić.Oczywiście że zdarzają się i takie skrajne przykłady jak te opisywane.Chodzi mi o brak wiedzy u dzieci i młodzieży wychowującej się w mieście, na tematy wsi.
    Żadna "Zielona szkoła" nie zastąpi tego co zostanie dzieciom przekazane w rodzinie.Od czego są rodzice,babcie dziadkowie i cała rodzina??
    I niech mi nikt nie opowiada o zapracowaniu,braku czasu ewentualnie innych przeszkodach.Dla chcącego......
    Moje dzieci (obecnie dorośli ludzie) od małego wiedzieli co znaczy "mieszkać na wsi".Jakie są tego obowiązki i przywileje.Wiedzieli co znaczy szacunek dla drugiej osoby a zwłaszcza Jego pracy, bez względu na pochodzenie i kolor skóry.
    Z tego co widzę starają się te wartości przekazywać następnym pokoleniom.
    W moim otoczeniu nie jesteśmy absolutnie żadnym ewenementem.Takich jak nasza rodzina, kochających wieś nie tylko tą z ładnych obrazków jest naprawdę dużo.
    Przepraszam za te wywody ale musiałam:)
    Pozdrawiam najserdeczniej, posyłając troszkę promieni słonecznych z Mazowsza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możemy się z Tobą założyć że dziś nie są to już skrajne przykłady.
      Znamy osobiście przypadki że dziecko w wieku 15-16 lat (na zielonej szkole)pierwszy raz w życiu chodzi po lesie(dodać trzeba ze łzami cieknącymi po policzkach).

      Usuń
    2. Nie będę się zakładała,ponieważ WAM wierzę.Znacie ten problem jednak bardziej.I rzeczywiście chce się płakać nad rodziną tej młodzieży:((((((((

      Usuń
  13. Jutka, nie wszystkie dzieci mają takie babcie, jak Ty :) i nie wszystkie boją się krowy, tudzież zatykają nosy jak wchodzą do obory, jest tak i tak, tylko cała sztuka w tym, żeby jedno tak, nie wzięło góry nad tym drugim, dlatego zgadzam sie z Tobą, że jest to zadanie dla całej rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  14. NIECH DZIEŃ DZIŚ
    SŁOŃCEM CI GRZEJE
    BUDZĄC WIOSENNĄ NADZIEJE
    SERDECZNIE I GORĄCO POZDRAWIAM
    UŚMIECH SERCA ZOSTAWIAM...

    OdpowiedzUsuń
  15. No to w końcu zrozumiałam kogo mi przypomina mój synek - tych oto małych brykaczy :) Są cudowne i potrafią nadać cudny nastrój na cały dzień. Czekam na swoje i boję się: jak uratuje przed nimi sad?

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej, śliczne zdjęcia. Wiosna idzie już do Was, ale ma daleka drogę. A ta zima piękna jest. U mnie śniegu już nie ma, ale zimno jest. Dziś w nocy było -10 stopni. Owce rano wyglądają jak takie wielkie oszronione białe kule na cienkich czarnych nogach.

    Kozia rodzinka zachwycająca. Bardzo lubię kozy, a te bielutkie jak śnieg szczególnie. Śliczny przychówek Ci się trafił, ale z takiego ojca i matki to nie dziwota. Zazdroszczę trochę, choć i mnie atrakcji zwierzęcych nie brakuje. Nie mogę się doczekać kiedy wszystkich zobaczę na żywo.

    To ja też dorzucę kamyczków do ogródka. Od wiosny do jesieni przyjeżdżają do mnie dzieci z przedszkoli i szkół podstawowych z miast i wsi na różne warsztaty. Są też takie dzieci, które nie chcą wejść na pastwisko, bo są tam "kupy owiec", a one mogłyby nie daj boże w nie wdepnąć, a "zwierzęta w ogóle są śmierdzące i można się od nich zarazić wszystkimi chorobami", "zwierząt to nie powinno w ogóle być, bo robią alergie" (to tylko 3 cytaty). Cóż rzec na takie dictum? I co nam to mówi o rodzicach tych dzieciaczków. Zajęcia odbywają się na swieżym powietrzu, pod wiatą, na łące, ale dzieci korzystają też z domu. Widok pieca w kuchni i brak kuchenki gazowej czy elektrycznej wywołuje niemałą sensację. Często pytana jestem czy jestem bardzo biedna, bo muszę tak palić w piecu codziennie, sama robię masło i piekę chleb, a przecież mogłabym kupić w sklepie. Pół biedy jeśli tak myślą dzieci, jest szansa, że jeszcze zaczną rozumieć, ale jak tak się nade mną litują nauczycielki z miasta, to ręce opadają. To oczywiście takie "kwiatki".

    Przepraszam, że tyle naskrobałam, ale tak mnie naszło. Serdecznie i słonecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. To bardzo sztuczny podział - na dzieci wiejskie i miejskie. Bo o jakich wiejskich jest mowa? Tych co całe popołudnia spędzają przed komputerem, marząc o cudownym miejskim życiu? Czy o tych, które uczą Weronikę "jak porządnie rozdeptać żabę"? Czy tych, które brzydzą się pogłaskać śmierdzącą kozę?
    Rodzice tych dzieci nie robią masła i nie pieką chleba. Są szczęśliwi, że już nie muszą pracować tak ciężko, jak dziadkowie.

    Wszystko się pokrzywiło i wypaczyło.
    O wiele łatwiej jest, w "plastikowym" miejskim dziecku, mądrych, czujących rodziców, rozbudzić fascynację naturą niż spróbować wytłumaczyć rdzennie wiejskiemu, czym jest szacunek dla życia zwierząt i umiłowanie przyrody. Toż to jakieś bzdury, pani! Z miasta przyniesione.
    Tak więc w pełni się zgadzam, że tylko rodzina i mądra szkoła. Nie miejsce zamieszkania.
    Ludzie wsi, musieli zatracić prawie całą swoją wrażliwość, żeby móc przetrwać w morderczych nieraz warunkach życiowych. Nie zachwycają się baśniowymi borami i zdecydowanie wolą ścinać drzewa dobrymi spalinówkami, niż siekierą i piłą.
    A najlepiej się pali ponad stuletni starodrzew.
    Kochają swoje kuchenki gazowe i pralki automatyczne. I wszelkie "zdobycze cywilizacji", które pozwalają im nie harować morderczo od świtu do nocy. Jedyne, czego często szczerze żałują - to zdychania relacji międzyludzkich.
    Mają proste, użytkowe podejście do przyrody i zwierząt. Nie mogli inaczej.
    Te dzieci, które okaleczają zwierzęta, chyba nawet nie są, w naszym rozumieniu okrucieństwa, okrutne. Nikt im nie powiedział, że życie żaby, czy małego kotka, ma jakąkolwiek wartość. Gdyby rozczulali się nad żabą, ciężko by im było pomóc rodzicom przy zarzynaniu świni.
    A ponieważ świat nigdy nie jest czarno biały, więc znam (moi sąsiedzi) wiejskich ludzi, którzy są całkowitym zaprzeczeniem powyższych wywodów :)
    Myślę, Jolu, że cała nadzieja w takich ludziach jak Ty i Tobie podobni, bo chyba nie jesteś fanatyczką ani jednej, ani drugiej strony.
    No to czerpmy i ze źródeł naturalnych i mądrze korzystajmy z cywilizacji, bo ponoć złoty środek jest najlepszy. I nie potępiajmy nikogo.
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  18. Rogata Owco, to ludzie tutejsi dziwują się, że nam się chce chcieć i mieszkać w trudnych warunkach.
    Magdo nie jestem i nigdy nie będę fanatyczką, kocham dzieci i zwierzęta, wszystkie dzieci. Teraz granica między wsią a miastem zatarła się prawie zupełnie, bo na wsi w wielu przypadkach żyje się lepiej niż w mieście, w każdym domu jest komputer i telewizor i te dzieci wzdychają do miastowych wygód, dlatego takie miejsca jak nasze pustoszeją, nie ma komu gospodarować. Dlatego ja się ciesze, że są dzieci, które chcą obcować ze zwierzętami, że mają do mnie zaufanie i zadają pytania i marzą, że kiedyś jak będą dorosłe chciałyby mieć farmę. Dlatego nie potępiam, daleka jestem od tego, dawnej wsi już nie ma i chyba nie ma szans, by cokolwiek się zmieniło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie tak! Być może przyszłość terenów wiejskich będzie w rękach tych dzisiejszych dzieci, które kiedyś były u Ciebie lub na Zielonej Szkole u Owcy Rogatej. Na wsiach zamieszka coraz więcej mieszczuchów, którzy widzą w tym ginącym świecie, skarby.
      A w tym czasie, może miasta pokażą wiejskim migracjom, oprócz strasznego oblicza korporacyjno-przemysłowego, to co mają najlepsze - muzykę, teatr, cuda architektury i kultury miejskiej. Czy są Nie-Zielone Szkoły, dla wiejskich dzieci przyjeżdżających do miast?
      Być może taka Wymiana, to utopia, ale może nie ... ?

      Usuń
  19. Ale wywiazala sie dyskusja! zgadzam sie, dzieci trzeba uczyc od urodzenia, ze istnieje swiat zwierzat i roslin i ze jest on bardzo piekny i bardzo potrzebny. JA mam dwie wnuczki i od urodzenia wprowadzalismy je w nature i wyniki sa cudowne...sa bardzo wrazliwe na wszystko co sie dzieje wokol w przyrodzie.
    A kozki bialuskie! przesliczne...i zdjecia cudne ..bardzo piekne es to Wasze miejsce! pozdrawiam z wiecznie wiosennych And.

    OdpowiedzUsuń
  20. I jeszcze jedno mnie cieszy, gdyby nie jolinkowo i to, co staramy się tu robić, byłabym uboższa o pewne doświadczenia i obserwacje, a gdyby nie blog, nie miałabym okazji poznać Waszego zdania na różne tematy, przecież sama się wciąż uczę, chociażby odpowiadać na "trudne pytania".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :):):)
      Dlatego oprócz lasów, łąk jezior, GÓR, pralki, kuchenki i ciepłej wody, kocham też swojego kompa!
      :):):)

      Usuń
  21. Ehhh... to sobie pooglądałam. Chociaż to ! ;-)
    Koźlątka brykające na śniegu, to niecodzienny widok. Aż się chce wyściskać. :)

    A co do podziały na ludzi żyjących na wsi i w mieście, to... pomimo,o że teraz jakaś moda na porzucanie miast, to mimo, że nie lubię chodzić z prądem, chętnie bym się wyprowadziła. Nie zawsze jednak można, niestety.

    OdpowiedzUsuń
  22. Jolu! Musi już przyjść wiosna z zieloną trawką, bo białe kózki na białym śniegu się zlewają ;)
    Rewelacyjne Twoje stadko!

    Kochani, wydaje mi się, że mądry człowiek, niezależnie czy mieszka na wsi czy w mieście potrafi przekazać swoim dzieciom wiedzę o zwierzętach, roślinach, obyczajach, tradycji... Często bywam na wsi i te życie nie jest mi obce. Niestety wciąż obce jest mi podejście do zwierząt wielu, wielu wciąż jeszcze osób. Byle jakie psie budy, krótkie, wrzynające się łańcuchy, woda zamarznięta w misce itp itd. Obrazki z tegorocznej zimy. Czasem się zastanawiam, czy tylko mieszczuch widzi takie rzeczy?
    Pamiętam z dzieciństwa takie obrazki: krowy stojące po kolana w gnoju, chlew tak śmierdzący i ciemny, że nawet świń nie można było dojrzeć... Uważam, że nie ważne gdzie się mieszka, ale co rodzice przekażą swoim dzieciom. Znam fantastyczne osoby, które mieszkają od zawsze na wsi - ich dzieci mają wspaniałą wiedzę, nauczone są szacunku do przyrody. I odwrotnie - urodzone mieszczuchy, którzy zauroczenie wsią wybyli z miast - Ci się sprawdzają cudnie :)
    Ale, mam takie szkolne, miejskie dzieciaki, co to nie wiedzą skąd biały serek, co to źrebiątko - tyle, że to pierwszaki i one jeszcze nie wiedzą. Dlatego niech żyją 'zielone szkoły', bo nie każdy ma rodzinę na wsi :) Jednak szacunku do przyrody trzeba uczyć już małego człowieczka od samiuśkiego począteczku. A są nawet takie przypadki, że niektórzy wysysają to z mlekiem matki ;)
    Pozdrawiam cieplutko
    Kasia. K.

    OdpowiedzUsuń
  23. Tak, Magda napisała już wszystko, co ja mogłabym... Po przeprowadzce na wieś najbardziej rozczarowałam się nie trudnościami codziennej egzystencji, ciężką zimą, nie konfrontacją z naiwnymi marzeniami, ale - ludźmi i ich podejściem do przyrody. Staram się to rozumieć, ale czasem trudno pogodzić się z bezmyślnością czy bezinteresowną złośliwością...
    Kózki piękne, duże i małe bez wyjątku, oczywiście wiesz, że zazdroszczę i ślinię się do tych zdjęć ;-))
    U nas już prawie wiosna, niebawem przyjdzie i do Was, ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  24. Jolu, moi sąsiedzi na początku też się dziwowali, a teraz to chętnie jedzą chleb z pieca naszego, pieką w nim ciasta drożdżowe. Jak robię masło i sery to przecież sama tego nie zjem, bo jem niewiele, więc rozdaję. Bardzo im smakuje, chętnie też opowiadają o tym, jak kiedyś się u nas żyło. Na wszystkie imprezy okoliczne piekę chleby. Cała okolica jest dumna tej naszej wiejskiej piekarni (bo mówią o niej "nasza"). W sąsiedniej wsi kobiety chciałyby się spotykać i prząść wspólnie, tak towarzysko. I jesienią będziemy prząść, wełnę z moich owiec. Prócz jednej 93 letniej żadna nigdy nie przędła, bo to młode dziewczyny. Ludzie, których tu poznałam są w porządku. Dbają o swoje zwierzęta, w większości koty, psy czy kury, przygarniają bezdomne. Kochają pralki, zmywarki i telewizory, a ja im się wcale nie dziwię, dlaczego miałabym się dziwić, pralkę mam też i ja (od niedawna). Dzieci wiejskie, które znam też trzymają własne zwierzęta, czasem króliki, czasem kury i gołębie. I lubią przyrodę. Są bardzo dumne ze swoich podopiecznych. Nie wiem, może trafiłam do raju... Jestem daleka od potępiania kogokolwiek. Różne są modi vivendi. Wkurzają mnie ludzie myślący stereotypami, szczególnie jeśli są to nauczyciele. A takich czasem goszczę. Nie jestem zwariowaną miastową, która chce Wisłę kijem zawracać, ani fanatyczką produktów własnych. Moje wiejskie życie jest terapią dla mnie. Dzięki niemu jestem w miarę zdrowa. I to też mówię odwiedzającym mnie dzieciakom i dorosłym. Chyba rozumieją. Nikogo nie potępiam. Każdy żyje tak, jak jest dla niego dobrze, jeśli ma wybór albo tak, jak może. Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  25. Joluś,kózki śliczne..krajobraz zimy piękny..u mnie niestety szaro i buro....pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  26. Oj, rzeczywiście u Was zima w pełni:) a i maluchy już całkiem duże:)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  27. Witam!
    Piekny blog, piekna chata, kozki cudne i krajobrazy zimowe jak u mnie :)
    Kozlatka sa przeurocze, ogladalam z kilka razy te zdjecia, wywoluja usmiech na twarzy.

    Bede wpadac tu czesciej.
    Pozdrawiam z zimowej Szwecji!

    OdpowiedzUsuń
  28. Joluś, cudnie u Was!!! Ślicznie się prezentują kózki na śniegu...ale mają raj u Was!!! Zazdroszczę narciarskich wypraw:) Pozdrawiam cieplutko:)))

    OdpowiedzUsuń
  29. Przepięknie wyglądają te śnieżnobiałe maluchy na śniegu. Faktycznie śniegu u Was sporo. U nas też dziś trochę jeszcze popruszyło. Muszę przyznać że czyta się tego bloga jak fajną książkę. Pozdrawiam i wszystkiego najlepszego w dniu naszego święta.

    OdpowiedzUsuń
  30. Zielona Milo, dzięki.
    Craft Lover, to największy komplement jaki kiedykolwiek usłyszałam, bardzo mnie cieszy, że ta moja pisanina ma jakiś sens, dziękuje :)
    Sylwio, zapraszam czym chata bogata, będzie mi bardzo miło :)
    Dziękuje Wszystkim zaglądającym do nas, Wasze komentarze są dla mnie bardzo ważne.

    OdpowiedzUsuń
  31. Jolu droga. Wszystkiego najlepszego z okazji dzisiejszego dnia ale nie tylko na dziś. Spełnienia marzeń,radości,spełnienia i pogody ducha. Dziękuję, że jesteś,że czasem dajesz mi nadzieje, dziękuje. Grzegorz.

    OdpowiedzUsuń
  32. Jakie piękne widoki, jaki cudny i inny świat od tego w którym przyszło mi żyć. Patrząc na zdjęcia zatrzymuję się i przenoszę myślami w całkiem inną rzeczywistość i tak mi błogo...

    OdpowiedzUsuń
  33. Choć nie lubię Jolu zimy, Twoja mnie zachwyca. Widoki piękne, a kózki wszystkie śliczne i bielutkie jak śnieg. Pozdrawiam cieplutko.Ania:)

    OdpowiedzUsuń
  34. Witaj Jolu, cieszę się,że koźlaczki, które przyszły na świat w czasie naszego pobytu u Was rosną i cieszą Wasze oko. Zima już odchodzi, także i u Was będzie za chwilę to czuć. Napisałam Ci maila z podziękowaniem za pobyt, ale odpowiedzi się nie doczekałam, więc piszę na blogu :) dom baaardzo gościnny, pyszne jedzenie, prawdziwie przyjazna i rodzinna atmosfera - bardzo dziękujemy. Prześlij mi kochana przepis na Twój pyszny chleb, bo mnie Jacek męczy, żebym upiekła jakiś inny:) pozdrawiamy Was bardzo serdecznie z Krakowa. Iwona i Jacek

    OdpowiedzUsuń
  35. Piękne małe dzieciaki! Wyściskaj i wydrap za różkami ode mnie!

    OdpowiedzUsuń
  36. Jak pięknie u Ciebie. Taki dom to ma klimat. A kózki są śliczne i takie bielutkie. Tylko pozazdrościć.
    Pozdrawiam z domu pod brzozą
    Kaśka

    OdpowiedzUsuń
  37. Rogata Owco, jakoś żyjemy, ale czasu to szczególnie gospodyni nie starcza, nareszcie spłynął śnieg i trza w ogrodzie zasuwać i w chałupie i w koziarni, kózki na spacery wyprowadzać, ale wkrótce się ozwe, mam zaległą historię do opowiedzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  38. A Iwonka się maila w końcu doczekała :) Dziękujemy Wam baardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  39. Pięknego i słonecznego dnia życzę Jolu. wiosenne buziaki posyłam. Co u Was słychać? Pewnie ogrom wiosennych obowiązków strasznie Was przytłoczył, bo dawno nic nie pisałaś, a ja okrutnie się za Tobą stęskniłem. Buźka, Grzegorz.

    OdpowiedzUsuń
  40. Będzie coś, będzie?
    Pozdrowienia prawie trawiaste!

    OdpowiedzUsuń