piątek, 21 października 2011

W drodze do Betlejem...




Gdy październikowa mgła wpełza wieczorami w doliny, miesza się z dymem z kominów, po czym rozlewa leniwie pośród domów Tokarni, Zawadki, Krzczonowa czy Łętowni, na zboczach gór, zaczynają migotać pojedyncze światła. To przysiółki, osiedla, role - czasem kilka, a czasem tylko jedna, pokrzywiona przez lata trwania chałupa. Rozrzucone wysoko ponad głównymi zabudowaniami wsi,  bliżej z nich do lasu niż do głównej szosy, niektóre od ponad stu lat, niektóre postawione na miejscu starej, ale zawsze na tej samej, kamiennej podmurówce, która wygląda jakby jakiś wymodlony cud utrzymywał ją w pionie. Tak, Sabały, Jugi, Tajsy, Muchy, Jantosy, Jaworzyny - te nazwy wpadają w ucho, przypominają nazwiska pierwszych gospodarzy, którzy karczunkiem lasu zdobywali ziemię pod uprawę, potem orali pole i czekali na zbiór, budowali zagrody, rodzili dzieci i starzeli się wraz z własnymi domami. Niewielu ich można jeszcze spotkać, poumierali albo wyprowadzili się do córek czy synów, którzy już dawno wybrali łatwiejsze życie w dolinie lub mieście. Mogę łatwo ich poznać po twarzach wyrzeźbionych bruzdami lat spędzonych na roli, spokoju - bo przeżyli tyle, że nic gorszego już ich spotkać nie może, i spojrzeniu pełnym wiary, że jeszcze w tym roku starczy sił by zasiać a potem zebrać zboże i przygotować się do zimy.
Patrzę na te migocące światła pod lasem Kotunia, Cyrli, Ostrysza, próbuję je liczyć ale każdego roku gubię się w rachunku, każdego roku mniej się ich zapala...






















 Na naszej drodze do Betlejem często spotykamy ludzi, którzy chętnie wdają się w rozmowę, opowiadają o swoim życiu, tu w górach, w tych odległych zakątkach, są życzliwi i tacy prawdziwi, w ich oczach często widać łzy. Starsza kobieta opowiedziała nam o swoim życiu. Została sama, jej mąż zmarł dwa lata temu, dzieci wyprowadziły się, "poszły na dół", gdzie życie jest łatwiejsze. Starszy syn chciał zabrać matkę do siebie, ale powiedziała nam, że "starych drzew się nie przesadza, tu żyłam przez wiele lat i tu zostanę dopóki sił i zdrowia starczy". Jej jedynymi towarzyszami są dwa psy i krowa. Na pożegnanie powiedziała - "Gdyby nie ta krowa, już dawno bym zwariowała"
Gdzieś w bok od osiedla Kocury, stała jedna chałupa - Betlejem, tak nazywało się to miejsce. Dowiedzieliśmy się, że nazwa wzięła się stąd, że mieszkańcy tego domu wędrowali do niego jak do Betlejem, teraz ślad nie został po ludzkiej osadzie. Pomyślałam sobie, że każdy ma tu swoje Betlejem.
Opuszczamy osiedle Kocury i drogą wśród pól i łąk jedziemy na Dział Wyżny, stąd przez bukowy las wrócimy do domu na nasze Jaworzyny.




























 Na polach Działu spotkaliśmy starszego człowieka, który orał pole, chętnie wdał się z nami w pogawędkę, znał nas dobrze, wiedział, że mamy kozy i mieszkamy w domu po sołtysce. Zaczął opowiadać, jak to kiedyś Anielka prosiła go, żeby przywiózł jej worek ziemniaków. Załadował więc worek na furę i dalej przez bukowiec na Jaworzyny, wchodzi do chałupy, drzwi pootwierane szuka, woła, Anielki ani śladu. Postawił worek koło pieca i miał wychodzić, ale usłyszał zza uchylonych drzwi do stajni jakąś rozmowę. Wszedł do środka, a tam Anielka krowę po czole głaszcze i tak do niej przemawia "moja ty śliczna" a krowa muuu.. jej odpowiada.
"Bo każdy człowiek musi mieć drugie stworzenie, a jak człowiek zwierze polubi, to ono zna jego myśli" - tak powiedział i zaczął snuć opowieść o swoim koniu.
"Miałem kiedyś konia, był z nami 12 lat. Starość była dla niego nielekka, już ledwie chodził. Mówię któregoś dnia do syna, żeby zadzwonił do tych, co konie zabierają, żeby po niego przyjechali. Położyłem się spać, w nocy żona raban robi i mnie woła, że koń w sieni stoi. Wyszedłem, a on na mnie spojrzał, łeb odwrócił i ledwie do stajni doszedł".
"W latach pięćdziesiątych przed zimą chodziłem z bańką 50 litrową po naftę do lampy, na Więciórkę, ta nafta musiała nam starczyć na całą zimę. W chałupie była jedna lampa i jak się szło do stajni obrządek robić, to w chałupie reszta po ciemku siedziała".
Jego oczy śmieją się, siedzi na miedzuchu i opowiada, a koń Łysy odpoczywa po orce. Pięknie tu - mówię. "Takie uzdrowisko, śmieje się".

W drodze na Cyrle.















































A to już nasza Zawadka, osiedle Muchy.






























Opuszczone Jantosy





















Zawadka - rola Pękale












Zawadka






...





43 komentarze:

  1. Kochana ja zawsze myślałam że u mnie jest już koniec świata( w dobrym tego znaczeniu) ale jak widzę Twoje zdjęcia to teraz wiem że nie;-).Pewnie że w mieście jest łatwej i bez większych problemów się żyje, bo nie trzeba odśnieżać ani martwic się o opał. Ale wiesz sama że wieś ma swój urok i czar. Ja ten urok właśnie uwielbiam choć i ja nieraz miałam już dość jak zadęło śniegiem i Artek do szkoły nie pojechał.
    Ale tej ciszy i widoków (choć nie mam takich pięknych jak TY) nie zamieniłabym za żadne skarby świata.
    Piękne zdjęcia i super wycieczka.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. piękna droga, widoki, chaty, i prawdziwi niezabiegani ludzie..

    OdpowiedzUsuń
  3. i nie wykupują tych opuszczanych chat?

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepiękna, "niezepsuta" kraina! Prawdziwa, z prawdziwymi ludźmi. To cud, że się uchowała i nie została rozdzielona na działki pod dacze Krakowian. Widać chroni ją jakaś magia ...
    Bardzo smutna jest śmierć niechcianych domów. Taka powolna i bez możliwości ukrycia się.
    Wspaniały, poruszający mocno wpis!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny "koniec świata" , dobrze się wędrowało z Twoimi opisami. Domy marzenia...

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj Kochana jak zwykle mnie rozczuliłaś.Oglądam te piękne widoki,właśnie budzi się dzień i niebo jest bardzo podobne do tego nad Zawadką - rola Pękale.Bywając kiedyś bardzo często w górach ,miałam okazję widzieć jak ciężka jest praca na roli.Do dziś pamiętam moje przeogromne zdziwienie, widząc po raz pierwszy "sprowadzany" ze stromej góry wóz z sianem w czasie żniw.Chylę czoła przed tymi ludźmi.
    Myślę że każdy z nas ma "Swoje Betlejem" nie zawsze nawet zdając sobie z tego sprawę:)))
    Niech moje dzisiejsze serdeczności przeniosą się do Ciebie z tą mgiełką która się snuje nad Mazowszem:)))))))

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiem że mam źle ustawioną godzinę.Naprawdę jest 22-gi,raniutko:))

    OdpowiedzUsuń
  8. O jej, jeszcze pługi konne są u Was w użyciu. A my na kresach zachodnich zbieramy je jako przedmioty muzealne :-)
    Dziękuję za wycieczkę, zdjęcia piękne :-*

    OdpowiedzUsuń
  9. zapachniało pozytywizmem... sliczne zdjecia, choć pewno życie tam już nie zawsze takie jest...ale na pewno jest wolniejsze, i moze: pełniejsze??

    OdpowiedzUsuń
  10. Jacie ależ piękne miejsca i te chaty, cudowne zdjęcia! Jenadk po niektórych domach widać,że ludziom sie nie przelewa:(. Widoki zapierające dech...
    Pozdrawiam jesiennie, miłego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
  11. to prawda z tymi opowieściami o zwierzętach. a z końcem świata to już tak jakoś jest że piękny on i jednocześnie okrutny dla samotnika...

    OdpowiedzUsuń
  12. Pokazałaś cudny zanikający świat i ludzi ,którzy zrośli się z tym światem,są jego cząstką.Cieszę się ,że ci ,którzy tam przybywają ,mają takie serce i taką wrażliwość.Dziękuję za wzruszenia,których mi dostarczyłaś.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jolu piękne zdjęcia .Twoja opowieść a właściwie relacja ze spotkań z tymi cudownymi ludźmi...,przyznamy że zakręciła nam się łezka.Wspaniały ,przecudowny świat pięknych ludzi,jak bardzo szkoda że przegrywa z tą bylejakością i bezmyślną pogonią za fałszywym świtem ,kreowanym przez głupców.
    Jedyna nadzieja że nadchodzi wielka rewolucja , może da się jeszcze coś uratować , może nie wszystko stracone.
    POZDRAWIAMY SERDECZNIE WAS :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja dziś mam "płaczliwy" poranek, na pewno pełen wzruszeń ... Najpierw na blogu Elssie przy jej opowieściach o zwierzakach, teraz u Ciebie po przeczytaniu o koniu przeznaczonym na rzeź, jak to przyszedł popatrzec' właścicielowi w oczy ... Przepiękne opowieści, przepiękne krajobrazy, ludzie, których się "nie przesadza" ...

    OdpowiedzUsuń
  15. Wracam jeszcze raz, bo zapomniałam o krowach, a one są tak ważne w życiu niejednego człowieka ... Wychowałam się wśród nich, pamiętam jak pasły się na naszych łąkach, jak potulnie na wieczór szły pic' wodę do stawu, a potem do stajni ... Były też narodziny nowych potomków ! Teraz nie uświadczysz ani jednej krowy, nawet u sąsiadów ... Przykre.

    OdpowiedzUsuń
  16. Przepiękne opowieści...uwielbiam podglądać te widoki u Ciebie..działają na mnie kojąco!wzruszasz!
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  17. Jolu, czas na Twoich fotografiach się absolutnie zatrzymał i gdyby tylko nie atmosfera cyfry, która to usilnie przypomina o współczesności to mogłabym pomyśleć, że te zdjęcia wiele lat już mają. Historie, o których opowiadasz są wzruszające i powiem Ci, że jednym z poważniejszych argumentów, dla których zmierzamy powolnym krokiem ku Naszej Polanie. Takie opowieści mieszkańców seniorów godne są zapamiętania i kultywowania w formie legend dla potomnych. A że ostatnio moje posty inspirowane są zupełnie spontanicznie postami z innych blogów to ja już dzięki Tobie mam pomysł ma mój dzisiejszy wpis :-). Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  18. Uwielbiam do Ciebie wpadać;) i podziwiać, tak bardzo naturalne,swojskie tereny,piękną przyrodę w całej swej okazałości;),pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  19. Wilku, w wielu miejscach są już Krakusy, zresztą jam też krakowiaczek jeden, no teraz to już miejscowa ze mnie dziewuszka. Wiele miejsc jest naprawdę niedostępnych, tylko terenówka i to nie taka miastowa, wypasiona bryka, ona polegnie na tych drogach, albo się lakier zarysuje, bez dojazdu w zimie i myślę, że to odstrasza potencjalnych nabywców. Muszę powiedzieć, że miastowi są błogosławieństwem naszych Jaworzyn, gdyby nie kupili tych starych domów, pewnie już by ich nie było, a kto wie, może Jaworzyny podzieliłyby los opuszczonych Jantosów, a tak oprócz pięknych widoków mamy drewniane chałupy i wspaniałych ludzi dookoła, nie raz o tym myślałam i pisałam, że Jaworzyny są pod tym względem wyjątkowe, stanowimy wspólnotę, nie ważne, czy jesteśmy krakusami, czy miejscowymi. Walczymy o poprawę jakości drogi, odśnieżamy własnymi siłami, gmina tu biedna, wszystkie te przysiółki muszą sobie same radzić w zimie, do wielu nie ma dojazdu, bo nie ma komu i czym odsnieżyć. Tak wiele pięknych drewnianych domów, na tych rolach niszczeje i popada w ruinę.
    Ystin tak zapachniało - Konopnicką i mam nadzieje, że jeszcze nam tu trochę popachnie :)
    Zosiu, Januszu, to przepiękne miejsca, ludzie z sercem na dłoni i walący sie w gruzy inny, moim zdaniem lepszy świat. Od kilku dni rozmawiamy o tym z Tomkiem, mnie samą poruszyli Ci ludzie, radość w oczach staruszki, że może z nami porozmawiać, podzielić się samotnością i troską, łamiący sie głos dorosłego mężczyzny, kiedy opowiadał o swoim koniu. Wiem, że życie tu jest bardzo trudne, wiem, bo sama tu żyję, ale Ci ludzie nie narzekają nie wyklinają losu, przeciwnie, kochają swoje domy i ten swój kawałek świata. Szkoda, że cywilizacja to zniszczy i za kilka nie wiem, może kilkanaście lat będą stały w tych miejscach okrutne kurioza z kolumnami i kostką przed domem, zresztą już stoją, ale ich nie warto pokazywać.

    OdpowiedzUsuń
  20. Riannon, w takich miejscach, ludzie jeszcze używają pługów konnych, pola tu strome i nachylone niemożliwie, traktorem strach wjeżdzać.
    Jutka dziekuję za serdeczności, ja też mam źle ustawioną godzinę i nie wiem jak to ugryźć, a niech tam sobie będzie :)
    Marlano, jak przyjedziecie do nas wiosną, to powtórzymy tą wycieczkę, wtedy sama poczujesz jak smakuje życie w górach :)

    OdpowiedzUsuń
  21. aj tam, pewnie, że Marleno, a może Nasza Polano :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Aż oczy zrobiły mi się wilgotne Podziwiam twój styl pisania - piękny , będę tu częściej zaglądać . Lecę do wujaszka "google" zapytać , gdzie znajduje się to cuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuudnemiejsce . Tak po cichu to troszkę ci go zazdroszczę

    OdpowiedzUsuń
  23. Jolu tak się nostalgicznie zrobiło, z jednej strony piękno miejsc które co dzień przemierzasz, z drugiej smutek i zaduma ,nad czasem i tym co za sobą niesie, zmian, migracji, komercji. Cieszę się, że jeszcze ktoś chce dźwigać trud życia, w tak niedostępnych miejscach, wiele razy zastanawiałam się nad ucieczką do takiego świata, w którym ludzie nie są sobie obcy, a życie układa się wedle pór roku. Dziękuję za tę wędrówkę, do miłego

    OdpowiedzUsuń
  24. nie wiem dlaczego chce mi sie plakac, wzruszyl mnie twoj post i ci umeczeni ludzie - a jednak im zazdroszcze
    Jolu wiem powtarzam sie, pieknie tam u was i tak prawdziwie
    mysle sobie, ze blisko Boga
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  25. Ale nam fajną wycieczkę zrobiłaś :)
    historia z krową i koniem mnie wzruszyła :)
    Piękne i zarazem trudne te Wasze Jaworzyny
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  26. No co można napisać, skoro nawet dech zapiera z zachwytu. Mieszkacie w Raju.

    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  27. Jolu, piękny i jakże smutny post okraszony cudnymi fotkami pełnymi ciepła, ludzkiej historii, otaczającej przyrody i tego co, niestety, odchodzi. Szkoda:(((
    Dziś to ciekawa notka, a jutro... kronika.

    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  28. jakbym nie miał tu chatki to bym się tam przeniósł :)..a nie było osuwisk na wzgórzach?

    OdpowiedzUsuń
  29. byłem kiedyś w Żegiestowie Zdroju, łaziło się po okolicach.. i Krynicy Górskiej..pięknie..

    OdpowiedzUsuń
  30. Bardzo smutno mi się zrobiło, Jolu, napisałaś przepiękny post o przemijaniu i jego nieuchronności, mimo przecudnych krajobrazów, chat z niebiesko pomalowaną gliną, dróg wiejskich, pól i lasów, i kolorów jesieni. Człowiek zaczyna inaczej patrzeć w przyszłość, odchodzą bliscy, przyjaciele, ukochane zwierzęta i my zbliżamy się powoli do starości, kiedyś nie myślałam o tym, a teraz coraz częściej. Październik, mimo swego piękna, był dla mnie smutny, odeszła moja mama, teraz musiałam pożegnać Maksa, dzisiejszy poranek skropiony łzami, ale to jest życie, wszystko minie, jak mawiał mój ojciec. Pozdrawiam bardzo serdecznie i ciepło, pewnie nutka mojego smutku już doleciałą na Jaworzyny, pa, Jolu.

    OdpowiedzUsuń
  31. Wilku osuwisk u nas dzięki Bogu nie było, niedaleko w Lanckoronie poleciało wiele chałup, fajnie byłoby Cię mieć blisko, ale ty już serce zgubiłeś tam gdzie Twoja chata i Saba i ten Twój mały świat.
    Tomaszowo, masz rację, ale mimo wszystko szkoda tego.
    Go i Rado, jest tu pięknie, ale i życie trudne.

    OdpowiedzUsuń
  32. Marysiu, ja odsuwam myśli o starości na później, chociaż modlę się o zdrowie, bo bez niego nie dalibyśmy tu rady, mam nadzieję, że kiedyś moja Marika zechce mi pomagać, jakby co...

    OdpowiedzUsuń
  33. ale dorzucę łyżkę dziegciu..raz jak pojechałem maluchem połazić po szczytach, zostawiłem autko przy drodze koło jakiejś chałupy, i jak wróciłem opona była przebita, widocznie stwierdzili, że to ich kawałek drogi był..
    I pamiętam jak z jakiegoś wzniesienia, w dole, za potokiem chyba, było już czeskie miasteczko, 100 metrów dosłownie :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Cudne te stare chaty! Oj cudne ! Oczu oderwać nie można! I ludzkie losy ciekawe. Życie pisze najpiękniejsze historie. Piękne, wzruszające! POzdrawiam ! S.

    OdpowiedzUsuń
  35. boskie widoki, przepiękne chaty.. magia :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Jolu, nie umiałam nic napisać, chociaż bardzo chciałam. Twoją opowieść połknęłam na szybko. Następnego dnia smakowałam jej po kawałku. Włączam kompa i ciągle tu wracam. To wszystko o czym piszesz jest piękne, trudne, nostalgiczne i takie prawdziwe. Rozklejam się okrutnie. Myślę, że to jakiś 'gen' się tłucze we mnie i szarpie i nie chce się godzić z miejskim życiem. Mam wielką nadzieję i wiarę w to, że gdzieś stoi sobie moja chatka i czeka na mnie i moją rodzinę. Gdzieś jest to moje miejsce na ziemi "moje Bździszewo" ;)
    Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za to, że jesteś i piszesz.
    Skołowaciała i oszołomiona
    Kasia K.

    OdpowiedzUsuń
  37. Cudne te nasze Beskidy o każdej porze roku, prawda?
    Pozdrawiam z Lanckorony, Ula.

    OdpowiedzUsuń
  38. Kasiu, jeżeli się tłucze, to myślę, że gdzieś, kiedyś, staniesz na jakiejś ziemi, czy to z domem, czy bez niego, rozejrzysz się dookoła i powiesz "tu jest moje miejsce", a wtedy nic innego nie będzie się liczyć, tylko ten kawałek nieba..
    Ula Lanckorona cudna, z tymi starymi chałupami skupionymi wokół ryneczku i święto Aniołów w grudniu, w tym roku muszę pojechać i koniecznie napisać o Lanckoronie, to przecież rzut beretem od nas :)

    OdpowiedzUsuń
  39. Kiedyś mi taki jeden powiedział, ze dom mnie sam znajdzie. Nie wiem co miał na myśli, ale to było dawno i mnie nie znalazł (dom znaczy). Zatem na 11 u Ciebie zabieram onucy i sama ruszę do poszukać niezrażona pierwszym toksycznym znaleziskiem.
    acha - na wypadek, gdybyś zakisiła mój nr - 606 663 342 (Magda)

    OdpowiedzUsuń
  40. Magda Twój na szczęscie sama zapisałaś mi na karteczce :), ale dzięki. Wiesz co, ten ktoś miał rację, a tego toksyczne znaleziska nie żałuj w ogóle, razem ubierzemy onuce, albo odpalimy silniki i pokręcimy się trochę tu i tam. Co się odwlecze, to nie uciecze :) Powtórzy naszą Cyrlowo-Jantosowa wycieczkę :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Joluś, Jolinko, Aniołku!!! Jak dobrze, że jesteś!!!! Że to światełko tam "w górze" jedno więcej, choć na dole "łatwiej"....
    Czekam....

    OdpowiedzUsuń
  42. mieszkasz w bardzo ladnym miejscu :)każde foto ogladam !!!

    OdpowiedzUsuń
  43. Mieszkaniec, nie zaprzeczę, Jaworzyny i okolice to urokliwe miejsca, co ja mówię, to najpiękniejsze z najpiękniejszych ;) jestem lokalną patriotką :)

    OdpowiedzUsuń