środa, 28 września 2011

Lista oczywista


Lato minęło, jak wszyscy zdążyliśmy zauważyć. Wydawać by się mogło, że wraz z nim minęły dni zapracowane od świtu do nocy, chwile kradzione ukradkiem dla ogrodu, czy zwierzyńca wszelakiego, który to nieustannie dopominał się o troskę i odrobinę uwagi. Nadeszła jesień, a wraz z nią długaśna lista rzeczy oczywistych do zrobienia przed zimą. Drzewo już od wiosny schnie poukładane w szopie i za domem, bo trzeba Wam wiedzieć, że o pol trzeba zadbać właśnie wtedy, żeby do zimy zdążyło podeschnąć i dawało przyjemne ciepło. Jeżeli człowiek o tym zapomnie, zamiast trzaskających drew w piecu, ma syczące i plujące wodą nie wiadomo co, które ani, ani nie chce się palić i jedyny z niego pożytek w postaci zadymionej chałupy. Jednego roku zabrakło nam drzewa, gdzieś tak w styczniu i co było robić, dalej szukać po wsi - nikt nie miał - więc znaleźliśmy przez internet. Cena zwaliła nas z nóg, ale wyjścia nie było, tym bardziej, że pan zapewniał, że drzewo suchuteńkie, więc umówionego dnia pojechaliśmy na dół po jego odbiór iiii ujrzeliśmy piękne bukowe drewno, ale koło suchego, to ono nawet nie leżało, cóż "słowo się rzekło, kobyłka u płota" i tak dymiliśmy do wiosny tym "suchym drewnem", ale od tej pory każdej wiosny przygotowujemy tyle opału, żeby na drugi rok jeszcze zostało. Ale, ale ja tu o polu, który już jest, a nasza lista wciąż czeka.
Numerem jeden na niej jest schronienie dla naszych kózek na zimę, ponieważ decyzję o kupnie, najpierw Hrabianki podjęliśmy trochę na "wariackich papierach", więc i zagródka robiona była tak samo. W lecie spełniała swoją rolę doskonale, ale zima, to co innego, szczególnie tu w górach. Zaczęło się myślenie, co my z tymi biedaczkami zrobimy, pomysły były różne, łącznie z wybudowaniem koziarni, ale plany sobie, a życie...Postanowiliśmy więc, że musimy przystosować stodołę tak, żeby kózkom w zimie było ciepło, no i coby sobie mogły czasami na ten zimowy świat zerkać. Nasz znajomy właśnie wymieniał w swoim starym domu okna i dał nam dwa skrzynkowe. Następnie wkroczył Mietek, nasz niezastąpiony stolarz, cieśla, dekarz, murarz, architekt po trosze i tak nasz zwierzyniec zyskał okno na świat, jeszcze tylko trzeba w środku ocieplić i już zima nie straszna, bo i siano i słoma w stodole, a i owsa nie zabraknie.






















Punkt pierwszy z naszej listy zrealizowany na razie połowicznie, jeszcze ocieplenie.
Zima idzie więc i spiżarnię zabezpieczyć trzeba, oj dzień za dniem, stałam i mieszałam w garnkach, garneczkach, a to powidła, a to dżemy wszelakie, kompoty, przeciery i marynaty, żeby gościom na stół było co podać i tak słoik za słoiczkiem zapełniła się spiżarnia dobrem wszelakim. Jeszcze tylko kapustę poszatkować trzeba i do beczki dębowej, kupionej specjalnie dla owej kapusty nakłaść, żeby się kwasiła na zimowe bigosy, surówki i kwaśnicę. Kapusta musi jeszcze poczekać tak do połowy października, mówiła mi jedna pani na jarmarku, że kapustę kisić trza na nowiu, więc pilnować tego muszę, żeby dobra była. Jednego tylko zabraknie w tym roku w mojej spiżarni, nie będzie stał w niej ani jeden słoik borowików i rydzów marynowanych, ani żaden wianek suszonych. Ten rok nie obdarzył nas grzybami, jeszcze tak nie było, żebym grzyby na wigilię kupować musiała.
















Wiele mebli w naszej chałupie, to stare rupiecie, które kupujemy w różnych miejscach, a potem czekają one cierpliwie na moje wolne ręce, które je dopieszczą, wyczyszczą, zabejcują, zawoskują. Na mojej liście oczywistej czeka komoda, która ma stanąć w pokoju gości i biurko dla Tomka, żeby mu się wygodnie pracowało. Dawno temu, w ślad za pierwszym starym kredensem, który stoi teraz w białej izbie, kupiłam tę książkę, dzięki niej nauczyłam się troszeczkę, jak postępować ze starymi meblami.







Skończona szuflada.


Oczywistą, oczywistością jest przygotowanie ogrodu na zimę, skopanie i nawiezienie grządki, usunięcie zwiędłych kwiatów ze skrzynek, czyli uporządkowanie obejścia, ale ten punkt na szczęście, w tym roku, wciąż i wciąż przesuwa się w czasie, wiele by tych punktów jeszcze było, pewnie zejdzie mi do zimy, a w zimie, wiadomo, śniegiem zakida i odśnieżać trzeba będzie...
Ano, ano, zapomniałabym na mojej liście oczywistej nie może zabraknąć nauki robienia serów, poświęcam temu zajęciu trochę czasu, bowiem bardzo wciągnęła mnie ta sztuka, nie dość, że fascynująca, to jaka pyszna. Tak wyglądało dzisiaj śniadanie Tomka, wszystkie te sery są kozie, ciekawam, czy zgadniecie, który z tych serów nie jest mojej roboty. Życzę Wam dobrej nocy i zmykam, do mojej listy...










21 komentarzy:

  1. Ależ piękne okno na świat mają Wasze kózki... sama bym nie pogardziła ;-)
    Oj, lista rzeczy do zrobienia przed zimą i u nas długa... jeszcze opału nie mamy, tyle że nie jest to u nas jedyne źródło ciepła... spiżarnia też zapełniona, a na prace w obejściu wciąż wdaje mi się, że jeszcze czas ;-) Ale co prawda, to coraz krótszy dzień i jakby więcej czasu na robótki ręczne ;-)
    Co do serków, to obstawiam, że wszystkie wyszły spod Twoich rąk ;-)
    Ściskam czule!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, bardzo pracowity czas dla Was.
    Życzę powodzenia :)

    A niebieskie okienko jest bardzo, bardzo ładne :))

    Pozdrawiam serdecznie

    Ada

    OdpowiedzUsuń
  3. To okienko w pomieszczeniu kózek mnie zniewoliło.Coś cudownego.Ich lordowskie mości będą pięknie w czasie zimy wyglądać tym oknem:))))Tylko nie stawiaj przypadkiem kwiatów na parapecie.Pamiętasz jak im smakowały u mojej siostry.Spiżarnia Twoja to imponujące dzieło.Czuję te wszystkie zapachy które przez lato przesyłałaś w komentarzach.Bardzo to mnie wzruszało.Wygląda to wszystko pięknie wręcz bajecznie.Ale jestem świadoma ile Was to pracy kosztuje.Naszykowanie chociaż by tego drzewa.I jeszcze renowacja antyków.Podziwiam.Co do serów to nie potrafię wybrać .Myślę że one wszystkie wyszły spod Twojej ręki:))
    Pozdrawiam bardzo,bardzo serdecznie.Życząc długiej i pięknej jesieni.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej Jolu, jestem pod totalnym wrażeniem Twoich słoiczków na zimowy czas. Wyglądają apetycznie i cudnie i gdzie ja z tymi moimi paroma "Marlenadami" bo tak ochrzcił moje produktu kolega, się tutaj w ten blogowy świat wpycham :-), no ale od czegoś trza zacząć. Okno dla Hrabianki i jej ekipy megahrabiowskie jest i zgadzam się z Inkwizycją, że sama bym takim nie pogardziła. :-)
    Co do serów. Obstawiam, że te 5 plasterków to nie jest Twoja robota, ale jeśli jest Twoja to SZAPOBA czy jak mu tam :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Matko kochana! Rozwaliłaś mnie tymi zapasami, wygląda to imponująco! Ja się męczę z papryką, ale wiesz...ja pierwszy raz robię:) Jolu, ja obstawiam, że ten co przypomina camembert to nie Twój, ale ślinię się na każdy:)) No i popatrz: słoje masz zapełnione, drewno przygotowane, kozy mają takie okno, że do pełni szczęścia brakuje mi tylko ich mordek jak sobie przez nie zerkają, a my... właśnie zdemontowaliśmy piec i połowę rur CO:) Wyngla tyż ni ma:) A lista też czeka. Może poprośmy zimę, żeby jeszcze trochę dała sobie na wstrzymanie:)
    Buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pięknie u Ciebie, pięknie i smacznie, jak sądzę po spiżarni i apatycznie wyglądających serach :DDDDDD Czy Twoja spiżarka jest na powierzchni, jako część domu czy jako oddzielny budynek, czy też jest wkopana w ziemię? Bo lekkie światło dzienne w niej jest, i tak się zastanawiam :))))))
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj Jolinko, o takim okienku marzyłoby wielu pasjonatów drewnianych domów! Jest prześliczne! Siatkę chroniącą przed wybiciem, chyba też tam widać? Zrobicie koziarnię cud - miód. Jedyne co bym Ci doradziła - to pozwól im się (kozom) porządnie przygotować do zimy. Nie lituj się nad nimi w czasie jesiennych chłodów i wiatrów, wypuszczaj na całe dnie, żeby się mogły zahartować i porosnąć grubym futrem. Nasze kozy przy - 30 stopniach, chętnie buszują po łąkach i z trudem dają się namówić na nocleg w zamkniętej koziarni. Nie miały nigdy kataru ani kaszlu.
    Spiżarnia oszałamiająca! Podziw i szacunek!
    A serki mniam mniam ... Może ten jakby pleśniowy nie Twój? A może wszystkie Twoje?
    My niestety jeszcze "w lesie" z przygotowaniami do zimy ... Mamy ok. 1/3 niezbędnego opału :(
    Wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  8. Okienko w koziarni bombowe. Aż mi brakło słów..wspaniała robota i przede wszystkim pomysł :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm... domyślam się, że niebieskie okno jest (wzorem mądrości ludowej) po to żeby muchy i inne dziadostwo się nie pchało myśląc, że to woda? :D

    Tomasz

    OdpowiedzUsuń
  10. Jolu! Okienko w koziarni mnie powaliło! No proszę Cię! Jest pięknej urody:)) Okienko z mojego wymarzonego domku. Będzie im jak u Pana Boga za piecem! Mnie by było :)
    Serki - ślinka kapie! Zapasy - imponujące! Toć gospodyni jak się patrzy - przygotowana na beskidzka zimę jak należy.
    Pozdrawiam Cię serdecznie dzielna kobieto! Cudnie u Ciebie, ale zdaje się, że to już mówiłam...
    Pozdrawiam razem z moją sunią, która teraz chciałaby pobrykać po takiej jesiennej łące, a niestety biedactwo po zabiegu ... ;(
    Kasia K.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jolu, wcale nie zdziwiłabym się, gdyby w tym cudnym okienku zawisły koronkowe firaneczki, gospodyni z Ciebie pełną gębą, już wyobrażam sobie, jak w fartuszku bierzesz się pod boki i z dumą patrzysz na swoje dzieło. Mamy jeszcze trochę drzewa do zwiezienia, ale "czołg" w remoncie, się poczeka. Jolu, czy odważyłaś się już na ser podpuszczkowy? pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kozy będą miały pięęęękny domek (z okienkiem :)
    Co do serów - na podstawie zdjęcia 1 ,lewa i górna kanapka Twoje :) pleśniowy nie Twój :/ Pleśniowy to raczej następny etap wiedzy no i bardzo dobra piwnica musi być.
    Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  13. Przyłączam się do zachwytów nad okienkiem i zapasami :) U Was lista prawie spełniona, my natomiast daleko w polu z przygotowaniami do zimy! Cały czas coś dłubiemy w środku chaty żeby w ogóle zdążyć się do niej wprowadzić! Serdecznie pozdrawiam!

    Ps. Wiem, że pisałam o tym nie raz, ale muszę jeszcze raz - Wasz dom oszałamia klimatem, a zdjęcia to oglądam i naoglądać się nie mogę :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Inkwizycjo, niestety ten pleśniowy nie mój, teraz jak jadę do miasta, rozglądam się za serami kozimi, ten kupiłam w Krakowie, był pyyszny, mam nadzieję, że i takie naumiem się robić, tak jak piszą Zosia i Janusz, to kolejny etap wtajemniczenia, poczekam z tym do wiosny, piwnicę mam, ale nie wiem, czy się nada. Tak więc pleśniowy niestety nieee.
    Jutka, żadne to antyki, po prostu stare graty, a ja lubię przy nich dłubać, już ich parę wypiękniłam :) i dziękuję baardzo :)
    Wiesz Lambi, ogród wygląda tak zupełnie nie zimowo, wbrew temu co wydawać się mogło wiosną, więc może poczeka, przecież nie może przyjść jak nie macie CO :)
    Marlena, na wszystko przyjdzie czas, gdzie ja bym te kilkanaście late temu pomyślała, że zamiast do kawiarni na kawę, pójdę dżemy smażyć :)
    Aneto, moja spiżarnia jest w małej sieni, tej między kuchnią, a dawną stajnią, nie ma tam okna i zawsze panuje przyjemny chłód, a zimą chłodek :) a półkę zmajstrował mi Tomek ze starych dyli i desek, tak więc nam Castoramy nie zawsze są potrzebne, wystarczy wyjść do lasu.
    Magdo, wiem, Tomek też mi to powtarza, że muszą się kózki zahartować, Hrabianka już ma bardziej gęste futro i mamy zamiar zrobić im wybieg, żeby i w zimie mogły wyjść. Na okno od dołu przybiliśmy dwie deski, żeby nie dosięgały kopytami do szyby.
    Marysiu ten po lewej z takimi fajnymi oczkami, to ser podpuszczkowy, jest wyśmienity, Tomek nawet nie pozwoli mu porządnie dojrzeć i już się zabiera do jedzenia :) miałam go wedzić, ale i to nie przeszło, następny obronię własną piersią i do wędzenia. Tomasz, Marta, jasne, że to ochrona, przede wszystkim przed złymi czarami, podobno niebieski działa najlepiej, a jak sami widzieliście, nasze kózki śliczne są, więc je chronić trza, Martusia, jak znajdę chwilkę skrobnę maila.
    Zosiu, Janusz, jak myślicie, czy kiedyś uda mi się zrobić taki pyszny, pleśniowy?
    Kasiu, czyżby sterylizacja była, pozdrawiam serdecznie i uściski dla psich łapek.
    Dziękuję Wam wszystkim, napracowałam się, ale jak pisze Marysia, przyjemnie wyjść do sieni i popatrzeć na te wszystkie słoiki i słoiczki, a zimą, to dopiero będzie frajda. Jeszcze przede mną kiszenie kapusty, będę to robiła pierwszy raz, ale mam dobrych nauczycieli :) więc może się uda. A okienko cudne wyszło dzięki Mietkowi, uwielbiam z nim współpracować, ja wymyślam, on na to "nie ma sprawy" idzie do chałupy i wraca z tym co wymyśliłam, taki sasiad, to wiecej niż w totka wygrać :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Czarujące miejsce :) Z przyjemnością będę tu zaglądać!

    OdpowiedzUsuń
  16. Jolu no nie moge ja tu marudze a ty chyba nie wiesz w co rece wlozyc, no masakra jaka ty jestes pracowita kobita :)
    po pierwsze kozkowe okno cudo
    po drugie chetnie bym powyjadala tych pysznosci z twojej spizarni
    po trzecie sama restaurujesz meble - no chyba padne razona piorunem
    chyle czola i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. U ciebie tak pięknie... Stodoła nie tylko okienko, ale i szalunek ma zachwycający!
    Ser zjedliśmy oczkami :DDDD PYCHA!!!


    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  18. Okienko, komoda i biurko mnie zachwyciły, bo i u nas trwają plany renowacyjne na jesień i zimę. Czeka stół, biblioteczka, e... co będę wymieniać, napiszę któregoś dnia na swoim blogu :-)
    Zapasy porobione, można przezimować :-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Jolu! Jesteś bardzo pracowita w każdym calu - żeby nawet na wszystkie komentarze odpowiadać! Ha! Ty chyba w tych górach masz czas z gumy, albo doba u Ciebie ma więcej godzin ;)
    Tak, moja sunia miała sterylke - i na szczęście ma się zupełnie dobrze - biega, szczeka i wariuje - jak zwykle. Pozdrawiam Cię w ten przepiękny październikowy już dzień. Uściski dla wszystkich kozowatych i czerołapnych zwierzów !
    Ukłony dla Pani Jesieni w beskidzkim wydaniu...
    Kasia K.

    OdpowiedzUsuń
  20. Kochana Jolu. Jak zobaczyłam okno u kózek to mi szczena opadła. Pięknie wyszło i ten niebieski "dekor"jest bombowy. Nie jeden dom by chciał mieć takie okna. Z drewnem opałowym to wiem jak to jest. Już pożną wiosną trzeba przygotować drewno na zimę. A ja wiem ile tego idzie;-))))
    ogród ja tez pomału sprzątam i przygotowuję do zimy.Zrobiłam już ostatnie koszenie trawy i teraz została kosmetyka;-)
    Kanapeczki z serkiem pysznioutko wyglądają i smakują wyśmienicie. Wiem bo próbowałam Twojego sera.
    Całuski

    OdpowiedzUsuń
  21. Ale uszykowałaś kozom okienko, przepiękne...czekam jeszcze na koronkowe firaneczki i zamieszkam razem z Waszymi kozami:))))!!! Spiżarnia to cudo bogate w zapewne przepyszne przetwory. Zapasów, że ho,ho!
    Sery rewelacja, najadłam się (oczami) mniam, mniam!
    Pozdrawiam cieplutko i miłego, słonecznego dnia Ci życzę:)))

    OdpowiedzUsuń