niedziela, 22 maja 2011

I tylko taką mnie ścieżką poprowadź...



Ostatnie dni wciąż, od nowa zmuszają mnie do refleksji: Jaki dobry duch przywiódł mnie na Jaworzyny? Jaka ręka wskazała opuszczoną chałupę? Co sprawiło, że moje życie zmieniło się tak diametralnie? Ile jeszcze będzie mi dane posmakować nowych, nieznanych doznań? Ile chwil, ulotnych jak trzepot motylich skrzydeł uda mi się zamknąć w sercu, by móc do nich wracać?
Nigdy nie przypuszczałam, że to nieznane wciągnie mnie tak bez reszty, a ja zachłysnę się i będę chciała więcej i więcej. Życie na wsi nie wygląda jak zdjęcie w kolorowej gazecie: łany zboża, łąki pełne rumianków, domy tonące w kwiatach - bajkowa sielanka...To życie pełne ciężkiej pracy, bólu mięśni, zniszczonych rąk i ciągłej troski o rośliny, zwierzęta, o wszystko to, co tak bardzo kochamy, ale również - poranków z rosą na trawie, śpiewu ptaków i wolności takiej bez granic...
Ten post miał być o Galicji nowej kózce, która jak przypuszczam w poprzednim wcieleniu była Aniołem, bowiem tylko Anioł wytrzymałby godzinne dojenie. O dojeniu nie miałam zielonego pojęcia, pierwsze próby wyglądały komicznie. Do sprawy zabrałam się profesjonalnie, przygotowałam sobie skopeczek na mleczko, stołek, coby wygodnie zasiąść obok Gali i zaczęło się: mleko tryskało wszędzie, tylko nie do skopka, moje oczy, raz, po raz zalewała mleczna fala, wszystko co po drodze również okrywało się bielutkimi kropelkami. Ręce bolały, serce krwawiło, a Galusia ze stoickim spokojem wytrzymywała te brewerie, co myślała o dojarce? Tego nie wiem, mogę tylko przypuszczać. Drugiego dnia zjawiła się pomoc iście fachowa w postaci Pani Śmietanowej, która wydoiła moją kózkę w 10 minut, pokazała co i jak i przykazała doić do skutku. Z każdym dojeniem jest coraz lepiej, mleko ląduje już w skopeczku, a i ja jakaś sucha jestem. Ogromnie to lubię, nie ma słów żeby opisać to uczucie: ciepło koziego ciała, zapach mleka, ta bliskość i wzajemna zależność, radość przepełniająca serce...









Przez ostatnie dni, budzę się o 5 rano i wyczekuję tej chwili, kiedy pójdę do moich kózek w asyście Słoninki i Fiony, dam im miarkę owsa, wezmę stołeczek, przytulę się do boku Gali i powolutku do skopeczka zacznie spływać ciepłe mleko, rozbrykana Hrabianka będzie podskubywać, zaglądać ciekawie i rozrabiać, jak to dzieciak, później poprowadzę te moje dziewczyny na łąkę...i tylko pomyślę sobie idąc ścieżką pełną polnych kwiatów:
"I tylko taką mnie ścieżką poprowadź
gdzie śmieją się śmiechy w ciemności
i gdzie muzyka gra, muzyka gra...
Nie daj mi Boże, broń Boże skosztować
tak zwanej życiowej mądrości.
Dopóki życie trwa, póki życie trwa."







































"Drogi biało srebrzystej
dróżki nie uroczystej
piachów siebie niepewnych
i ptasich rozmów śpiewnych"





Życzę Wam odkrywania tego co nieznane...

34 komentarze:

  1. Ależ piękna ta Twoja nowa kózka. Widzę że Hrabianka polubiła swoją koleżankę od razu;-)
    Stwierdzam że obie panie trafiły do nieba;-) bo więcej serca i miłości nigdzie indziej by nie miały.
    Jolu życzę Ci wszystkiego dobrego, a co do dojenia to jak to u nas na wsi mówią
    " praktyka czyni mistrza" i za pewien czas to będziesz śmigać z dojeniem jakbyś była zawodowcem.
    Zdjęcia piękne
    Dziękuję za miły komentarz
    całuski

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak wspaniale że znalazłaś a raczej pewnie ukradłaś troszkę czasu aby podzielić się z nami swoimi wrażeniami.Ale pięknie prezentują się obie kózki.I tak jak napisała poprzedniczka że lepiej trafić nie mogły.Ciekawe czy zdają sobie choć troszkę z tego sprawę, odwdzięczając się zachowaniem.Fajnie że towarzystwo, myślę o Słonince i Fionie żyje ze sobą w przyjaźni.Mimo tego przepracowania czuje się radość w tym co nam przekazujesz.Więc daj się prowadzić tą wybraną ścieżką i niech życie jak najdłużej trwa.
    Dziękuje za cudowne zdjęcia i piękny przekaz.
    Życzę mnóstwa sił i jeszcze więcej radości.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jolu, ja do tej pory nie umiem doić, chociaż w domu były krowy, albo mama, albo starsza siostra, a ja szybko wyfrunęłam w świat. Lubiłam siadywać na progu obórki i słuchać dzwoniących o ściany wiadra strug mleka, w miarę napełniania dźwięk zmieniał barwę. Właśnie przed chwilą wyniosłam z domu żabę, którą zabawiał się Gutek, chyba wskoczyła do domu przez otwarte drzwi. Śliczne są kózki, rozradowany psi pysk, piękne zdjęcia, myślę, że o tej porze siedzisz przytulona do boku kozy i doisz, pozdrawiam serdecznie i ciepło, ulgi dla spracowanych rąk i bolących pleców, trzeba podnieść głowę z nad roboty, by popatrzeć na te dziwy świata, bo jest na co, pa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię podczytywać i podglądać osoby takie jak Ty - realizujące moje marzenia. Moje pozostaną już tylko marzeniami. Kibicuję wiernie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Iście sielskie życie, z dala od hałasu, aut, smogu. Och, jak mi się marzy. Kózki przecudne, kochane, pieski- asystentki też mają swoją przestrzeń, nie są jak w mieście uwiązane na smyczy przy nodze właściciela. Widoki zapierają dech w piersiach. Koją nie jedno zmęczone oko Twoich gości. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękujemy,że tak pięknie ubrałaś w słowa również nasze przemyślenia i myśli.Tak ,ten tekst wybitnie do nich pasuje.
    Pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak zwykle : SIELSKO i ANIELSKO !!! Ależ się tu u Ciebie na blogu odpoczywa ... - dziękuję !!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja wierzę, że dobry Pan prowadzi nas tam, gdzie powinniśmy się znaleźć. Czasami droga bywa kręta, czasem wyboista, ale wszystko ma swoją przyczynę i skutek. Bywa, że stawia nas na rozwidleniu dróg i mówi - a teraz wybieraj. Od tego wszystko zależy. I raz wybierzemy dobrze, innym razem nie. I wtedy Anioł Stróż ma znowu robotę:-)))

    OdpowiedzUsuń
  9. fajne ta kózka,też bym taką chciała;)
    piękne kwiaty i ten drewniany wóz...

    OdpowiedzUsuń
  10. Coz moge dodac, oprocz tego, ze sie zakochalam w Twoim domu i pieknej okolicy...
    O kozkach juz nawet nie wspomne:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kozy prześliczne, cudnie u Ciebie!Cieszę się,że znalazłaś swój kawałek Nieba:). Mnie codziennie raro budzi pianie koguta i skowronki, najlepsza to muzyka dla mych uszu!
    Pozdrawiam cieplutko i miłego wieczorku Ci życzę!

    OdpowiedzUsuń
  12. Danusiu, wiesz ja się za bardzo przywiazuję do zwierząt i pozwalam im wchodzić sonie na głowę, jak widać na zdjęciu :) Dziękuję Ci, chciałabym stworzyć im namiastkę koziego nieba, zresztą sama w nim będę :)
    Jutka bardzo dziękuję, wiem już na pewno, że ta ścieżka jest tą najpiękniejszą, na jaką dane mi było wejść, będę nią podążać, mimo zakrętów i zwalonych drzew, nie zbocze z niej już nigdy.
    Zosiu i Januszu, to ja Wam dziękuję, za cenne wskazówki, tak przypuszczałam, że Wy czujecie tak samo, bo kochacie zwierzeta, a nie tylko je hodujecie :)
    Asia, Wojtek, mam cicha nadzieję, że mój Anioł Stróż może sobie troche odpocząć, ale mimo wszystko ma baczenie :)
    Gocha - nigdy nie mów nigdy :) nie wiemy, co nam los przyniesie, ciesze się bardzo, że podoba Ci się u nas.

    OdpowiedzUsuń
  13. Casablanca, niezwykle mi miło, że ten mój kawałek świata przypadł Ci do serca, w moim gości już od jakiegoś czasu i wciąż zaskakuje mnie od nowa...
    Ankaskakanka, tak zwierzęta w mieście żyją trochę smutno, nasze psy mają wolność i pełną miskę, ale z drugiej strony, dobrze, że i w miastach są ludzie którzy chcą dać dom psu, czy kotu, bo co by się z nimi stało.
    Monisia, Ila pozdrawiam Was dziewczyny i dziekuję za miłe słowa, wiesz Ila, ja koguta nie mam, a lubię jego poranne pianie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Galicja prześliczna i imię ma ładne :):):)
    Podziwiam, że tak szybko się nauczyłaś doić! Ja to antytalent jakiś ...
    Bratki w oknach mnie rozczuliły, pies uśmiechający się do kozy - boski!
    Miałaś odwagę zaufać i pięknie zostałaś obdarowana! Dzięki, że dzielisz się z nami.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  15. Barashka, nawet nie wiesz, jakie to dla mnie ważne, że mogę podzielić sie z Wami moimi odczuciami, pokazać kawałek tej mojej rzeczywistości, a jeżeli jeszcze odpoczywasz goszcząc na moim blogu, to już dla mnie szczyt szczęścia, pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że wszystkie kolejne odwiedziny w jolinkowie dostarczą Ci nowych wrażeń :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Magdo, pierwsze dwa dni, prawie płakałm, nie nad sobą, ale nad tą biedną męczoną przeze mnie kozą, mleko raz leciało, raz nie - miałam nawet moment załamania, że antytalent jestem. Dzisiejsze wieczorne dojenie, to już była czysta przyjemność, mleczko strzykało pięknie, a Galicja wyraźnie zadowolona..posmarowałam sobie ręce wazeliną i samo się doiło :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Acha, imię dostała w prezencie, zgadnij od kogo :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Marysiu droga, ja nawet nigdy nie słyszałam tego strzykania jak mleko wpada do garneczka, nigdy nie widziałam dojenia, tak, że jesteś lepsza ode mnie i myślę, że jak kiedyś zasiądziesz na stołeczku pójdzie Ci jak z płatka. Masz rację, jest czas na pracę i czas na żniwa, jak tylko mogę ruszam na szlak w te łąki zielone, górskie potoczki, to wszystko jest tak piękne i tak mnogie, że człowiek nie zdąży wszystkiego posmakować. Teraz kiedy są kózki czasu będzie jeszcze mniej, ale wcale mnie to nie martwi, bo ich obecność i radość jaką z niej czerpię zrekompensuje mi to. Ale musze Ci powiedzieć, że nadgarstek boli, oj boli, mam nadzieje, że to tylko chwilowe i ręka przyzwyczai się do tych posuwistych ruchów :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Wierzę że to Miejsce Cię odnazało, tak jak Ty, może przypadkowo znalazłaś to Miejsce, ale podobno nic nie zdarza się przypadkiem, znalazłaś to Miejsce i pasję. Był to prawdziwie szczęśliwy przypadek :-) Może nawet przeznaczenie. Dzięki takim ludziom jak Ty, którzy odnaleźli swoje szczęście, zaczynam wierzyć w przeznaczenie.
    Moja babcia miała krowy, a druga, która niestety już nie żyje, miała również kozy. Wychowałam si na mleku "prosto od..." , zwykle krowy, a czasem kozy. Dlatego wprost uwielbiam zapach stajni, muszę przyznać że czuję się w staji jak w domu :-) Takimi pięknymi zapachami teraz mogę jednynie cieszyć się jak jadę na naukę jazdy konnej, niestety tylko raz w tygodniu. Na razie musi wystarczyć...

    OdpowiedzUsuń
  20. Jolu... kap, kap,kap...I z nosa cieknie też...
    Jakbym swoje myśli wczorajsze zobaczyła... I znów strachy sobie odchodzą... Są siły, których nie ogarniamy, bo one ogarniają nas... I jeśli się na nie otworzymy, to.... Nie wiem, jak Ty, ale ja odczuwam TO w brzuchu, a potem eksploduje na zewnątrz...
    I ta siła jest tak wielka, bo widać łączą się te odczucia gdzieś w czasoprzestrzeni z odczuciami innych ludzi.... A może nie łączą, tylko z tego samego wypływają źródła... Pozdrawiam Cię serdecznie...

    OdpowiedzUsuń
  21. Wczoraj byłam u znajomych w Wołowcu!!!!Tak cudne, sielskie miejsce....Taka bajka jak u Ciebie!!!!Inne życie bliżej natury.Ale jakie to dobre!!!Jeden wieczór tam a czuję się odprężona tak jak dawno nie byłam :)
    Słodkiego miłego życia...:)

    OdpowiedzUsuń
  22. I pomyśleć, że dla tylu ludzi szczytem marzeń jest wielkomiejski hałas, pośpiech, często i blichtr...

    Zajęli Twoje miejsce w Metropolii, by ich prawnuki uciekały na wieś, do życia prostego i zgodnego z rytmem przyrody.

    Czas toczy się kołem, a my tańczymy nasze tango, jak chce Mrożek :DDDDDDD


    Nieustająco zachwyceni Twoim siedliskiem ślemy buziaki

    OdpowiedzUsuń
  23. Jolu, to życie które jak piszesz nie jest łatwe nie jest dane każdemu chętnemu. Nie oszukujmy się - nie każdy ma możliwość żyć tak jakby chciał.
    Wybieram się w Twoje okolice na kilka dni. Ledwo na to mnie stać. Pozdrawiam i "kibicuję Ci".

    OdpowiedzUsuń
  24. Hanusiu, lepiej tego nie można było ująć.
    Go i Rado, tak już jest, życie nie lubi pustki i szybko ją zapełnia, dobrze, że są miasta i wsie i ludzie, którzy szukają swojego miejsca, a gdy znajdą starają się być szczęśliwi.
    Łodzianka, masz rację, wielu z nas żyje wbrew sobie, ale ja uważam, że w życiu ważna jest odwaga i walka o własne marzenia, bowiem "Niech żyje bal, bo to życie to bal jest nad bale, niech żyje bal drugi raz nie zaproszą nas wcale..." Nie jestem bogaczką, która ot tak bez wysiłku kupiła sobie dom na wsi, to była długa droga, wyrzeczenia, czasami "być, albo nie być" i ciężka praca. Mnie również nie stać na wiele rzeczy, ale to, co mam mi wystarcza...na początku tej drogi były zwątpienia i załamania, a mogłam w miarę spokojnie żyć w mieście i do tej pory nie wiedziałabym, co tak naprawdę jest w życiu ważne. Pozdrawiam serdecznie wszystkich zaglądających i uwierzcie, że czasami warto postawić wszystko na jedną kartę.

    OdpowiedzUsuń
  25. Pragnę donieść, że dojenie zajmuje mi już, tylko 10 minut i tak mi się to podoba, że gram w totka, jak wygram - kupię sobie całe stadko kóz :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Cudna jest Twoja sciezka zycia, Jolu i oby nia pozostala.
    W pieknym miejscu mieszkasz, wies to bylo zawsze moje marzenie. Tak marzenia trzeba obowiazkowo spelniac, to wazne. Wtedy mozna byc szczesliwym, tak naprawde, wewnetrznie szczesliwym;
    Kozka jest urocza. Kozy sa w ogole cudowne no i to ich mleko... Rarytas! Jestes szczesliwa, bo masz to na co dzien! Czy robisz tez sery?

    Jak bede miala swoje, to wpadne na nauke dojenia!
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  27. No kochana... wróciłam z uroczych miejsc, z tysiącem zdjęć słodziutkich owieczek, przepełniona łagodnym uczuciem szczęścia i spełnienia, nasycona pięknem... a Ty tak prosto między oczy! ;-) Znów mi boleśnie przypomniałaś, że NIE MAM kózki... ;-(((
    A tak poważnie: Jolinko, masz piękne życie i potrafisz je smakować, chwytać jego urok, prawdziwy a nie żaden blichtr. Jesteś dla mnie dowodem, że to, o czym marzę, jest możliwe ;-)
    Niech się darzy, a kózki rosną zdrowo!
    Ściskam czule!

    OdpowiedzUsuń
  28. Amelio, serów jeszcze nie robię, ale będę, czyli znowu nowe przede mną, mam zamiar skorzystać z cennych i życzliwych wskazówek Janusza i Zosi "Los alpaqueros" i zobaczymy.
    Inkwizycjo pewnie, że się spełniają, a ja Ci zazdraszczam tej Irlandii, a tak poważnie, pewnie przywiozłaś ze sobą zapas szczęścia i na długo Ci starczy :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Jolu może nie każdy chce usłyszeć ten cichy głos z głębi serca, to wołanie duszy, ciągnące nas w nieznane, może u niektórych brak odwagi by generalnie zmienić swoje życie. Dobrze, że należysz do tego grona ludzi, którzy posłuchali wewnętrznego głosu i czerpiesz z życia garściami to co najpiękniejsze. Cudowne te zdjęcia z kózkami, a dojenie to podobno wcale nie taka prosta rzecz. Pozdrawiam najserdeczniej
    Anula z Chaty

    OdpowiedzUsuń
  30. Myślę że na szczęście coraz więcej ludzi nawet tych młodych zaczyna zatrzymywać się a nieraz nawet odwracać za siebie.Zaczynają zauwazać że ta "pogoń" często doprowadza w "nicość".Przypominać sobie o Matce Naturze i to nie tak tylko okazjonalnie. Niech sobie mieszkają ludziki i w miastach i na wsiach.Ale niech szanują i doceniają to co otrzymują od natury.I nie ma rzeczywiście nic gorszego jak życie bez walki o własne marzenia czego Jolinkowo i Ty Jolu jesteście cudownym przykładem.
    Życzę Ci ciągłego realizowania tych pięknych Marzeń i spokojnej nocki.

    OdpowiedzUsuń
  31. Wiesz Jutka, ja mam podobne obserwacje, często gościmy młodych ludzi dwudziestoparoletnich, którzy są zauroczeni moimi Jaworzynami, szukają natury i tego, co proste. Knajpy i gwar zostawiają w mieście tęskniąc za ciszą. Bardzo mnie to cieszy, bo to znaczy, że ten świat tak do końca jeszcze nie zwariował :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Anulko, dojenie, to rzeczywiście nie taka prosta rzecz, jak szukałam kózki, to mi ludziska mówili, że kozy dzielą się na "twarde" w dojeniu i "miękkie", o co chodzi? Myślę sobie, teraz już wiem, moja doi się miękko, a co by było gdyby...wolę nie myśleć i nie mieć przyjemności dojenia "twardej" kozy :)Jak się zrozumie, jak to działa, dojenie staje się czystą przyjemnością :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Zajrzałam aby Ci życzyć miłej niedzieli.No i aby podopieczne czyt.Hrabianka i Galicja były tak "miękkie" jak to tylko możliwe.O pomyśle zrobienia kózki odpisałam u siebie.
    Pozdrawiam baaaaaaaardzo serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  34. Przeczytałam, Jolu, Twój post "Bez tytułu", a teraz pokazuje mi, że strona nie istnieje, czyżby znowu blogger zastrajkował? Nie szkodzi, że nie ma zdjęć i powiem Ci, że pieniądze to nie wszystko. Znam wielu majętnych, ale nieszczęśliwych, niczym nie umieją się cieszyć i nie zauważają piękna świata, martwiąc się, czy aby nie spadają w rankingu towarzyskim im podobnych. Po ostatnich doświadczeniach życiowych wiem, że można mieć mniej, ale być zdrowym i pogodnym, to prawdziwy skarb, a cała reszta - to ułuda, omamy, za którymi gonimy, bo trzeba mieć. Wyczuwam, Jolu, smuteczek, który Cię ogarnął, odpędź złe myśli, wyjdź na Jaworzyny, popatrz na góry, jesteśmy malutką cząstką tego, co On stworzył, "ziarnkiem piasku w klepsydrze", pozdrawiam Cię serdecznie i cieplutko, pa.

    OdpowiedzUsuń