czwartek, 18 grudnia 2014

Dzień dobry...

Lepię pierogi, słyszę jakieś dziwne kołatania. Wyglądam przez okno, jakiś gość zbliża się do moich drzwi, otwieram i pytam nieśmiało.
- O co chodzi?
- Wie Pani bo my tu przyjechaliśmy z naszą kozą. Słyszeliśmy że ma Pani kozła.
- :)))) Mam.
- Pani zna moje kozy, jeździ Pani od Tokarni przez Groń.
Chwilę myślę. To te kozy które pasą się koło biblioteki. Piękne z długim włosem. Nie raz na nie patrzyłam...
- Znam.
Po chwili z bagażnika wyłania się dorodna rogata koza.
- Bo wie Pani ona ma ruję i tak sobie pomyślałem.
Co było robić " tak sobie pomyślałem"
- A ile to będzie kosztować?
-  Nic.
- Ale jakże to nie uchodzi.
Minęły trzy tygodnie.
Piekę pierniki, słyszę jakieś dziwne kołatania. Wyglądam przez okno. To ten sam gość z wiklinowym koszykiem, otwieram.
- Wie Pani bo ja chciałbym jakoś się z Panią rozliczyć, bo to nie uchodzi.
Zapraszam go do chałupy, częstuję herbatą z imbirem. Na stole cały czas stoi ten wiklinowy kosz, nie mam odwagi go otworzyć.
- Bo wie Pani, idą święta. Moja koza już się nie "goni". Spokojna jest. Chciałbym podziękować.
Otworzyłam ten koszyk jak wyszedł. Sok z malin, buraczki domowej roboty, kiełbasa i królik w "wersji sklepowej".
pozdrawiam Was niezmiennie
jola

7 komentarzy:

  1. :-) Jolu, bo to był może miejscowy święty Mikołaj, a że Ty grzeczna raczej jesteś no to przyszedł do Ciebie... ściski :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej grzeczna jestem, chociaż ostatnio...:) buziaki Dzieciaki

    OdpowiedzUsuń
  3. Jolu, jaki piekny post!
    Bardzo Ci za niego dziekuje:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak się na wsiach rewanżują. ja za zabiegi też sporo dobra dostaję. Ostatnio był miód, jajka, kawałek schabu i boczek...

    OdpowiedzUsuń
  5. Bo ludzie sa tacy wlasnie, wiekszosc jest dobra i przyjazna, mieszkam na andyjskiej wsi i tam jest bardzo podobnie. Mile uczucia wzbudzasz takim postem, Wesolych Swiat..

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajna sytuacja:-))) Skojarzyła mi się z nieco podobną - mieszkaliśmy wówczas w Gdańsku i mieliśmy dobermana. Pięknego, łagodnego i znanego w całej dzielnicy. Pewnej niedzieli dzwonek do drzwi - Wojtek otwiera, a tam facet: " Dzień dobry, ja w sprawie krycia..." I tak doczekaliśmy się małych dobermaniątek:-)))

    OdpowiedzUsuń