czwartek, 30 sierpnia 2012

Dziękuję

 
 Dziękuję Wam  Wszystkim moim internetowi przyjaciele za tyle dobrych słów. Przepraszam za moją nieobecność, przyznaję się że przerosło mnie to wszystko. Ci którzy u nas byli i widzieli jak wygląda jolinkowo rozumieją o czym piszę. W odpowiedzi na Wasze pytania. Nie, nie zbudujemy drugiego domu. Dom jest jeden. Ksiu Babcia Aniela czuwa.To Wy tworzycie Wasze jolinkowo.  Tyle mam Wam do opowiedzenia..nazbierało się. Dziękuję...

22 komentarze:

  1. Jolu, czekam z utęsknieniem na opowieści z Jolinkowa:))) Twarda z Ciebie Kobieta, przetrzymasz i wszystko wróci do normy, z całego serca Ci tego życzę:))) Głowa do góry:))) Pozdrawiam i myślami jak zwykle jestem z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jolu droga,leżę właśnie w szpitalu, wszystko mnie boli i dla zapomnienia biegnę do Ciebie. Wiem,że u Ciebie moje nerwy i smutki wszelakie zawsze znajda ostoję i dobro, które wygląda z każdego nawet najmniejszego kącika. Tu zawsze pachnie świeżym wypiekiem, na stole cudny świeży ser dumnie cię wdzięczy, kózki brykają, po prostu sielsko anielsko. Zdaje sobie sprawę,że ogrom zajęć i obowiązków nie raz Was przytłacza ale jestem wręcz przekonany,że dacie sobie radę. Jestem z Tobą całym sercem. Jesteś bardzo dzielna kobietą! Czasem trzeba uronić smutną łzę ale trzeba również każdego dnia starać się podnieść nawet jeśli wszystko boli.Jolu kochana! to ja Tobie dziękuję, bo dzięki Tobie, bo jesteś moją matka chrzestną w blogowaniu, zmienił się mój świat i to na zawsze!!! Dziękuję Ci. Posyłam Ci buziaki niech choć troszkę osłodzą Ci smutki i wielki słoneczny uśmiech, troszkę obolały i zapłakany ale szczery i promienny jak zaranne słońce. Mam nadzieję,że rozpromieni i Twoje niebo i rozgoni wszystkie czarne chmury. Spokojnego weekendu Jolu. Grzegorz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jolinko, posyłam dobre myśli, niech się wszystko ułoży, cierpliwości ;-) Dziękuję Ci za ciepło i mądre słowa. Ściskam najczulej...

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymaj się Jolcia. Jeśli mogę jakoś pomóc w takich zwykłych sprawach, to pamiętaj, że mieszkam blisko :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja dziękuję Tobie, Jolu. Zresztą cała nasza rodzinka dziękuje. We wszystkim złym i trudnym, co mnie spotyka staram się znaleźć drugie dno i zawsze powtarzać sobie, że nie ma tego złego... Czasem to trudne, ale potem się okazuje, że prawdziwe. Buziaki z Lublińca!

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaa zapomniałam! Miło widzieć w takim miejscu "dobrą rudą wiedźmę" ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przesyłam ciepłe myśli i ślę modlitwę do Nieba, za Ciebie, Twoją maleńką Wnusię i Jej dzielną Mamę.
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja również cały czas trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jolu droga, ja również ślę do Ciebie ciepłe myśli. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze - wszak Babcia Aniela czuwa :)
    Przesyłam serdeczności i uściski dla Was i Maleństwa - oby jak najszybciej przyszedł czas, kiedy pod okiem babci będzie poznawać tajemnice Jolinkowa :)
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  10. Jolu!
    W wirze wakacyjnej roboty przegapiliśmy Twój poprzedni post.
    Jestem weteranką dziurawych serduszek, więc się powymądrzam. Wiem, co się czuje, mając przed sobą wizję operacji na otwartym sercu.
    Moja Maja była operowana 20 lat temu w wieku 5,5 lat, a dziś jest mamą dwójki dzieci.
    Wincenty odziedziczył po niej tę samą wadę (Tetralogia Fallota), choć w dużo mniejszym stopniu (Maja miała pentalogią i w wymiarach krytycznych,ot, typowe "niebieskie dziecko"). Medycyna rozwija się strasznie szybko.
    Wincenty miał zabieg 21 sierpnia, mając trzy miesiące i 11 dni. Dochodzi do siebie w szpitalu w Katowicach na oddziale ordynowanym przez doktora Pająka, który terminował w Prokocimiu przy największej sławie polskiej kardiochirurgii, śp. prof. Zdebskiej, która operowała Majkę.Rzeszowscy lekarze ten szpital rekomendowali, jako lepszy w tej chwili niż Prokocim, przynajmniej w przypadku wady Wincentego. Kwalifikację do operacji uzyskali błyskawicznie!

    Wadę serca można osunąć bezpowrotnie i bez konsekwencji w dorosłym życiu. Pomyśl, ile wad wrodzonych jest nieuleczalnych! Nigdy nie ma tak źle, by nie mogło być gorzej.
    W czasach Mai, kiedy trzeba było w strachu i codziennym niebezpieczeństwie doczekać do wieku umożliwiającego pomyślny zabieg, problem był duży. Córcia w ogóle np.nie przybierała na wadze, w chwili operacji ważyła 13 kg i dziś ma 152 cm, waży poniżej 40 kg i ma 34 nr buta!
    Wincenty i Anielka nie dość, że nie będą NIC pamiętać, to będą mieli zapewniony równy start z innymi dziećmi.

    Te operacje się UDAJĄ!

    No i witaj w gronie babć!

    Uściski

    PS. Zawsze służę zdobytą serduszkową wiedzą, meila chyba masz :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. nie zamierzałam nikogo straszyć swoimi opowieściami....ale mimo wszystko przepraszam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanujemy Twoją historię i dobrze, że jest z happy endem, ale przestraszyć mogła...

      Serdecznie pozdrawiamy

      Usuń
    2. ...opisując historię choroby mojej siostry nie miałam na celu przestraszenia kogokolwiek...nie sugerowałam,że podobna historia może przydarzyć się wnuczce Pani Joli...
      ..z mojej strony mogę obiecać,że już więcej nie będę umieszczać swoich wpisów...

      Usuń
    3. Nie przestraszyłaś, a wpisy są mile widziane. Zawsze trzeba brać pod uwagę każdą ewentualność, ale jednocześnie wierzyć, że będzie dobrze. Ano, ano od kiedy to jestem jakąś Panią.

      Usuń
  14. Jolu, najlepsze myśli dla Was Wszystkich

    OdpowiedzUsuń
  15. Informuję
    http://ostojatupai.blogspot.com/2012/09/nominacje-blogowe-wszystko-przez-kame.html

    OdpowiedzUsuń
  16. Ciężko myśli zebrać, bo sama jestem mamą...Mam nadzieję, że Dobry Duch czuwać będzie nad Wami!
    pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  17. A ja poprostu mocno trzymam kciuki!!!

    OdpowiedzUsuń
  18. Jolu zapraszam do mnie po wyróżnienie :) trzymam kciuki za maleństwo

    OdpowiedzUsuń