fot.Ana
Zima poszła sobie precz, nareszcie zaczęła się majowa sielanka, kwitnący sad, łąki pełne mleczy i góry zieleniejące wszystkimi odcieniami zieloności. Muszę się Wam przyznać, że przez te zimowe miesiące, nieraz miałam chwile zwątpienia, załamania, w głowie kłębiły się pytania bez odpowiedzi, oczy wypełniały się łzami. Zbyt wiele się działo, zbyt szybko, wiele wydarzeń zaskakiwało nas znienacka. Po prostu czasami ta nasza rzeczywistość zaczęła nas przerastać..w takich chwilach zwracałam się do przyjaciół, którzy mądrym słowem wspierali te moje upadki, pomagali podnieść się z kolan i iść dalej ku wiośnie..doszliśmy, zimowe smuteczki poszły precz. Zanim zaczęła się majowa sielanka trzeba było uporać się z pozimowym spadkiem w koziarni. Nasze kózki z miesiąca na miesiąc stały coraz wyżej i wyżej. Nadszedł więc dzień wyrzucania gnoju z koziarni. Ja pilnowałam trzódki na pastwisku, a Tomek uzbrojony w widły zabrał się do roboty, trwało to kilka godzin i kiedy nareszcie wszystko było wysprzątane i mogliśmy wrócić do koziarni, moim oczom ukazały się dwie góry gnoju. Nie mogłam uwierzyć jak to wszystko zmieściło się w środku na stosunkowo niedużej powierzchni. Tak więc razem z kupą gnoju pożegnaliśmy zimę i ogłosiliśmy czas pastwiskowy.
Kózki cieszą się wolnością i soczystą trawą, maluchy z dnia na dzień stają się większe, dokazują i brykają wśród kwitnących mleczy. Hrabianka, uczy się, jak to jest być dojoną nie tylko przez koźlęta. Początki były bardzo trudne, Hrabiostwo fikało jak diable wcielone, my na zmianę męczyliśmy jej wymiona, a mleka jak nie było, tak nie było. Myśleliśmy, że pewnie ma zapalenie wymion, albo jeszcze coś gorszego, bo niby - wydawało nam się, że mleko jest, tylko nie umiemy jej wydoić. Nareszcie nadeszła pomoc fachowa w postaci sąsiadki, która obmacawszy hrabiowskie cycuszki, orzekła z pełnym autorytetem, że mleko nie poleci, bo go po prostu nie ma. Maluchy wszystko wypijają a hrabiowskie wrycki są jak najbardziej w porządku. Kamień spadł mi z serca, im maluchy większe, tym mleczka doję rano i wieczorem więcej. Hrabianka uczy się stać spokojnie, nie szarpać się i nie ładować mi kopytek do skopeczka, z dnia na dzień jest coraz lepiej, nawet jestem zdziwiona, że ta diablica, daje się tak łatwo okiełznać. W długi weekend majowy chałupa tętniła śmiechem i gwarem rozmów przy kuchennym stole, słoneczko świeciło od rana do wieczora i pozwalało naszym gościom cieszyć się tym wiosennym rozświergotaniem i zielonością wybuchającą z dnia na dzień. Księciunio zakochał się w jednej z Magd, nic tylko ładował się jej na kolana, albo podskubywał co się dało. Miałam w tym czasie dzielną pomocnicę przy dojeniu i pasieniu naszej trzódki. Marta, codziennie o siódmej rano schodziła na dół, gotowa pójść ze mną do koziarni, pokazałam jej tylko raz na czym rzecz polega i jej mała rączka sprytnie wyciskała mleko z galusiowego wrycka. Orzekliśmy wszyscy zgodnie, że Marcie należy się honorowy tytuł vice dojarki. Jedni paśli kózki, inni oddawali się lekturze zagłębiając się w fotelowe otchłanie, jeszcze inni sprawnymi rękami tańcowali z igłą i nitką, wyczarowując niezwykłe hafty. Sielankowo - jednym słowem, jak orzekły dwie Magdy.
Fot. Magda
fot. Magda
fot. Magda
Ja rządziłam w kuchni, Tomek z Martą na pastwisku.
Fot. Magda
Fot. Magda
Fot. Magda
Codziennie Magda, jedna z trzech Magd, parzyła nam pyszną espresso :)
Fot. Magda
Fot. Magda
Zakochany Księciunio
Fot. Magda
Fot. Magda
Fot. Magda
Powrót z pastwiska, czasami Fidela trzeba poprosić, żeby zechciał wrócić do koziarni, pomaga mi Marta.
Fot.Ana
Fot. Ana
fot. Ana
Fot. Ana
Fot. Ana
Wstaje nowy dzień
Fot. Ana
fot. Ana
fot. Ana
Fot. Ana
Generał Lutek dowodzi wojskiem
W ostatnich dniach przyleciały do mnie zamówione u Jagódki niezwykłe Anioły, będą czuwały nad Jolinkowem. Zajrzyjcie do Niej, bo ta dziewczyna ma niesamowity talent, spod jej rąk wylatują piękne Anioły. Moje zdjęcia nie są doskonałe, u Jagódki zobaczycie je w pełnej krasie. Jakiś czas temu, wtedy kiedy nad głową raz świecił mi jeden, a raz dwa księżyce, dostałam w prezencie od mojej przyjaciółki Gosi starą deskę, na której widniał napis "Jolinkowo fabryka Aniołów", to właśnie Jej Jolinkowo zawdzięcza swoją nazwę, co miała na myśli Gosia pisząc o Aniołach mogę się tylko domyślać.
Pozdrawiam wiosennie, zaglądających do Jolinkowa. Dziękuję Raheli za jej cierpliwość i wspieranie mnie w "kozich kwestiach", dzięki Tobie dotrwałam do wiosny.
:)
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńPrzepiękna ta "sielanka". Ale zapewne możliwa ona była dzięki TAKIM wspaniałym pomocnikom o których tak sympatycznie piszesz.
OdpowiedzUsuńAnioły są tak cudowne, że brakuje mi odpowiednich słów do zachwytu nad nimi.
Ale wiem jedno. Mając TAKICH opiekunów musi być tylko wspaniale.
Tego właśnie z serca życzę, pozdrawiając ze słonecznego Mazowsza
Pomocnicy byli na medal, a Marta zaskoczyła mnie swoimi umiejętnościami w dojeniu, codziennie rano nastawiała budzik, żeby iść ze mną do koziarni :)
UsuńPo przeczytaniu Twojego posta i obejrzeniu Twoich zdjęć poczułam nagły spokój w sobie. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńPrzecudny klimat u Ciebie. Oby wiosna dodała Wam otuchy. Na pocieszenie tylko powiem, że chyba każdego zimą dopadają "zmory", taka już to pora roku. Ale nieważne, w końcu nastała wiosna! :)))
OdpowiedzUsuńNaprawdę, już ani śladu zimy u Ciebie ;-) jest pięknie i obiecująco, świeżo i tak... sielankowo właśnie ;-)) Ta zima musiała być próbą sił dla Ciebie, ale skoro wyszłaś z niej obronną ręką, to może być już tylko lepiej!
OdpowiedzUsuńKózki oczywiście przecudne, takie radosne psotniki ;-) W ogóle cały Twój post jest pełen ciepła i optymizmu, aż się serce raduje! ;-))
Ściskam czule, słonecznie
Z przyjemnością przeczytałam, jak zwykle :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Dziękujemy Jolu za te wspaniale kilka dni, za to, że to Ty tworzysz ten wspaniały "sielankowy" klimat i potem my, wczasowicze, możemy się cieszyć beztroskimi chwilami :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia!
Magda, dzięki wielkie, bardzo się cieszę, że ten "Magdowy turnus" był taki sielankowy, mimo burzowych pomruków :)
UsuńPięknie u Ciebie.Kózki prezentują się na zdjęciach jak modelki.Mam nadzieję, że u Was już cieplutko i w miarę spokojnie.
OdpowiedzUsuńDobrze, że rozterki i smutki odeszły razem z zimą! Ja mam odwrotnie. W zimie skupiam się wyłącznie na przetrwaniu, a wiosna budzi mnie niepokojem i dziesiątkami trudnych pytań ...
OdpowiedzUsuńJestem pod wielkim wrażeniem wzgórz obornikowych!
Poza tym jak zwykle cudnie u Ciebie :)
Magdo, te trudne pytania wracają, jak bumerang, bo one są w nas, wiosna oznacza więcej pracy w ogrodzie i wkoło domu, ale budzi nadzieję i cieszy zielonością.
UsuńPięknie..pozdrawiam iście majowo:)
OdpowiedzUsuńJa również i dziękuję.
Usuńhi hi, przypomniało mi się jak w czasie jednego z wyjazdu moich rodziców na wakacje przejęłam gospodarkę (w tym dojenie krowy). Krowę doiliśmy we czwórkę - ja (trzymałam za ogon), sąsiadka (doiła), mój chłopak (robił za krowiego psychologa) i wujek (to niby-ekspert z zakresu rolnictwa), który próbował złamać krowią psychikę na różne sposoby :) Po czterech dniach męki zostaliśmy ostatecznie pokonani, bo krowa się wściekła i rozgromiła naszą czwórkę - ja uciekłam za drzwi, sąsiadka czmychnęła do żłobu, mój chłopak dał nura za jakąś rurkę a wujek ... już nie pamiętam, ale ostatecznie uszedł z życiem :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy potrafiłabym wydoić krowę, to musi być wyzwanie nie lada, biorąc pod uwagę ilość mleka na jeden udój :)
UsuńCudny wpis i o oborniku :) i o wiośnie pięknej, i o ludziskach pozytywnych i dobrych, i o zwierzętach kochanych. Lubię czytać Twoje wpisy Jolu. Życzę samych pięknych dni.
OdpowiedzUsuńLudzie rzeczywiście dobrzy i niezwykli trafiają pod nasz dach :) i dla Was uśmiechu i kreatywności pozytywnej :)
UsuńJolu droga ;-), cieszę się, że u Ciebie tak cudna wiosna się rozgościła. Nie ukrywam ,że podziwiam Was bardzo za Waszą wytrwałość, pracowitość i upór jakim się wykazujecie i tak myślałem, że zima to strasznie trudny czas dla Was. Co prawda widoki macie boskie, czasem nawet wydaje się ,że anioły rozpostarły białe skrzydła nad Waszym Jolinkowem ale warunki trudne. Jednak test zdaliście wzorowo. Dowodem jest wesoła i dobrze wykarmiona kozia rodzinka. Teraz pewnie nie będzie łatwiej ,bo obowiązków na pewno masz cała listę ale może choć nieco milej kiedy wieczorem koncert skrzypcowy na dwa świerszcze , a w dzień pszczela filharmonia i tańczące motyle i wszelakie trele i świergoty ptasie. Jolu droga jak zawsze cudnie było gościć u Ciebie, anioły cudne i mam nadzieję, że opiekuńczym skrzydłem czuwać będą nad cała Twoją rodzinką. Miłego wieczora życzę i całusy wiosenne posyłam,Grzegorz.
OdpowiedzUsuńGrzesiu dziękuję i pozdrawiam niezmiennie :)
UsuńMasz racje z tą zimą. Jest bardzo okrutna dla nas mieszkających hen pod lasem;-) Dobrze że już jest wiosna i jest zielono i ciepło bo można odpocząć od odśnieżania. Zdjęcia Jolinkowa piękne ,a anioły cóż mówić więcej - są BAJECZNE.
OdpowiedzUsuńCałuski
Droga Jolu , dziękuje za miłe słowa , ale to ja jestem Wam wdzięczna za Jolinkowo. Uwielbiam magię tego miejsca . Chylę czoło przed Waszą pracą i wielkim sercem . Życzę Wam wszystkiego dobrego . Zawsze możecie na mnie liczyć . Pozdrawiam wiosennie. Rahela
OdpowiedzUsuńRahelo, już drugi raz zmieniam pisownię Twojego imienia i głupia jestem, ale jak Ty piszesz je przez samo h, to niech tak będzie :)
UsuńUwielbiam Twój blog. Czuję się jakbym przemieszczała się do innego, lepszego świata :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy ten świat jest lepszy, pewnie nie dla każdego, to świat pełen roboty od świtu do nocy, troski o rośliny i zwierzęta, prosty i cykliczny jak pory roku. Dla mnie najlepszy :)
UsuńFajne zdjęcia. Fajnie jest przeczytać że się kogoś wsparło w ,,kozich kwestiach" ,oczywiście nie wszyscy zasługują na taki zaszczyt aby o tym przeczytać :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy.
Wydaje mi się, że o Was wspominałam już wiele razy i dziękowałam Wam, jeżeli czujecie się urażeni, niniejszym czynię to raz jeszcze, bowiem wiele razy pomogliście mi w "kozich kwestiach". Ja nie jestem małostkowa i mam nadzieję, że Wy także.
UsuńJesteśmy jak najdalej od małostkowości (chociasz mówią o nas ,,wrażliwcy"), Jakoś tak dziwnie się zrobiło gdy przeczytaliśmy ostatnie zdanie tego posta. W żadnym wypadku nie napisali byśmy tego gdyby... jednak słowo ,,wydaje mi się" jest jak najbardziej trafione :)
UsuńPOZDRAWIAMY :)
W takim razie pięknie przepraszam i proszę o wybaczenie, mam nadzieje, że się nie gniewacie.
Usuń:)))
UsuńJolu, jak pięknie, zielono i wiosennie u Ciebie! Kiedy zamykam oczy i wyobrażam sobie mój dom, to jest właśnie taki jak Twój. Wszystko jest takie, jak być powinno - miodzio! Sama nie wiem, czy podoba mi się bardziej na zewnątrz czy wewnątrz. Wiem , że to dzięki Waszej ciężkiej pracy własnie tak wygląda, ale nie tylko - trzeba mieć piękno w sobie, żeby tworzyć wokół siebie tak piękne rzeczy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i majowo
Jestem po obezwładniającym urokiem koziego bractwa ;)i spojrzenia Słoninki (to chyba Słoninka?)
P.S. Nawet ta kupa gnoju ma swój urok hahaha
- całkiem 'zamaiło' mi się w głowie :))
Kasiu, to Słoninka, ta bestia pozuje do zdjęć niczym rasowa modelka :)
UsuńOby tak było, bo jeszcze dużo przed nami, wiosna pracowita i lato, sianokosy, dwie nowy kózki przybywają, oj dużo by tego wyliczać :)
OdpowiedzUsuńI niech ta sielanka trwa jak najdłużej :)Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPS Anioły są cudne
Jak tam u Was musi teraz być upojnie!!! Widać po minach gości i aniołów. Nie dziwimy się.
OdpowiedzUsuńSerdeczne majowe pzdr.
To chyba najpiękniejszy czas, wszystko kwitnie, przejrzyste powietrze i góry w tle. Anioły są w rzeczywistości piękniejsze-niesamowite wręcz :)
UsuńPięknie i Lutek taki duży:) Miło zajrzeć choć na odległość... Anioły przepiękne i te anielskie kózki karpackie:))) Cudnie, że odnaleźliście swoje miejsce na ziemi a może bardziej je stworzyliście... Nawet z perspektywy 360 km ta sielanka mi się udziela:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło:)
Kasiu Lutek rośnie i rozrabia, nawet już nie bije się z Hrabianką, w poniedziałek na swym rumaku przybędzie weterynarz - wiadomo po co :) przesyłam Ci buziaki takie pachnące skoszoną trawą :)
UsuńJuż drugi wpis od odzyskania internetu, a ja ciągle nie podziękowałam Ci za odświeżone marzenia o własnej chacie na końcu świata. Co niniejszym czynię:). Twoje kózki są też u mnie http://muchika.blox.pl/html. Koniecznie pokaż jeśli zrobisz znak z kozą.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że krowa zadowolona z podróży, to ja Wam dziewczyny dziękuję za wspólny czas, pozdrów siostrę :) Deska z kozą czeka na woolną chwilę i zakup farb, wkrótce ją zrobię, w pierwszej kolejności koszenie trawy i wyrywanie niechcianych gości z grządek :)
UsuńNasze kózki na Twoim blogu - cudne, zajrzę czasem do Ciebie :)
Usuń,,Jolinko" Bardzo przepraszamy ale dziś rano przez przypadek skasowaliśmy Twoje komentarze u nas (to nowe oprzyrządowanie Bloggerowe całkowicie nam nie pasuje i nie możemy go rozgryźć)
OdpowiedzUsuńJeśli możesz prosimy o powtórkę :)
Pozdrawiamy Jolinkowo
Przypadek rządzi światem- ten skierował mnie do Ciebie- SUPER blog!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i zapraszam :)
UsuńJolu, wszystko chyba już zostało napisane, powtórzę jeszcze raz: anielsko u Was, choć nie zawsze łatwo, czasami straszno; razem uda Wam się pokonać trudności; ciepełko na Jaworzyny posyłam, pa.
OdpowiedzUsuńDzień dobry nazywam się Julia Styrna. U Pani jest tyle rzeczy do podziwiania, ale muszę napisać o sukni ślubnej,która znowu się pojawiła u Pani, (chyba jest to suknia Pani córki). To jest po prostu cudo. W tym oceanie sukni ślubnych dawno nic mnie tak nie zachwyciło.
OdpowiedzUsuńJulio, dziękuję w imieniu Mariki, wiele osób zachwyca się tą suknią, ja zresztą też. Niektórzy pytają nawet, czy to suknia mojej babci :) Marika sama ją wyszperała, a tuż po ślubie porwałam ją i zawisła w pokoju :)
OdpowiedzUsuń