Marta i Tomek nasi wakacyjni goście. Kiedy Marta pierwszy raz weszła do naszego domu, jej mina była raczej z lekka wystraszona, usiadła przy stole i oznajmiła, że ona się nigdzie stąd nie rusza, bowiem nasza leśna droga wywarła na niej olbrzymie wrażenie. Nie minął jednak dzień, a Marta razem z Tomkiem pokonywali ją prawie z zamkniętymi oczami. Wrażenia z pobytu u nas opisali bardzo obrazowo na swoim blogu i muszę powiedzieć, że uśmiałam się do łez czytając ich posty, dlatego pozwolę sobie zaprosić Was na ich bloga (chata sudecka), myślę, że lepiej niż ja bym to zrobiła opisali nasz "koniec świata".
Przeczytalam...Dalo mi to do myslenia.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrazeniem...
chyba się do ciebie wybiorę, jeszcze nie wiem kiedy, jakby co dam znać
OdpowiedzUsuńpięknie u was a wieść o końcu świata jest bardzo pociągająca :)
Cudowny ten "koniec świata"A jakże kuszący:))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
z racji naszych wrześniowych planów :-) zabieram się do czytania :-) hehehe
OdpowiedzUsuńJolu, zawędrowałam do Chaty Sudeckiej, do Marty i Tomka, bardzo malowniczo opisali drogę do Was, te przenikające się światy, wraz z mieszkańcami, prawdziwymi i bajkowymi, chyba ciekawie jest spojrzeć na swój dom i życie innymi oczami, a droga do domu, taka zwyczajna dla Was, wywołuje u innych skurcz serca, ze strachu. Pięknie jest na końcu świata, pozdrawiam serdecznie i ciepło, pa.
OdpowiedzUsuńPrzeczytała, obejrzałam zdjęcia- zachwyciłam się. Cudnie się urządziliście, a opinie gości to największa nagroda :-)
OdpowiedzUsuńMarzyłam o takiej drodze do domu!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam słonecznie!
Widziałam i czytałam, obejrzałam piękne zdjęcia na obu blogach, nie zaskoczyły mnie ;-)) ale były ciekawe, bo widziane innym spojrzeniem. Fidela tez widziałam - wspaniały!, a teraz czekam, aż go nam przedstawisz...
OdpowiedzUsuńŚciskam czule!
Tak fajnie poczytać jak widzą nas inni,własne miejsce z innej perspektywy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy z naszego końca świata (w sensie horyzontalnym)
To tak, jakbym nagle za pomocą czarodziejskiej różdżki przeniosła się wstecz, kiedy pierwszy raz nią jechałam wieziona Uazem przez sąsiada z dołu, byłam oszołomiona wszystkim co dookoła. Od lat pokonuję ją wiele razy tygodniowo w górę i w dół, stała się dla mnie zwykłą drogą - drogą do domu, a zimą lubię ją jeszcze bardziej. Poza okresem zimowym można do nas dojechać każdym samochodem, nawet maluchem :) w zimie konieczny jest napęd 4X4. Kiedy wybieram się zimą na dół niezbędnym zestawem jest telefon i łopata do śniegu :)
OdpowiedzUsuńDawno przy porannej kawie nie przesyłałam pozdrowień.Czynię to teraz.Uwielbiam Tu zaglądać.Każdemu potrzeba nieraz wyciszenia.Ja to Tu właśnie znajduję.
OdpowiedzUsuńTak, tak, Jolu, nie zapominaj telefonu! :):):)
OdpowiedzUsuńFantastyczny opis! Bardzo prawdziwy ;)))
OdpowiedzUsuńJolu, właśnie zorientowałam się, że Tomek zabrał Waszą książkę myśląc, że jest moja. Dziś wyjeżdżamy,ale po powrocie wyślemy ją! Przepraszam.
OdpowiedzUsuńTo na prawdę Twój prywatny i taki piękny kawałek końca świata? Całym sercem zazdroszczę!
OdpowiedzUsuń