Czas letni, zapracowany, bo i gości nakarmić trzeba i w ogrodzie moje kwiaty pożerane przez chwasty wołają o ratunek. Dawno mnie nie było, tak trudno znaleźć odrobinę czasu, żeby podzielić się z Wami moim jolinkowem, zajrzeć, co też dzieje się na ulubionych blogach. Czas płynie za szybko, dzień za dniem mija jak jedna chwila, a niedługo moja lista obowiązków znowu się powiększy, bowiem za tydzień przyjeżdża do nas Fidel, to bardzo przystojny narzeczony dla Hrabianki, która przez ten czas urosła niesamowicie, jej rogi robią się coraz większe, a charakterek ma filuterny i uparciuch z niej straszny. Mamy nadzieję, że Hrabianka i Fidel przypadną sobie do gustu i na wiosnę doczekamy się ich potomostwa. Cały czas eksperymentuję z mlekiem Gali i muszę powiedzieć, że metodą prób i błędów sery są coraz lepsze, a co niektórzy powiadają nawet, że pyszne. Produktem ubocznym sera jest serwatka którą wylewałam nie wiedząc, co też mogę z nią począć, aż do dnia kiedy zawitała do nas Maja i nauczyła mnie robić z niej zupę. Mówię Wam - jest pyszna...
"Galusiowa zupa"
Weź 2 litry serwatki, zagotuj ją, następnie przecedź przez sito. Do przecedzonej serwatki wrzuć pokrojony boczek wędzony, albo dobrej wędzonej szynki, tudzież swojskiej kiełbasy i gotuj na wolnym ogniu przez 20 minut. W tym czasie ugotuj 3 wiejskie jajka, żółtka przetrzyj przez sito razem ze śmietaną i wlej do zupy, białka pokrój w kosteczkę i wrzuć do garnka. Dodaj odrobinę świeżo startego chrzanu. Podawaj z posiekanym koperkiem i ziemniakami ugotowanymi w całości w oddzielnym garnku.
Zupa jest lekko kwaśna, a chrzan nadaje jej charakteru. Oprócz serów twarogowych czystych, w wyniku moich serowych eksperymentów powstał ser ziołowy, pachnący ziołami prosto z Prowansji, posypany grubą solą morską. "Przysmak Hrabianki", najlepiej smakuje na świeżo upieczonym chlebie z plastrem pomidora.
Nasze kózki rosną zdrowo, kiedy tylko mam chwilkę czasu, idę z nimi na łąkę i przyglądam się ich brykaniom.
Dziękuję Wszystkim zaglądającym do jolinkowa i zmykam do bulgocących garneczków, a tak na koniec kilka zdjęć mojego nowego nabytku, który zawisł nad skrzynią w kuchni.
Świetna półka! Dobrze, że chociaż chwileczkę znalazłaś, bo już się stęskniłam za Jolinkowem:-)))
OdpowiedzUsuńŚLiczne kózki, niestety swoich mieć nigdy nie będe. Mój Hektor nie za bardzo je lubi.
OdpowiedzUsuńDużo siły do pracy życzę.
Buziole
Ależ masz wdzięczne modelki!!!!
OdpowiedzUsuńJolu! Jak fajnie, że znowu jesteś. Stęskniłam się za Tobą i Twoim Jolinkowem:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jolu jak dobrze cię czytać, tak pięknie u ciebie.
OdpowiedzUsuńKózki jak malowane a sery wyglądają apetycznie :)
Jolu zajrzyj koniecznie do mnie, czeka tam na ciebie niespodzianka :)
Pozdrawiam wieczorowo
Ja też tęskniłam za wieściami z Jolinkowa ... za tym aromatem domowych potraw w mojej wyobraźni, za kózkami, za psiakami, za kwiatami przed domem, za łąkami ... Miło się Was "podgląda". Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAha, jeszcze jedno: wieszak na kieliszki - REWELACJA !!!
OdpowiedzUsuńFantastycznie Kochana że udało Ci się skraść odrobinkę czasu i pokazać nam jak pięknie się chowają podopieczne.
OdpowiedzUsuńNo wiesz, jak Hrabianka założy swoją rodzinę to może się ustatkuje i nie będzie taka rozbrykana?
Sery wyglądają wspaniale.
Życzę Ci z serca abyś z tego zapracowania miała same radości.
Ach, no jeszcze się pozachwycam tą przepiękną półeczką:))))))))
Twój nowy nabytek to moje marzenie:))) Śliczna półka, a kozy śliczne z daleka, bo z bliska bym się bała:DDD Pozdrawiam serdecznie:D
OdpowiedzUsuń"Weź dwa litry serwatki..." Jolinko, okrutnico! Katujesz mnie tymi smakami, przepisami... Kózki cudne jak zawsze, wyciskają mi łzy z oczu (ze wzruszenia, oczywiście). Dobrze, że na pociechę te śliczności nad skrzynią dorzuciłaś, bo bym skończyła czytać post cała zasmarkana ;-)) A tak uśmiecham się do tej półeczki i jej zawartości ;-)) I do tego wyjątkowego wieszaka na kieliszki ;-)))
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię czule, stęskniłam się!
no kózki się nie nudzą..ale u Ciebie stylowo, jak przeniesione w czasie o 100 lat! :)..a to glina między balami?, i jak to bielić tak równiutko?
OdpowiedzUsuńJolu, wpadłam ucałować Was wszystkich a szczególnie Młodą Parę! Gratulacje ogromne!
OdpowiedzUsuńP.S. Marika jest cudna!
Buziaki:)
No Jolkuś, dobrze, że juz coś napisałaś bo zaczynałam się martwić :) ale wiem, że to u Ciebie gorący czas więc rozumiem milczenie. Kózki juz panny na wydaniu więc nic dziwnego, że kawalera do nich szukasz, ciekawe czy przyjmie zaloty ;)
OdpowiedzUsuńNowe nabytki piękne, a wykorzystanie grabi jako wieszaka dla kieliszków bombowe :))
Pozdrawiam z deszczowego Poznania
O jej, ale fajne rzeczy pokazujesz. Zrobię taką zupę na serwatce, już sobie przepis spisałam.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobało wykorzystanie drewnianych grabi na kieliszki :-) U mnie takie grabie bezproduktywnie w stodole zalegają :-)
Pięknie u Ciebie Jolu, a zupę i sery bym bardzo chętnie skosztowała. Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia!
OdpowiedzUsuńJa też się stęskniłam za Wami wszystkimi i muszę powiedzieć, że dzięki temu blogowi nabieram sił na następne wyzwania, dzięki blogowi i Wam, to Wy dodajecie mi skrzydeł, bo bywają dni smutku i chmur kłębiących się nad głową, ale nic to, trzeba wziąść głęboki oddech i do przodu. Dziękuję Wam, że jesteście, że wspieracie dobrym słowem.
OdpowiedzUsuńInkwizycjo kózki są cudne, ale czasami też potrafią dać w kość, szczególnie jak się zaprą czterema kopytami i za jasną cholerę, nie chcą pójść tam, gdzie Ty byś chciała :)
Nad tymi białymi wypełnieniami napracowaliśmy się jak mróweczki: szpachelka, packa murarska, a potem czyszczenie wszystkich nierówności :)
Neilii jeszcze raz DZIĘKUJĘ...
m do zobaczenia..
Lambi dzięki, że wpadłaś
Mamurda, ta półka przyjechała do mnie z Warszawy, moi goście obdarzyli mnie nią, na początku miałam zamiar ją czyścić do drewna, ale stwierdziłam, że jest piękna taka, jaka jest i wygląda nad skrzynią, jakby tu wisiała od zawsze :)
Riannon, grabie trzeba powiesić pod lekkim kątem, zanim na to wpadłam zubożyłam zapas kieliszków w chałupie i wino trza było pić ze szklanek, a zupa jest rewelacyjna, no i jaka zdrowa :)
OdpowiedzUsuńW takiej kuchni aż się chce działać! Smaka na ser mi narobiłaś!
OdpowiedzUsuńWitamy Jolinko po baaaardzo długim milczeniu.Jak zwykle trochę się będziemy mądrzyć (ale jak zwykle w dobrej wierze :)Z tym przychówkiem na wiosnę to troszkę chyba źle planujesz.Sierpień już prawie prawie ,dni coraz krótsze więc zacznie się za chwilkę ruja u kóz.Ciąża u kozy trwa około 5 miesiące więc potomstwo u Twoich panienek pojawi się w środku srogiej zimy ,chyba że Fidel będzie bardzo dokładnie oddzielony od towarzystwa.
OdpowiedzUsuńJeśli idzie o to co wytwarzasz z mleka to po prostu twaróg przez Polaków dziwnie zwany białym serem. Sery są podpuszczkowe a twarogi zakwasowe :)To tak gwoli ścisłości dla tych ,,co im ser narobił smaku"
Pułeczka jest piekna i jak wszystkie inne elementy wystroju w Twoim domku ,,bardzo siedzi",wieszak na szkło z grabi do sianka też super.
Bardzo pozdrawiamy i mamy nadzieję że wybaczysz nam uwagi :)))
O matko kochana, a ja myślałam, że one będą miały ruję jesienią, hmmm...jak zwykle rozjaśniacie mi w głowie, czyli trzeba się będzie dobrze przygotować na zimę, a co do sera i twarogu, teraz już wiem, czyli na razie robię twarogi, a sery zacznę jak będę miała więcej czasu, czyli jesienią, no chyba, że wtedy nie będzie mleka :( Jeżeli chodzi o wymądrzanie się, wymądrzają się Ci, którzy nic nie wiedzą, tylko im się zdaje, Wy dzielicie się swoją wiedzą i doświadczeniem co bardzo cenię.
OdpowiedzUsuńKamień spadł nam z serca :)bo my z życzliwości podpowiadamy,a większość TU nie potrafi przyjąć naszych podpowiedzi (bo przecież TU wszyscy wszystko wiedzą ;D. Możesz być pewna że gdy pojawi się Fidel to około połowy sierpnia kozy moga zostać pokryte i koniec stycznia będą kózeczki,więc może lepiej narazie go odizoluj tak do końca września,wtedy jest to już rozsądniejszy termin.Weź też pod uwagę jesienny bardzo mocny,,zapaszek" kozła w rui.Dobrze jak kozy przebywają oddzielone od niego i są dojone (aby izolowac mleko)też z dala od koiołka ,mleko łatwo łapie ten ,,zapach".
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy i przepraszamy że publicznie doradzamy,ale może przyda się to też tym co już wszystko wiedzą ;)))
Świetne porady Tu u Was na blogu i nie wiem kogo Los alpaqueros przepraszają, ale jak dla mnie bomba wiedza - nawet jeśli jeszcze nie mam własnych kóz, z podkreśleniem słowa "JESZCZE". A póki co... totalnie i absolutnie leci mi ślinka do kanapki z przysmakiem Hrabianki. Rety!!! My Was chyba musimy kiedyś odwiedzić. Napiszę na privie zapytanie. pozdrowienia serdeczne :-)
OdpowiedzUsuńJolu miła, jakże cieszę się, że znalazłaś chwilkę wolną. Pyszności serwujesz, i zupa, na pewno bardzo zdrowa, i serki smakowite, a kozy brykają wesoło po łące, jest na co popatrzeć. A ten krasnoludek obok Ciebie na szarym zdjęciu, to kto? Ależ zmyślna półeczka, wpisała się w ten kącik i pasuje do wystroju chaty, można na niej powiesić i postawić, a pomysł z grabiami, że ho! ho! Pozdrawiam serdecznie i cieplutko, pa.
OdpowiedzUsuńJolu, dziękuję za odwiedziny w Zaciszu. Ja u Ciebie czuję się jak w raju. Takie ciepłe klimaty to balsam dla mojej skołatanej duszy. Sama bym sobie beztrosko pobrykała z Twoimi kózkami na tej łące. A kuchnia Twoja jest piękna, czuję te zapachy i smaki przyrządzanych potraw i aż mi ślinka pociekła. Pozdrawiam Cie cieplutko. Ania:)
OdpowiedzUsuńTak fajnie u Ciebie...kuchnia z moich marzeń...kozinki mają raj u Ciebie...zupa zapewne pyszna i zdrowa, a twaróg z ziołami własnej roboty aż ślinka cieknie...bardzo chętnie pojechałabym do Ciebie objąć drugą, a właściwie i trzecią zmianę...
OdpowiedzUsuńDzisiaj mój nastrój przedstawiony jest na Twoim ostatnim zdjęciu...mąż całą noc źle się czuł, tęsknię za bratanicą i jej córcią, która zaczęła już mówić i to w dwóch językach naraz...jeszcze dwa miesiące i już wrócą...
już nie smęcę, pozdrawiam, fajnie, że jesteś :)))
Jolu ja też bym tej półki nie przemalowała, bo taka właśnie jest piękna!!! Pozdrawiam serdecznie:*
OdpowiedzUsuńNie bój się Kochana.Musi być wszystko dobrze!!!!!!Gdy Fidel zobaczy gdzie trafił będzie potulny jak baranek, obawiając się aby go nie odesłali:)))))))Dzięki za udział w zabawie.Wszystko w porządku.Dziewczyny nie mogły się doczekać czy przyjdziesz:))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam na razie bez deszczu ale.....z paskudnymi chmurami.Buziaki i powodzenia.
Witaj witaj!
OdpowiedzUsuńCudowna półeczka w cudownej kuchni!
Spróbuję uszykować taką zupę dla gości, bo serwatki dostatek.
Kózki masz prześliczne i widać jak im dobrze u Ciebie! Ja staram się zorganizować kozie randki jak najpóźniej, żeby maleństwa rodziły się w kwietniu, maju (pastwisko). I dla gości to też radocha, jak w lecie takie malutkie słodziaki brykają wokół domu. W tym roku mam niestety w czasie wakacji uparte, bezczelne "nastolatki", które na każdym kroku kwestionują autorytet gospodyni :)
Pozdrawiam serdecznie znad Drawy!
Aniu Twoje Radziejowe Zacisze równie urzekające.
OdpowiedzUsuńEwuś, mam nadzieję, że już wszystko dobrze.
Wiesz Magdo ten koziołek ma przyjechać do nas aż z Legnicy, niestety musimy kupić koziołka karpackiego, jak się powiedziało A, to trza powiedzieć Be, a raczej meeee, na szczęście sprawa przesuwa się w czasie, a jak już przyjedzie, to postaramy się go izolować jak długo się da. Twoje nastolatki pewnie takie jak Hrabianka, uparciuch z niej rośnie straszny i tylko brykanie jej w głowie, a i gospodynie ma w kozim nosie :)
Jolinko zupa preznetuje się wspaniale, ale półeczka wisząca zawładnęła mym serduchem:) wspaniała jest! i wszystkie rzeczy wiszące na niej. Pięknie macie w tej swojej chatce:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!