Myślę, że ta chałupa czekała na mnie, a jakaś niewidzialna ręka tak pokierowała moimi ścieżkami, żebym ją odnalazła i pokochała, żeby w jej piecu znowu zapłonął ogień, a drewniane podłogi zaskrzypiały od ludzkich kroków.
Mieszkałam w Krakowie, fakt, zawsze kochałam stare przedmioty, moje mieszkanie pomału się nimi zapełniało, ale nie myślałam o domu, było mi dobrze i wygodnie w mieście. Pomału zmieniałam się w biznes woman: kostiumiki, garnitury, buty na obcasach, ot po prostu miejska pańcia. Nie do pomyślenia wtedy było dla mnie, żeby jakaś ludzka istota zobaczyła mnie na ulicy bez makijażu, no mówię Wam - pełna perfekcja.
Z wykształcenia jestem pedagogiem, pracowałam z dziećmi przez parę lat, ale kiedy mój przyjaciel ruszył z własnym wydawnictwem zwerbował mnie do siebie i zaczęliśmy razem rozkręcać ten interes.
Jest luty 2000, w Krakowie szaro, buro, brudne resztki śniegu, jedziemy z Piotrkiem do naszego znajomego, który zamówił u nas foldery reklamowe. Tego dnia moi blokowi sąsiedzi poprosili mnie, żebym kupiła im "Nieruchomości", ponieważ chcieli zamienić mieszkanie. Jedziemy sobie, ja nudząc się na miejscu pasażera zaczynam przeglądać ogłoszenia w tejże gazecie "zawadka drewniany dom......" czytam na głos, na to Piotrek mówi, że to chyba gdzieś w tych okolicach, przez które akurat przejeżdżamy. Niewiele nam trzeba było, postanowiliśmy ot, tak dla zabawy znaleźć tą chałupę.
Jeżeli myślicie, że było to takie proste, to jesteście w błędzie. W miarę oddalania się od głównej drogi krajobraz jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmieniał się z szaro-burego w dziewiczo biały zimowy, muszę przyznać, że wprawiło mnie to w pewne osłupienie. Znaleźliśmy Zawadkę, dojechaliśmy do końca wsi, a tam koniec drogi, żadnej drewnianej chałupy, gdzie te Jaworzyny? W końcu zasięgnęliśmy języka u miejscowych, którzy pokazali nam niepozorną dróżkę - tam w pierwszej chałupie zapytaliśmy o ten dom do sprzedania. Pan popatrzył najpierw na nas, potem na nasz osobowy samochód i powiedział, że tym samochodem to daleko nie pojedziemy. Jak, to nie pojedziemy?! Przecież tam jacyś ludzie mieszkają, skoro są domy!! Pan uśmiechnął się pod nosem, wziął mnie pod rękę, poprowadził kawałek pod górę (moje miejskie butki nie bardzo radziły sobie w terenie, ale byłam zawzięta). Wyciągnął rękę i pokazał: "o tam, widzi pani te dachy?". Popatrzyłam i oczom nie mogłam uwierzyć - wśród ośnieżonych gór i lasu ujrzałam dachy domów na Jaworzynie. Moja ciekawość była na tyle duża, że umówiliśmy się z tym panem, że wrócimy za tydzień z paliwem, a on wywiezie nas na Jaworzyny swoim Uazem.
A to już nasz Uaz |
Słowo się rzekło, za tydzień objuczeni kanistrem paliwa zapukaliśmy do znajomego domu. Zostaliśmy zapakowani do Uaza i jazda pod górę. Co to była za podróż, mówię, wam. Droga wiodła przez las, wtedy dziewiczo biały, czułam się jakby ktoś wsadził mnie do jakiegoś wehikułu i przeniósł w inny wymiar, wrażenie to potęgowało się wraz ze zbliżaniem się do celu. Jaworzyny oślepiły mnie niesamowitym błękitem zimowego nieba, nic tylko biały śnieg, gdzieniegdzie przycupnięte dachy chałup i obłędne widoki na góry, żeby tego było mało na horyzoncie pyszniły się ośnieżone Tatry. Uwierzcie mi - decyzję podjęłam w sekundzie, to miejsce mną zawładnęło, odebrało zdolność normalnego myślenia. Nie mając pieniędzy postanowiłam, że muszę mieć tę chałupę i jak postanowiłam, tak zrobiłam - z miejskiej pańci stałam się gospodynią w wiejskiej chałupie, taką co to i w pole do sąsiada pójdzie pomagać przy wykopkach i sadzeniu ziemniaków.
A propos tytułu - chałupa ma numer 43, taki sam jaki miało moje mieszkanie w Krakowie. I jak tu nie wierzyć w przeznaczenie?? :)))
Tylko w górach sadzi się jeszcze tą metodą |
A to nasza chałupa |
Oto i one Tatry, widać je często z naszej werandy |
Sień |
Czarna izba |
Pokój nad werandą |
Sien, czarna izba, biała izba |
Czarna izba |
Pięknie! Czytałam jak książkę, jak bajkę! Miałam wrażenie, że jestem tam i przeżywam to wszystko razem z Wami...spokój, cisza, pory roku (w mieście następują niezauważone) aż chce się żyć!!! Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńBylas skazana na zycie tam juz wtedy,gdy zbieralas starocie)).Ja tez wierze w takie rzeczy.Bylam na wakacjach na Slowacji,pierwszy raz w zyciu,choc od mojego bylego domu to rzut kamieniem.Bardzo ale to bardzo mi sie spodobalo.Nie przypuszczalam,ze zostawie tam serce.Z niechecia myslalam o powrocie do Holandii(mieszkamy tu od trzech lat).Pewnego dnia spotkalismy malzenstwo z Holandii,ktore tam sie osiedlilo i majac czworke dzieci prowadza agroturystyke.Od tej chwili nie myslimy o niczym innym,juz wiem,czemu pojechalismy tam na wakacje,i czemu w tamtym dniu wybralismy sie w tamto miejsce,i zapytalismy pewnego starszego pana o domek na sprzedaz.Wracajac do Holandii juz nie bylam ani smutna,ani zrezygnowana.Teraz mam cel i marze o nim nieustannie.Pozdrawiam z plaskiego kraju,Iwona.
OdpowiedzUsuńDroga Iwonko, życie w górach bywa ciężkie szczególnie w zimie trzeba zapłacić pewną cenę za te poranki pełne świergotów ptasich i ocean górskich szczytów, ale mimo wszystko warto. Ja niezmiennie każdego dnia zachłystuje się tym wszystkim i codziennie odkrywam na nowo znane już miejsca. Myślę, że i Twoje marzenia kiedyś się spełnią, bo jak je masz, to już połowa sukcesu. Często młodzi ludzie którzy u nas goszczą pytają mnie jak to się robi, żeby tak żyć? Po prostu trzeba znaleźć swoje miejsce na ziemi, a potem zabrać się do roboty. Pozdrawiam Cię bardzo ciepło z zimowych dziś Jaworzyn. Masz racje Słowacja jest piękna, ponieważ jesteśmy niedaleko czasem tam wpadamy, polecam szczególnie skansen wsi orawskiej w pobliżu Zuberca.
OdpowiedzUsuńPiękne wnętrze i okolica- z niecierpliwością czekam na jeszcze:)
OdpowiedzUsuńdziękuje Wam dziewczyny za tyle miłych słów, mam nadzieję, że Was nie zamęczę opowieściami. Mój "patriotyzm lokalny" jak mawia Tomek nie zna granic :))) ale co ja na to poradzę, że kocham to miejsce..
OdpowiedzUsuńJak w bajce. Chałupa przecudna. Nie dziwię się, że porwała Cię za serce i uwiodła na resztę życia.
OdpowiedzUsuńNo, pięknota... :)
OdpowiedzUsuńZazdrościmy jak cholera :) - oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu :)
Czyżby to był Beskid Sądecki???
Beskid makowski
OdpowiedzUsuńWitam, mieszkam pod nr 42 w Beskidzie Sądeckim.
OdpowiedzUsuńCóż mam napisać ... po prostu dech mi zaparło, chałupa piękna - moje marzenie, widoki nooo wiadomo ...
pozdrawiam
Wspaniała, porywająca historia!
OdpowiedzUsuńWierzę, że taki dom czeka też gdzieś właśnie na nas... musimy tylko trochę pomóc przeznaczeniu i ruszyć mu naprzeciw ;-)
Wyjątkowe miejsce, piękny dom, wspaniała atmosfera... będę tu zaglądać, żeby się pozytywnie ponakręcać i pozazdrościć ;-)
Uściski!
Dzięki, tym bardziej, że prawdziwa i wszyscy Ci którzy znali mnie jeszcze miastową mogą zaświadczyć - kiedyś szpilki a teraz zabłocone kalosze:) nie wspomnę już o makijażu ;)
OdpowiedzUsuńChałupa bajkowa, a o widokach już nie wspomnę - SUPER !!! Też lubimy i cenimy życie zdala od wielkiego miasta.Kochamy nasz skrawek raju, choć daleko mu do Twojego.
OdpowiedzUsuńDzięki za odwiedziny.
Pozdrawiam
Tomaszowa:)
Historia po prostu cudna :) Przyznam, że gdy ją czytałam uśmiech nie schodził mi z twarzy,
OdpowiedzUsuńmoże dlatego, że widzę dużo podobieństw...
Fajnie wiedzieć, że są osoby, które mają podobny sposób postrzegania świata !
Na pewno będę częstym gościem u Ciebie.
Serdecznie pozdrawiam :)
ładnie.pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWczoraj przypadkiem odkryłam filmik stworzony przez 'Szkiełkiem i Okiem'.. Widziałam go już chyba 20 razy. Nie mogę przestać się zachwycać. Przyznam szczerze, że totalnym zaskoczeniem było dla mnie, że nie mieszkacie tam od...zawsze. Oglądałam zdjęcia, stronę internetową, profil na FB, i przez myśl mi nie przeszło, że wcześniej mogliście mieszkać gdzie indziej. Z góry założyłam, że jesteście z tym miejscem związani od zawsze! Może to śmiesznie zabrzmi, ale kto wie...może rzeczywiście każdy ma takie miejsce, które siedzi w nas gdzieś głęboko od dawien dawna, a Tobie Jolu udało się je odnaleźć! :) Pozdrawiam, Asia Ch.
OdpowiedzUsuńAsiu ten film nakręcił nasz gość Marcin i muszę przyznać że jak go zobaczyłam byłam niesamowicie wzruszona. To tak jakby pokazał w nim kawałki mojej duszy, jakby zajrzał w moje myśli. Ja też w to wierzę, że każdy z nas ma swoje miejsce na ziemi, ja go znalazłam i nie zamieniłabym go na żadne inne chociaż czasami bywa trudno. Po prostu kocham ten dom, nasz zwierzyniec, jaworzyńskie łąki. Pozdrawiam Cię serdecznie z mojego miejsca na ziemi :)
OdpowiedzUsuńPiękna stylistyka tekstów
OdpowiedzUsuńTo na pewno przeznaczenie albo miłość go gór lub zimy... mnie takie zimowe widoki by odstraszyły :))))
OdpowiedzUsuńNa swoim blogu wspomniałam o Tobie, w jakimś poście zastanawiając się nad pędem tego świata... tak mnie oczarowałaś przez kartkę papieru :)))))))