Jakiś czas temu miała przyjechać do mnie pewna osoba. Oglądacie "Na wspólnej"? Ja nie, bo nie mam telewizora, ale jeszcze za starych krakowskich czasów znałam pewną Olę z tego serialu. Ło matko kochana pomyślałam sobie. Znajomi zaczęli mnie straszyć.
- Zobaczysz to gwiazda, nieprzyjemna, ciągle naburmuszona brrr...Poczytaj sobie w internecie, na Pudelku czy innych tego typu stronach. Nie powiem stracha miałam że lepiej nie mówić. Poczytałam, zadumałam się..
- Jakoś to przeżyję. Myślałam.
- Pamiętaj nie daj się tej gwiazdeczce.
Podtrzymywali na duchu znajomi.
Wybiła godzina zero. Przyjechała. Marta..Marta Wierzbicka. Przyjechała i podbiła moje serce swoją naturalną dziewczęcością, miłością do zwierząt, naturalnością, taka sobie zwyczajna Marta. Tak sobie myślę że bardzo trudno Marcie być po prostu Martą, a nam jakże łatwo oceniać, uprzedzać się, przyjmować za pewnik coś czego sami nie sprawdziliśmy.
Marta...sami oceńcie, czy Ona jest naburmuszoną Gwiazdą.