To właśnie słowo zostało mi po moim ostatnim poście, który powędrował gdzieś w byt wirtualny, skoro zostało to nieszczęsne się, to może się na coś przyda. Się wzruszyłam Waszymi komentarzami w te moje pięćdziesiate urodziny. Bardzo Wam dziękuję. Piszecie że jestem szczęśliwą kobietą, ano tak. Dla każdego z nas szczęście oznacza coś innego, podobno szczęśliwym się nie jest, ale się bywa. I chyba tak właśnie jest, ważne żeby tego bywania było jak najwięcej i żeby bilans ogólny wychodził na plus. Biorąc pod uwagę te właśnie kryteria szczęścia mogę powiedzieć że jestem szczęśliwa. Ostatnio naprawdę poważnie zastanawiałam się nad różnymi wariantami mojego dalszego żywota. Mogłabym sprzedać ten dom i wynieść się do miasta. Marika byłaby szczęśliwa, zajęłabym się Anielką. Chodziłybyśmy razem na huśtawki i do parku i miałabym czas żeby z nią rysować i puszczać bańki mydlane i śmiać się i czytać i turlać się po śniegu i bawić się w berka i objadać się lodami...Dużo tego się prawda. Mogłabym, ale nie mogę, bo się zakochałam, straciłam serce i duszę dla tego miejsca, domu, zwierząt. Tej codzienności czasami trudnej, ale jakże pięknej. Teraz bardziej niż kiedykolwiek wiem, że to jest moje miejsce. Dom to ludzie, mam olbrzymie szczęście że moje jolinkowo tętni gwarem i śmiechem. Przyjeżdżają jako goście i zostawiają w tym miejscu kawałeczek swojej duszy i dają mi siłę i radość z każdego dnia. To trochę tak jakbym zbierała odłamki ludzkich dusz i układała z nich opowiadanie. No i widzicie jedno malutkie się...Jeszcze raz serdecznie Wam dziękuję i kłaniam się nisko każdemu z osobna.
U mnie wiosna na całego, cały czas czekam na wykoty. Hrabianka wygląda jakby połknęła ze dwie piłki plażowe. Codziennie rano z niepokojem idę do koziarni i zastanawiam się czy to dzisiaj będzie ten dzień? Trzymajcie kciuki za szczęśliwe wykoty, oby wszystko poszło gładko. Psy zajęły doszczętnie łóżko w kuchni całymi dniami się na nim wylegują muszę z nimi walczyć o miejsce - a miało być tak pięknie z książką i kubkiem herbaty.
No i zadymiła się Natala, wyłoniła się niczym Wenus z dymu. Ale się rozpędziłam z tymi postami, jutro chciałabym opowiedzieć Wam o pewnym chłopcu, to taki jeden odłamek ludzkiej duszy.
Pieknie, cudnie napisalas, az sie wzruszylam:) Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńNiech Sie wykoty udadza!
OdpowiedzUsuńBardzo bm chciala byc w koncu Twoim gosciem:))
Kiedyś, kto wie może wypijemy razem herbatę w kuchni :)
UsuńA czy wiesz, Jolu, że wiele ludzi nie potrafi bywać szczęśliwymi, goniąc za jakąś ułudą, gubiąc po drodze te małe radości, które składaja się na nasze szczęście; bo jak dla mnie, to stan ducha, a nie posiadanie.
OdpowiedzUsuńOstatnio przeczytałam w książce takie zdanie:
"To, że słońce wstanie, to pewne, niepewne jest jedynie to, czy wszyscy wstaniemy, żeby je powitać" - jakie to oczywiste i prawdziwe, za chwilę będzie świtać, powitam słońce z radością, że jest mi to dane, potem będę piekła chleb. Pozdrawiam Cię serdecznie, Jolu, już w marcu, niech kózki łagodnie i bez Twego stresu staną się rodzicielkami, pa!
Oj Marysiu dla mnie posiadanie już bardzo dawno temu przestało być ważne i ja tak i Ty witam co rano słońce. Pozdrowienia ślę
UsuńZainspirowana Twoim postem zrobiłam rachunek sumienia. Wychodzi na plus, znaczy się jestem szczęśliwa:-))) Będąc wczoraj w Gdańsku, przedzierając się przez zatłoczone ulice w korkach ze średnią prędkością 3 km/h doszłam do wniosku, że miasto już nie dla mnie. Chociaż nadal, gdy mijam okna naszego dawnego mieszkania w starej kamienicy serduszko mi pika z lekkim żalem. Ale gdy wyjdę rano na ganek, popatrzę przed siebie, przywitam się z sarnami, które lubią spać niemal pod bramą - czuję, że to jest moje miejsce.
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię z całej mocy i życzę byś jak najczęściej czuła SIĘ szczęśliwa:-)))
Asia
I nawzajemnie i nam się bywa jak najczęściej
UsuńSIĘ wzruszyłam też.
OdpowiedzUsuńObyś SIĘ czuła szczęśliwa jak najczęściej SIĘ da.
Kciuki za kózki SIĘ trzyma stale.
Buziaki!
:)
UsuńOglądaliśmy wczoraj, razem z Chłopem, wnętrza Twojego domu przed remontem i naprawdę efekt końcowy robi ogromne wrażenie.
OdpowiedzUsuńMam ochotę stwierdzić, że wiem, o czym piszesz, ponieważ sama czuję się, że mogłabym prowadzić jednocześnie kilka żyć i być szczęśliwą. Dlatego łatwiej może, niż innym, przyszło mi podjąć decyzje, jaką podjęłam o opuszczeniu ukochanego miejsca. Pomyślałam sobie też, że w życiu alternatywnym, mogłabym mieszkać po 2 lata w jednej okolicy, poznawać ją i ruszać dalej. I też byłabym szczęśliwa. Chyba moi przodkowie byli nomadami :-)
Jolu, przyjmij serdeczne uściski na półwiecze. Oby druga pięćdziesiątka była równie szczęśliwa dla Ciebie i całej Twojej rodziny :-)
Riannon niedługo osiądziesz we Dworze i kto wie, może nie będziesz chciała się z niego ruszyć :)
UsuńOch, nie! Ja zawsze będę wędrować :-) Już zapoznałam się wirtualnie z krakowskim oddziałem PTTK i jak tylko osiądę, zapisuję się i ruszam w góry :-)
UsuńPięknie u Ciebie, wiele osób marzy o takim domu ! np ja :) Zawsze jest jakieś SIĘ , ale najważniejsze żeby odnaleźć swoje JA, swoją pasję to daje siłę i motywację :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ze Szczecina....i marze by kiedyś móc napisać "pozdrawiam z gór " :)
Napiszesz, napiszesz "pozdrawiam z gór" :)
UsuńZapachniało mi Stachurą - "Się" :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że szczęśliwi są ludzie - lub też często bywają szczęśliwi, którzy kochają innych ludzi, którzy kochają zwierzęta, górskie łąki, strumienie i kręte ścieżki.Wpasowanie się w naturę, czerpanie z niej siły i radości daje poczucie szczęścia. Na pewno. Szczęście to też też radość z realizowania swoich pasji.
To takie proste i dziwnie trudne :)
Życzę, żeby kózek przybyło szybko i bezboleśnie.
Wszystkiego dobrego Jolu - jak najwięcej szczęścia!
Łóżko zajęte przez pieski - to i moja codzienność...
Kasia K.
Święte słowa :) nadal czekam na młode koźlątka
UsuńByle było najwięcej postów u ciebie :) zawsze czekam z utęsknieniem. Mimo iż czasu mam mało zawsze szukam czy czegoś nie dodałaś nowego >Ostatnio ta cisza u ciebie była strasznie męcząca :)))
OdpowiedzUsuńMonika czasami milczenie jest złotem :)
UsuńBardzo się cieszę.Że mogę czytać o tym ,że jest Ci dobrze i jesteś szczęśliwa.A wspaniałe chwile z Anielką zapewne masz i będzie ich coraz więcej:)) A fakt ,że nie są one codziennością podnoszą zapewne niesamowicie ich rangę.
OdpowiedzUsuńSerdeczności posyłam oczywiście trzymając kciuki.
Oj Jutka, tylko ja czasu będę miała mało dla niej, póki jest za mała żebym mogła ogarnąć ją i wszystko dookoła. Ale lody ukręcimy a co :)
OdpowiedzUsuńOj, jak ja Ciebie Jolu dobrze rozumiem. Mój najmłodszy wnuk rośnie, jak na drożdżach, a ja tak rzadko go widuję. Bardzo tęsknię, bo pierwsze lata życia dziecka to są tak wielkie zmiany, ten rozwój jest fenomenalny ... a babcia na Mazurach. Tęsknię i za pozostała trójką, ale Ci faceci już mają swoje życie, bo są trochę starsi i wolą koleżeństwo niż babcię. Babcia dobra na trochę,
OdpowiedzUsuńPochłonęło nas to siedlisko, daj Boże żeby starczyło sił na pełną rewitalizację tego miejsca.
W pełni Cię rozumiem, Twoją miłość, Twoje rozdarcie ...
Serdecznie pozdrawiam
imienniczka
Ja mam Anielkę blisko, tylko 60 kilometrów. Im będzie większa, tym częściej będzie tu bywała. Wnuki można kochać i rozpieszczać, bo wychowanie tym razem spoczywa nie na nas i to jest piękne. Pozdrowienia ślę :)
UsuńJoluś nasza, chcę Ci powiedzieć, że kochamy Cię całymi naszymi serduchami :) Życzymy dużo dobrego i bardzo często o Tobie myślimy i dziękujemy jeszcze raz, my i Natala :)
OdpowiedzUsuńAga i wzajemnie :) nic się nie martw dobrze jest :)
OdpowiedzUsuń