Milówka, śpiewają o niej bracia Golcowie, pięknie położona w Beskidzie Żywieckim, właśnie tam mieszka teraz nasz Księciunio - Fryderyk jak go tu nazywają. Duże stado 70 kóz i 230 owiec prowadzi na łąki dwóch pasterzy i 5 psów Border Collie. Muszę Wam powiedzieć że w pierwszej chwili moje serce ścisnęło się okrutnie kiedy wreszcie udało mi się odnaleźć naszego koziołka wśród tej zwierzęcej ciżby. Długo chodziłam pośród kozich rogów zanim go znalazłam i miałam ochotę nie bacząc na nic pochwycić go, wsiąść do samochodu i odjechać. To było pierwsze wrażenie. Teraz koziołek żyje w dużym stadzie, tu rządzą inne prawa, codziennie przemierza wiele kilometrów na łąki gdzieś wysoko w góry, chyba jest szczęśliwym koziołkiem, a jednak...
Byliśmy pełni podziwu dla dwóch pasterzy i ich pięciu psich pomocników. Gdzie okiem sięgniesz tam widzisz owce i kozie rogi, wystarczy, że jedna z nich odejdzie za daleko i całe stado gna za nią, ale psy nie próżnują na jedną komendę zrywają się w szalonym biegu i zawracają nieposłuszne zwierzęta. Te psy są niesamowitymi pasterzami, myślę, że bez nich ludzie byliby bez szans. Wierni pomocnicy, reagują błyskawicznie na komendy wydawane przez pasterzy. Jeden z nich ma ksywkę kolejarz, uwielbia gnać wzdłuż torów za przejeżdżającym pociągiem, biegnie aż do stacji na której pociąg się zatrzymuje. Chodzimy po łąkach i słuchamy pasterskich opowieści. Wstają o świcie i zaczynają poranny udój, wszystko odbywa się ręcznie, dwie ręce dojarza i setki kozich i owczych wymion czekających na swoją kolej. Trwa to cztery godziny, a potem w drogę na górskie łąki i tak do zmroku.Popaśliśmy, pogwarzyliśmy i trzeba było wracać bez Księciunia, jego dom jest teraz na tych górskich łąkach w Milówce.
Lato minęło niezauważone, jesień zapukała do naszych drzwi więc jej otworzyliśmy, za to zima weszła nieproszona i przez krótką chwilę zagościła na jaworzyńskich łąkach ku uciesze naszych psów. Bekon zadomowił się na dobre, brakuje mu tylko kompana do psich psot. Słoninka w przypływie dobrego humoru czasami się z nim bawi, a czasami pokazuje mu zęby. Stajemy się coraz bogatsi w zwierzęta i nowe doświadczenia.
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie, dziękuję za maile, komentarze i troskę :)
UFFF , jak dobrze że się odnaleźliście. Zosia cały czas pytającym wzrokiem na mnie ,,no i gdzie Oni przepadli, hmm''
OdpowiedzUsuńKoziołkowi na pewno dobrze w takim stadzie, jest w nim prawdziwym kozłem :)
Serdecznie Was pozdrawiamy , nie znikajcie już więcej :/
Zosia i Janusz
Czasami dobrze jest przepaść, żeby nabrać dystansu. Dziękuję bardzo, mam nadzieję, że zacznę szybko odrabiać zaległości :)
UsuńCieszę się z wszystkiego co napisałaś!
OdpowiedzUsuńCieszę się Tobą.
Ściskam serdecznie!
:)))))
UsuńJolu, to zdjęcia z tego roku???? :-) No ja słyszałam, że przyprószyło tu i ówdzie ale ... to pełnia zimy już :-).
OdpowiedzUsuńUcieszyłam się na ten post choć w istocie Księciunio pewnie nie ma teraz jak u Pana Boga za piecem, czyli jak u Ciebie, to jednak w zgodzie z naturą nadal żyje i z pewnością szczęśliw jest także.
Śliczne foty. Pozdrawiamy i ściskamy Always :-)
Ano nie ma, ale takie jest życie, w dużym stadzie musi walczyć o swoje, nie ma głaskania i przytulania, jest po prostu kozłem. Cóż nie możemy zostawiać każdego nowonarodzonego koziołka czy kózki, trzeba nauczyć się z nimi rozstawać. Zdjęcia z tego roku z października, przez chwilę narty można było zakładać :)
UsuńOj Jolu, stęskniłam się. U nas też przez chwilę śniegu mieliśmy sporo. Teraz ładna jesień. Owce jeszcze się pasą. Planują i realizują wycieczki w poszukiwaniu trawy na obce pastwiska. Myślę, że Fryderyk jest szczęśliwy. U mnie tego lata i jesienią rozstań było dużo. Zostały mi tylko moje staruszki. Teraz w Suchej Beskidzkiej tez biegają moje rogate. Może je kiedyś odwiedzisz? Bardzo gorąco pozdrawiam i ściskam
OdpowiedzUsuńWiesz Owieczko, jak tak łaziliśmy po tych łąkach, pomyślałam o Tobie i Twoim stadzie - to dopiero jest wyzwanie. W Milówce też jeszcze wypasają, codziennie pokonują kilka kilometrów w poszukiwaniu resztek trawy.
UsuńBorder Collie są niesamowite. Widziałam wiele razy popisy ich umiejętności. Wprawdzie na pokazach, nie w prawdziwej pracy, ale i tak zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Zastanawiałam się, czy ta rasa przyjmie się pośród polskich pasterzy, a tu proszę :-)
OdpowiedzUsuńMiło tu znów do Ciebie zajrzeć :-) Pozdrawiam ciepło :-)
Te psy sa niesamowite, niepozorne z wyglądu, pięciu groszy by człowiek za nie nie dał. Na pastwisku to prawdziwy skarb, właściwie odwalają za pasterza całą robotę.
UsuńOj przyzwyczaja się człek do zwierząt, cos wiem o tym i ja...
OdpowiedzUsuńFotki świetne, przywołują wspomnienia z dawno nie widzianych gór.
pozdrawiam :)
:) Fotki cykał Tomek, ja chodziłam i ogarniałam myślami wszystko dookoła.
UsuńDziękuję :)
OdpowiedzUsuńJolu wydaje mi się że Fryderyk nie mógł lepiej trafić i że jest teraz bardzo szczęśliwym kozłem.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę że się odezwałaś.
Mam nadzieję, że się w końcu kiedyś spotkamy :)
UsuńJolu nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała. Jeżeli masz tylko możliwość wyrwać się z domu serdecznie zapraszam w każdej chwili. Ja niestety jestem "uziemniona".
UsuńCieszę się, że się pojawiłaś, Jolinko ;-) i to z dobrą wieścią ;-)) Nie martw się o Księciunia, on tam zasmakuje prawdziwego koźlego życia i stanie się mężnym Księciem ;)
OdpowiedzUsuńBorder collie są niesamowite, ale trzeba sporo pracy, żeby nauczyć je wszystkiego - szacunek dla pasterzy!
Uściski najczulsze dla Was;)
Tak mi się trochę smutno zrobiło jak go zobaczyłam, zmarniał od wyjazdu od nas, ale cóż musi sobie dawać radę. Dziękuję :)
UsuńDobrze, że jesteście :-)
OdpowiedzUsuńA Fryderyk... w sumie to miał szczęście... U nas (w sensie- w okolicy- nie u mnie) koziołki to idą do rzeźni... U mnie na dożywociu :-) Chociaż nasz Capek to kawał cholery i nie raz mu w żartach grożę, że jak będzie mnie bucał to go na kiełbasę oddam :-)
Buziaki!!!
A nasz Fidel łagodny jak baranek, raz mnie tylko rogiem przypadkiem uderzył :)
UsuńOj Ty nasza Joluś kochana, wreeeeszcie. Wszyscy sie tu o Ciebie niepokoiliśmy. Toczyły się rozmowy snuliśmy domysły. Dobrze, że jesteś.
OdpowiedzUsuńKsięciunio jak przystało na dużego koziołka poszedł w świat i dobrze sobie radzi :)Jesteśmy z niego dumni.
Tak myśleliśmy, że kiedy u nas na początku listopada pośnieżyło, to u Was na pewno też. Jak tam pięknie. Zostań z nami Jolu już nie znikaj, bo smutno było i pusto. Mamy nadzieję, że dobrze wszystko. Pozdrawiamy Pana Tomasza i zwierzyniec cały, a Ciebie całujemy w obydwa policzki :))
Tez sie ucieszylam Twoim postem, zastanawialam sie co sie u Was dzieje, wyglada,ze wszystko jest na dobrej drodze. Pozdrawiam serdecznie i czekam na dalsze relacje z Waszego raju na ziemi..
OdpowiedzUsuńDziękuję, mam nadzieje, że ta droga będzie mniej wyboista, ale bez względu na to jaka będzie idziemy do przodu :)
UsuńMiło Cię widzieć :) A właściwie czytać :) Nostra to by pohasała z Bekonem w tym śniegu... Buziaki dla Was!
OdpowiedzUsuńTo by się działo :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń:))) chyba się udało
OdpowiedzUsuńJak dobrze Cię widzieć, Jolu; a człowiek przywiązuje się do swoich zwierząt, i martwi się potem, czy poszły w dobre ręce; takiego śniegu u nas nie było, tylko leciutko poprószyło, za to teraz iście letnio, ciepło i jakoś tak spokojnie w powietrzu; serdeczności na Jaworzyny ślę.
OdpowiedzUsuńOj tak, tak i trzeba się nauczyć z tym radzić :)
UsuńWitaj Jolu:) Nie będę oryginalna pisząc, że strasznie mnie cieszy ten Twój powrót:) Łagodnej zimy życzę i żeby się poukładało wszystko co jeszcze niepoukładane... Cieszę się, że psiule w komplecie i że Bekon się zadomowił na dobre.... Bałam się, żeby znów nie zwiał... Macie Wielkie Serce... I ta troska o Księciunia... Wszystko co dobre powraca i tego Wam życzę:)
OdpowiedzUsuńBekon trzyma się nas czterema łapami i bardzo mnie cieszy, że nareszcie przestał oblewać fotel i inne meble, może potrzebował czasu żeby poczuć się jak w domu :) Kasiu dzięki :)
UsuńJolu, ja również bardzo się cieszę, że wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Bekon zadomowiony - szczęściarz z niego, wiedział gdzie szukać swojego miejsca. Koziołkowi też pięknie przyszło żyć... ech... Trafił super i nie martw się! Strzegą go mądre borderki:)
A ta zima na Jaworzynach - aż wierzyć się nie chce! U nas na nizinach - dziwnie ciepło, szaro, buro i ponuro :( Słonka potrzebujemy!
Pozdrawiam serdecznie i całuję psie noski :)
Kasia K.
Jesteśmy pod wrażeniem Waszej, póki co, krótkotrwałej zimy. Może ona i sroga, ale u Was zawsze przepiękna. Nam tylko na chwilę błota przyprószyło i autko. Ani się obejrzeliśmy i już jej nie było.
OdpowiedzUsuńA Fryderyka wiatry pieszczą, też nieźle:D
Uściski
Wcale nam nie spieszno do tej białej pani, znowu drwa trza będzie nosić i do kóz się przedzierać przez zaspy :) ale coś mi mówi, że niedługo ona do nas zawita na dłużej.
OdpowiedzUsuńUwielbiam zdjęcia zimy u Ciebie!
OdpowiedzUsuńCo do pasterzy - podziwiam, ciężka praca i bardzo wymagajaca!
Witam Cię serdecznie.Dotarłam w końcu i ja.Również jak moi poprzednicy bardzo się cieszę, że JESTEŚ TU.
OdpowiedzUsuńDziało się u mnie bardzo wiele zawirowań, również zdrowotnych z którymi wojuję nadal.I długa droga przede mną.Na blogu pojawiam się i znikam. Ale do "Jolinkowa" chętnie zaglądam.
Co do Fryderyka? No cóż Kochana taka kolej rzeczy w tym naszym życiu.Nie damy rady wszystkich przytulić i pogłaskać, nawet gdybyśmy nie wiem jak tego pragnęły:(((((
Ale co już dostał od Ciebie nikt mu nie odbierze.A wiadomo jak ważne są wspomnienia:))))))
Robię obecnie szopkę z którą wybieram się na kiermasz. I patrząc na te stada owieczek, myślę sobie ale by mi się do tej szopki przydały:))))
A co do zimy ,tej prawdziwej to nawet ja ,która za nią zbytnio nie przepada zaczynam tak odrobinkę marzyć za niewielką ilością śniegu.
Pozdrawiam Cię bardzo cieplutko i serdecznie ze słonecznego Mazowsza z niewielkim mrozem:)
Myślę, że koziołek ma się dobrze. Przecież to taki układ - naturalny, jaki dała dla zwierząt natura. To my ich podporządkujemy pod swoją wygodę i myślimy, że tak im jest lepiej.
OdpowiedzUsuńDawno Cie nie widać. Czy wszystko w porządku? Wiem, czas przedświąteczny, roboty ogrom. Życzę ciepłych, pogodnych, wesołych rodzinnych Świąt!
Jolu, wszystkiego dobrego, spokojnego, jolinkowego! Wspominamy bardzo ciepło poprzednie święta u Ciebie!
OdpowiedzUsuńStasia, Halina, Monika, Alina, Andrzej