niedziela, 15 lipca 2012

Mleko od szczęśliwych kóz. Natala i Bekon...


Często moi goście bywają zaskoczeni smakiem mleka od naszych kózek. Niestety w Polsce panuje stereotypowy pogląd, że kozie mleko śmierdzi, jest niesmaczne i takie brrr..Jakże zaskoczeni są ludziska, kiedy próbują mleka i stwierdzają, że po pierwsze jest pyszne, po drugie słodziutkie, a po trzecie pachnie łąką. Sama kiedyś tak myślałam, bowiem nigdy wcześniej nie próbowałam koziego mleka, no może raz z kartonu i rzeczywiście było okropne. Są też tacy, którzy pili świeże mleko i mówią, że hrabiankowe i galusiowe jest o niebo lepsze, niż to którego próbowali. Zastanawiam się, co też ma wpływ na smak mleka. Może to, że nasze kózki nie są karmione żadnymi paszami tudzież kiszonkami? Może to zasługa naszych jaworzyńskich łąk pełnych ziół i kwiatów wszelakich? A może po prostu jest to mleko od szczęśliwych kóz? Sama nie wiem, ale rzeczywiście jest pyszne i dlatego sery i twarożki znikają ze stołu w tempie błyskawicznym. Ostatnio odkryłam jeszcze jedną zaletę koziego mleka, to mleko idealne dla alergików. Przez pierwsze dwa tygodnie lipca gościliśmy wspaniałą rodzinę. Agnieszka, Jarek i ich córka Natalia stanowią niesamowite trio, przebywanie w ich towarzystwie to prawdziwa przyjemność. Razem z nimi z Wrocławia przyjechał do mnie w prezencie króliczek uszyty przez kreatywną Agnieszkę. Natalia niezwykła trzynastolatka od rana pomagała mi w kozich sprawach. Razem chodziłyśmy po łąkach pasając to nasze stadko, wypatrywałyśmy świerszczy w trawie, a wieczorami szłyśmy w ciemny las, żeby popatrzeć na świetliki. Nastolatka pełna radości życia, umiłowania do zwierząt i przyrody, radosna wrażliwa dusza. Natalia jest alergikiem, nie może jeść między innymi żadnych produktów zawierających mleko krowie i jajek. Na początku trochę się tym zmartwiłam, pomyślałam, że trudno będzie dla niej wymyślać potrawy, ale szybko okazało się, że dzięki naszym kózkom mogłam ugotować i upiec dla niej wiele pyszności. Na pierwszy ogień poszły krówki z koziego mleka, mówię Wam - niebo w gębie. Następnie twaróg kozi, oscypek, zsiadłe kozie mleko, naleśniki bez jajek. Okazało się, że gotowanie dla alergika nie jest wcale takie trudne. Upiekłyśmy nawet we trzy pyszne drożdżówki z jagodami, nie uwierzycie bez jajek i masła, na kozim mleku, wyszły przepyszne. Gdybym sama ich nie piekła, nigdy nie uwierzyłabym, że te bułeczki nie są klasycznymi, dobrze nam wszystkim znanymi drożdżówkami. Trzeba było ich pilnować, bo szybko znikały.














Od czasu kiedy zaczęłam robić sery buszuję po sklepach gospodarczych w poszukiwaniu różnych naczyń kuchennych, które nadawałyby się na formy, w moje ręce wpada wszystko co ma dziurki. W każdym dziurkowanym przedmiocie widzę doskonały materiał na serową formę. Do odciskania oscypków wykorzystuje sitko do gotowania na parze wyłożone koronkową serwetką i gazą, na serku odciska się wzór serwetki. Serki z guzkami powstają z wiadereczka z powycinanymi grochami, a twarożki mają odciśnięte listki mięty. Oczywiście na allegro można kupić formy do różnych serów, ale są bardzo drogie, więc moje buszowanie nie ma końca. W chałupie mnożą się różne sitka i siteczka, wyciskarki do ziemniaków w kształcie walca. Moja serowarska przygoda nabiera rozpędu. Pierwsze sery powstawały pod wirtualnym okiem Zosi i Janusza, to oni wprowadzili mnie w meandry sztuki serowarskiej, podzielili się swoją wiedzą i doświadczeniem, za co im serdecznie dziękuję.
Dwa niezwykłe tygodnie z Natalią i jej rodzicami dobiegły końca, czas się było pożegnać. Wiele razem przeżyliśmy, wielu rzeczy nauczyłam się podczas tych dni, zawsze zostanie w mojej pamięci uśmiechnięta buzia tej nastoletniej dziewczyny i jej radość z każdego dnia. Na pożegnanie dostaliśmy od niej niezwykły prezent. Dwa tygodnie śmiechu, wspólnego gotowania, rozmów na werandzie uwiecznione na kartce papieru. Mimo, że Natalka staje się Natalią, zawsze będzie mieszkać w niej dziewczynka.














Natalio DZIĘKUJEMY

Teraz słówko o naszych kózkach. Maluchy rosną i dalej są z nami. Szukamy dla nich nowych domów, nie mogą zostać, bo za chwilę wpadniemy w niezłe tarapaty, zaczną się sierpniowe ruje i nie ma mocnych na upilnowanie całego towarzystwa, żeby nie doszło do chowu wsobnego. Tak więc oddamy w dobre ręce kózkę Maję i koziołka Księciunia w zamian za jeden grosz i obietnicę opieki nad nimi. Może ktoś z Was chciałby przygarnąć któreś z nich? Lutek został wykastrowany i zostaje z nami.






Nazbierało się tych tematów do opisania, zajmę Wam jeszcze chwilkę, bo przyszedł czas na Bekona. Tak więc pewnego wieczora Tomek wyszedł na pastwisko żeby poprawić coś przy pastuchu elektrycznym. W pewnym momencie z lasu wlokąc się łapa za łapą wyłonił się pies, usiadł na skraju łąki i patrzył smutnym wzrokiem. Wyglądał na bardzo wycieńczonego widać było, że doszedł tu resztkami swoich psich sił. Tomek przyszedł do chałupy wziął kawałek kiełbasy, rzucił psu i wrócił do domu. Siedzieliśmy wszyscy w kuchni pogrążeni w wesołej rozmowie, w pewnej chwili zobaczyliśmy na werandzie owe psisko słaniające się na łapach. Biedaczysko przyszedł w poszukiwaniu pożywienia. Natychmiast napełniliśmy miskę Słoninki i nakarmiliśmy przybysza. Przyznam szczerze, że nie podobało mi się to za bardzo, bowiem sądziliśmy, że to jeden z psów sąsiadów z którymi już kiedyś mieliśmy na pieńku z powodu Miśki. Dobrze wiedziałam jak się kończą takie dokarmiania. Z drugiej strony strasznie żal mi było psiny. Sądziliśmy że po prostu pies się naje i pójdzie sobie w swoją stronę. Kiedy wstałam rano i wyszłam na werandę pod stołem zobaczyłam zwinięty psi kłębek. Został i przespał tam noc. Rada w radę uradziliśmy, że trzeba iść do sąsiadów i zapytać, czy to przypadkiem nie jest ich pies. Wydelegowaliśmy Tomka, który po chwili przyszedł z sąsiadką. Ta popatrzyła na psa, zmarszczyła nos i zaczęła się zastanawiać, czy ten pies jest jej, czy nie. Sama nie wiedziała, co prawda brakowało jej dwóch psów które gdzieś pognały, ale "jej był chyba mniejszy". Nachyliła się nad zwierzęciem i zapytała
- Czy to ty Bari, Bari ty jesteś Bari?
Pies nie reagował na jej gadanie, a ja już miałam dość tej zgadywanki. Wszystko było jasne, Bari nie był Barim. Tak więc sąsiadka sobie poszła, a my zostaliśmy z psim nieszczęściem. Przypuszczamy, że ktoś pozbył się go przed wakacjami. Może urósł za duży, może ma nie taki kolor sierści, może sprawiał zbyt dużo kłopotu, a może po prostu ten, kto z nim tak postąpił nie jest godzien miana człowieka. Bekon - tak go ochrzciliśmy nabiera sił, dzisiaj już bawił się pluszową zabawką, chodzi za mną wszędzie na swoich długich poranionych łapach. Los zdecydował za nas, od teraz mamy trzy psy. Martwię się tylko jak one się między sobą dogadają i czy my damy radę.














 
Kto powiedział, że życie na wsi jest nudne. Nie ma dnia żeby coś się nie wydarzyło. W piątek listonosz doręczył mi malutką paczuszkę. Przyszła aż z Niemiec od Marleny i Pawła z Nasza Polana. Serdeczne dzięki z tą pyszną zawartość i pamięć. Pozdrawiam serdecznie Was zaglądających do jolinkowa, trzymajcie za nas kciuki, żebyśmy jakoś zdołali ogarnąć to nasze stale powiększające się gospodarstwo, będą nam potrzebne. Sami powiedzcie, czy mogłam postąpić inaczej. Logika mówi mi, że tak, ale serce jakoś się z tym nie zgadza.








55 komentarzy:

  1. Moja imienniczko - dacie radę.
    Psina widać, że poczciwa, będzie największym przyjacielem, zobaczysz.
    Sery i inne wyroby Twych pracowitych łapek wyglądają smakowicie.
    Wianki na ostatniej fotce prześliczne.
    Pozdrowienia serdeczne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już widzę, że mam osobistego psa, gdzie ja, tam i on :)

      Usuń
  2. Jolu droga, jak zawsze twoje dobre serce i dobro bezkresne dało o sobie znać. Bekonowi zapewne będzie u Was jak za piecem u Pana Boga. Z resztą dobrze patrzy mu z oczu i myślę,że całe serce odda Wam i będzie Wam razem dobrze. Siły znajdziesz i na pewno dasz radę. Sery cudnie wyglądają i na pewno cudnie smakują. Sam jestem alergikiem okrutnym i od dawna wiem o genialnych właściwościach koziego mleka, a co tu dopiero mówić o mleku od tak szczęśliwych kóz jak Wasze ;-). Zdjęcia przepiękne i takie klimatyczne. Dobrej nocy Wam życzę i udanego tygodnia. Cudnie tu u Ciebie ;-). Grzegorz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grzesiu pozdrawiam. Bekon chodzi za mną krok w krok, raczej kuśtyka, dziewczyny patrzą na niego spode łba i powarukują, mam nadzieje, że się to wszystko jakoś ułoży.

      Usuń
  3. Tak tak ... W moich stronach namawianie kogoś na spróbowanie koziego mleka, to tak jak propozycja pocałowania żaby. Fuj i już. Chociaż, spotkałam też osoby wychowane na kozim mleku.
    Pastwiska pełne ziół, wszelkie obgryzane namiętnie krzewy, gałązki, liście drzew - to wszystko jest w mleku. Brak pasz przemysłowych i kiszonek oczywiście też. Nie mam żadnych wątpliwości, że szczęśliwe, pełne swobody życie kóz, również odbija się w smaku mleka. I Jolu - Twoja dobra ręka do serów! Poza tym, prawdopodobnie Galusia i Hrabianka, mają wyjątkowo smaczne mleko - to już szczęście hodowcy. Każda koza ma swój indywidualny, niepowtarzalny smak mleka, związany z przemianą materii. Są takie kozuchy, których smak mleka naprawdę nie zachwyca ...
    Podziwiam za wzięcie trzeciego psa! Niech Wam będzie dobrze i żeby Ci nie narobił kłopotów!
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  4. I jeszcze bardzo Ci życzę znalezienia nowych domów dla koźlątek! Mnie, po paru latach nieciekawych doświadczeń, nareszcie się jakoś udaje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przypuszczałam, że to będzie taki problem. Przecież nie możemy zostawiać kolejnych młodych, bo będziemy zarabiać tylko na utrzymanie kóz i psów.

      Usuń
  5. Nigdy nie piłam koziego mleka ale po takim wpisie nabrała na nie ochoty:)Jestem przekonana,że dacie radę, bo dobro -dobro przyciąga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto spróbować, tylko nie z kartonu, bo zrazisz się okrutnie.

      Usuń
  6. Jak dla mnie kozie mleko ma orzechowy posmak i jest bardzo smaczne.

    Pozdrówka dla Bekona, ja też właśnie stałam się nieplanowaną właścicielką kociątka ze złamaną nóżką (już po operacji i zespoleniu kości, koteczek powoli wraca do zdrowia).

    Pozdrawiam serdecznie Dobrzy Ludzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję w jego imieniu, głaski dla kociątka :)

      Usuń
  7. Ha! Przepiękne stworzonka masz! Serducha nam krwawią, że nie możemy kozuchy przygarnąć! Co do Bekona i reszty psiaków. Nie ma doprawdy żadnego zupełnie powodu, żeby w normalnym Domu zwierzęta miały się ze sob nie dogadać. Nie martw się na zapas.
    U nas, niestety też łatwo poznać kiedy zaczyna się sezon urlopowy. Pojawia się nagle cała masa bezdomnych zwierząt.

    Sąsiadka - niezła... :/ Takiej artystki jeszcześmy, chwała Bogu u nas nie poznali.

    Pozdrawiamy serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powolutku psiaki zaczynają się dogadywać. Na moje oko Bekon to młody pies, może ma rok, bawi się zabawkami jak szczeniak. Na razie mieszka nadal na werandzie pod stołem, problem pojawia się kiedy wchodzi do domu, Słonina warczy na niego i patrzy z byka, oby się dogadały. Szkoda, że jeszcze nie możecie mieć kózki, musi cierpliwie szukać im domów.

      Usuń
    2. A i cała scena z sąsiadką wyglądała bardzo tragikomicznie, pytała tego biedaka kilka razy, czy jest Barim i długo się zastanawiała, czy to jej pies.

      Usuń
  8. Logika często w sprzeczności z sercem...
    A zwierzęta- cóż, niektórym nie jest dane przejść obojętnie obok opuszczonego czy innego w potrzebie. A potem masz człowieku cały tabun łapek, wąsów, raciczek i dbasz o to, a doba nie rozciąga się jak guma...A chcesz o wszystkim pomyśleć, o wszystko zadbać...Ciężko, ale cudownie...;)Trzymam kciuki za dogadanie się psiej sfory a Wam sił do życia i pracy w Tym Waszym Cudownym Miejscu :)
    A kózki, co je oddać chcecie w dobre ręce to karpatki?
    buziaki serdeczne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karpatki z udokumentowanym pochodzeniem, dlatego chcielibyśmy żeby trafiły w dobre ręce.

      Usuń
  9. Ależ mi narobiłaś apetytu na mleko i ser kozi, o kozach na własnej łące marzyłam od wielu lat, łąkę mam, a z marzeniem o kozach musiałam się w tym roku pożegnać, jak z kilkoma innymi marzeniami, czasami tak jest, życzę znalezienia dobrych rąk dla kózek, psy się dogadają, mój psiur dogaduje się ze wszystkimi, jakie do niego zaglądają :)) i nie pozwala ich przeganiać z podwórka. Pozdrawiam ciepło :)).

    OdpowiedzUsuń
  10. Na pewno twoje wyroby są najpyszniejsze na świecie. Wierzę w to mocno. Mleka od kóz niestety nie piłam, a szkoda. Zawsze jestem ciekawa nowych smaków. Ale za Twoje dobre serce los Ci wynagrodzi samym dobrym. Te pies jest przecudny. Ma cudne uszyska i takie głębokie spojrzenie. Musze jeszcze raz przejrzeć twój post, bo połowa zdjęć nie otworzyła mi się. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) mam nadzieje, że Bekon będzie grzecznym psem, nie można go nie polubić, to taka psia bieda.

      Usuń
  11. Stwierdzamy że ostatnio nie często pojawiają się Wasze wpisy ale gdy już się doczekamy ... :)
    Tak więc po kolei. Bardzo dziękujemy za dobre wspomnienie (coś dziś przy poniedziałku leeeeci dobra energia w naszą stronę :)
    Smak koziego mleka to konglomerat wszystkiego co wymieniłaś ,ni mniej ni więcej :)
    Jeśli chodzi o Bekona to chyba nie dało się inaczej ,na zdjęciach widać wielkie szczęście w jego oczach,myślimy że on Was szukał ,nie wierzymy w przypadki.
    Z serca gorąco Was pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie dało się, wystarczyło spojrzeć na to psie nieszczęście, nawet głaz by zmiękł.

      Usuń
  12. Urocza opowieść wakacyjna. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Mleko od szczęśliwych kóz smakuje wyśmienicie. Jest w nim wszystko najlepsze. Z owczym jest tak samo.
    Dziękuję za informacje o "formach" serowych.
    Bekon jest już z wyglądu Wasz. Dacie radę wszystko ogarnąć. Nie wiem, jak to się dzieje, ale te stada zwierzęce nasze jakoś tak się szybko rozrastają. Ale widać, że szczęście mieszka u Was Jolu, dlatego "ciągną" do Was, kto może. Jedni, żeby naładować akumulatory i odpocząć, inni, aby znaleźć dom. Najlepsze myśli ślę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj rozrastają się tak same z siebie zupełnie nieproszone. Owieczko mam nadzieje, że i Ty w końcu zawitasz.

      Usuń
    2. Jolu, już naprawdę marzę tylko o tym.

      Usuń
  14. Wiesz, że nigdy nie piłam koziego mleka?
    Bekon jest cudowniasty, ma fajne długie łapy i klapnięte uszy. Wymiziaj go ode mnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, rzeczywiście ma strasznie długie łapy, zastanawiamy się, czy w związku z tym on jeszcze urośnie.

      Usuń
  15. No cóż los a może pies tak chciał, co dalej czas pokarze nie wybiegaj zbytnio do przodu.

    Sery pachną na stole nawet w mojej wyobraźni, mam tu w okolicy panią Honoratkę od której kupuję sery co prawda krowie ale są wspaniałe, kozich nie jadłam ale wierzę że smakują wybornie, bo jakże inaczej mogą smakować serki od szczęśliwych kóz.

    Wiele wątków wiele więc komentarzy ale widzę ile radości przyniosło Ci obcowanie z tą młodą dziewczyną, pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam już wyjścia, muszę cierpliwie starać się pogodzić psie towarzystwo i ufać, że potrafią żyć razem w zgodzie. Natala to wspaniała dziewczyna, ten czas spędzony z nią naładował mi akumulatory.

      Usuń
  16. Ufff, no to fajnie, że doszło. Cieszymy się i mamy nadzieję, że będzie smakowało. Paweł zachwycony Bekonem zresztą moje serce też już skradł. :-) Słoninka ma zatem kumpla do podgryzania i zaczepiania do zabawy. Jakiś on taki dziwnie do Słoninki i Fiony podobny... :-) pozdrawiamy najserdeczniej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, konfiturka pyszna, napisze maila z prośbą o przepis. Rzeczywiście Bekon jest bardzo podobny do Słoninki, tylko jest od niej większy. Te trzy psiaki wyglądają jak rodzina normalnie, ale nam się farci i w psach i w kozach. Jak przyjedziecie, zakochacie się w nim na amen, ta jego mordka pełna radości.

      Usuń
  17. Jestem pewna, że mleko od szczęśliwych kózek smakuje mniej więcej podobnie, jak jajka od szczęśliwych kurek - wspaniale i niepowtarzalnie ;-) Oj, kusisz tymi koźlątkami, Jolinko, kusisz... Padre zagadnięty odparł, że nie zmieszczą się za grilla... ;-)
    A Bekon... wcale nie wygląda na przybłędę, ma uśmiech na pysku i szczęście w oczach. Wasze panienki na pewno przyjmą go serdecznie, tak jak Wy ;-)
    Ściskam czule.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie i ma czystą sierść, bez pcheł, jest tylko strasznie wychudzony i te biedne łapy zdarte do krwi. Prawdopodobnie koś go wyrzucił, to młody pies. Powoli wraca do formy, już bawi się zabawką i cały czas merda ogonem. A może zmieszczą się obok niego :) Pozdrawiam

      Usuń
  18. Jolu, historia psiulka doprowadziła mnie do łez... Wybrał Was:) No i taki słoninkowaty... Świetnie się komponuje:)Wiem, że tak nie można w nieskończoność ale już przecież mieliście kiedyś chyba cztery psy jednocześnie... Dacie radę:) Może Bekon Was zadziwi i zacznie myszy - jeśli nie łowić to przynajmniej płoszyć:)A sery i mleko... Rzuciłam się na kalendarz bo byłam gotowa choć na weekend się zjawić nawet gdybym miała spać z kozami:)Ale jeszcze muszę poczekać... Pozdrawiam Was serdecznie:) A zwierza wszelkie niech się zdrowo chowają no i niech ten dom dla kózek się w końcu znajdzie... Życzę szczerze i dziwię się, że po takie cudne Karpatki kolejka się nie ustawia...

    A jeszcze... Mark Twain powiedział kiedyś: "Jeśli zlitujesz się nad zagłodzonym psem i nakarmisz go, nie ugryzie cię. To jest główna różnica między psem, a człowiekiem..." :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjeżdżaj, zawsze znajdzie się łózko dla Ciebie, jak nie tu, to tam. Oj słoninkowaty ten Bekon, sama się zastanawiam, jak to się stało, że akurat on się do nas przypałętał.

      Usuń
  19. Piekna relacja! wlasnie moja 9 letnia wnuczka wrocila do domu do Houston, caly czas mialam ja na oku bo bratala sie ,ze wszystkimi napotkanymi zwierzetami wiec teraz pomyslalam jaka bylaby szczesliwa u Was! moze kiedys!!!?pozdrawiam serdecznie bardzo!

    OdpowiedzUsuń
  20. Joluś, jak czytam Twoje wspomnienia to od razu natentychmiast rzuciłabym wszystko i przyjechała do was :) uwielbiam takie wiejskie i sielskie klimaty choć wiem, że nie zawsze jest tak sielsko ;)

    uściski serdeczne w stronę Jaworzyn posyłam :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Miało psisko szczęście, że znalazło Wasz dom. I trzymam kciuki za nowe domy dla kóz:-)))
    Pozdrawiam
    A.

    OdpowiedzUsuń
  22. No i jak TU można krótko komentować:)))))To po prostu nie możliwe.Zacznę od TYCH wspaniałych gości i pozostawionego, jakże cudownego prezentu od Natali:) Ujęły mnie głównie napisy "Jolinkowo moja bajka", "Wrócimy TU" no i może jeszcze ten o przypalonych plackach:)))))))
    Cudowna pamiątka aż się prosi oprawy:)))
    Bekon ma na swojej mordce wymalowane szczęście,że udało mu się właśnie do WAS trafić.Na pewno cała trójka jakoś się dogada.Po prostu nie będą mieli innego wyjścia:))
    Co do mleka Hrabianki,to cóż może mieć tylko "hrabiowski smak":)))))
    A TE sery to tylko ACH!!!!!!Pozdychać do nich i pomarzyć:)))
    Jeszcze mi pozostało pozachwycać się pięknymi prezentami jakie otrzymaliście i oczywiście tradycyjnie cudownymi zdjęciami.
    Pozdrawiam CIĘ bardzo serdecznie z chłodnego dzisiaj Mazowsza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutka, na pewno oprawie to dzieło, jak Natalka mi to dała, popłakałam się ze śmiechu. Na kartce papieru zmieściła całe jolinkowo, a placki cholera rzeczywiście przypaliłam :) Nie powiem, żeby trzeci pies nie dodawał nam zmartwień, ale cóż trzeba dać radę. Dookoła tylko lasy, jak on się tu dokuśtykał biedaczysko, gdybyśmy go nie zatrzymali, padłby z wycieńczenia

      Usuń
  23. No nie.Co komuś tam po okularach:)))Oczywiście ,że do serów pragnę "powzdychać i pomarzyć":))a nie tak jak napisałam.Przepraszam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale dałaś czadu :) do serów można też pozdychać :)

      Usuń
  24. No i wreszcie sobie dziś pooglądałam wszystko, bo tylko mogłam poczytać, jeszcze większy apetyt mam na ser, jagodzianki wyglądają przepysznie i króliś jest słodki, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  25. Jolu, u Ciebie jak zwykle pięknie, smacznie i magicznie! Oh, jak bym chciała znów do Ciebie przyjechać. Będziemy się starali na jesień, ale zobaczymy, co z tego wyjdzie, bo jest nas już 2 i pół :D

    OdpowiedzUsuń
  26. Jolu Kochana! Dopiero wróciłam od mamy i dorwałam się do kompa. Tyle ciepłych słów na nasz temat, serdecznie Ci dziękuję. Już za Wami tęsknimy, dobrze, że chociaż możemy sobie na zwierzaki kochane popatrzeć - zdjęcia super. Tak się cieszę, że mogliśmy spędzić te wszystkie miłe chwile z Wami. Mocno pozdrawiamy Was i wszystkie zwierzaki duże i mniejsze. Jeszcze raz dzięki za świetne wakacje i życzymy dużo dobrego:) A J N

    OdpowiedzUsuń
  27. Buziaki przesyłam, przekaż Natali, że Bekon już w sieni, a Jarkowi, że śniegu nie ma :) od Lutka dla Natali meeeeeeeee

    OdpowiedzUsuń
  28. Jak zawsze czytanie Twoich postów to sama przyjemność :) Miałam okazję poznać Waszych ostatnich gości i ich zachwyty nad Waszą gościnnośią, w 100% właściwe :) Bardzo się cieszę, że miałam przyjeność Was poznać a Twoją przepyszną zupę to póki co mogłabym jeść codziennie :) Serdecznie Was pozdrawiam i podziękuj Tomkowi za dobre rady odnośnie sprzętu :)
    Monika

    P.S. Bardzo proszę wymerdaj ode mnie psiaki i to koniecznie wszystkie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Monika, mam nadzieje, że jeszcze kiedyś zajrzysz na Jaworzyny, może pogoda bardziej dopisze. Zwierzaki duże i małe wygłaskane, dziękuję i do zobaczenia. Cieszę się, że "galusiowa zupa" Ci smakowała :)

      Usuń
  29. Ponieważ Bloger uparcie nie zauważa naszego nowego wpisu tą drogą zapraszamy do nas po wyróżnienie :D

    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  30. Od dłuższego czasu wczytuję się w to, co piszesz na blogu. To jak żyjecie, co robicie jest mi bardzo bliskie, ponieważ sami przenieśliśmy się dawno temu na wieś i chociaż nie mieszkamy w tak pięknej okolicy jak wy, to jednak również hodujemy kozy, owce. Uczyliśmy się tego od podstaw. Mamy za sobą też "mały epizod" z Werandą Country i ja sama od niedawna zaczęłam pisać bloga, na który serdecznie zapraszam:www.babaluda.blogspot.com.pl.Co do małych kózek, chętnie przyjęlibyśmy je do naszego stadka, ale niestety, mieszkacie za daleko :-(Jeżeli chodzi o koziołki, to zawsze z nimi jest problem, własnie ze względu na chów wsobny. Co jakiś czas przerabiamy ten temat od nowa...Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń