Ten post będzie wielowątkowy, bo jak sam tytuł mówi, muszę w trakcie jego pisania poskładać myśli, które od paru dni kłębią mi się w głowie. Tak na początek chciałabym pokazać Wam, jak wyglądało święto w Lanckoronie "Anioł w miasteczku". Raz do roku właśnie w grudniu na Lanckoroński rynek przybywają zarówno Anioły, jak i Diabły. Odbywa się wtedy kiermasz, na którym można kupić przeróżne cuda.Lanckorona to urokliwe miasteczko, przepięknie położone, rozciągają się stąd bajkowe widoki na góry, Lanckoronie poświęcę jeszcze oddzielny post, dzisiaj chciałam Wam króciutko pokazać święto Anioła.
Wracając do moich nieposkładanych myśli. Od paru dni, jako, że czas przedświąteczny, w naszej chałupie pachnie piernikami, suszonymi pomarańczami i jabłkami, te właśnie zapachy powodują, że moje myśli biegną sobie gdzieś wstecz i wyłaniają z zakamarków pamięci wiele wspomnień i obrazów. Ten rok jest dla nas wyjątkowy i rzec by można przełomowy, jest to rok, który tak na dobre wskazał nam kierunek, w którym zamierzamy podążać, rok zmian, postanowień, rok pisania bloga.
Jak to z Jaworzynami i chałupą było wszyscy już wiedzą, ale za to Jolinkowo narodziło się niedawno, zaledwie dwa lata temu, a tak na poważnie i z pełnym rozmachem jest to pierwszy rok naszego Jolinkowa, z kózkami i planami na przyszłość. Kupując ten dom i przenosząc się na Jaworzyny, nie zakładaliśmy prowadzenia agroturystyki, ja miałam swoją prace, którą wykonywałam przez internet, Tomek takowoż. Żyliśmy sobie więc, powolutku remontując to nasze szczęście i jakoś wiązaliśmy koniec z końcem, ja dużo czasu poświęcałam ogrodowi, bo okrutnie lubię tą robotę. Życie niestety lubi nas zaskakiwać i pewnego dnia zostałam bez pracy.
Czego ja nie robiłam żeby tylko zostać na tych moich Jaworzynach, imałam się dosłownie każdej roboty, niczym "tonący brzytwy". Nasz sąsiad od dawna szukał kogoś, kto zajmie się koszeniem jego ogrodu, nie wahałam się ani chwili i tak przez dwa sezony, raz w tygodniu zasuwałam za kosiarką kosząc działkę nachyloną pod dużym kątem, mięśnie rąk i nóg miałam niczym po najlepszej siłowni, a opaleniznę rodem z Lazurowego Wybrzeża, myślałam nawet o założeniu własnej firmy obsługującej okoliczne ogrody. Tomek usiłował nauczyć mnie swojego fachu, czyli składu i łamania książek. Matko Jedyna ślęczałam przy komputerze starając się rozgryźć wszystkie tajniki tego rzemiosła i muszę Wam powiedzieć, że wyć mi się chciało, tak mi to strasznie nie szło.
Pierniki, właśnie to ten zapach sprowokował moje nieposkładane myśli. Dwa lata temu, tak gdzieś na początku grudnia, upiekłam sobie piernikową chatkę, całe popołudnie ją składałam i ozdabiałam. Wieczorem usiadłam i patrząc na to moje "dzieło", pomyślałam sobie, że może by tak zawieźć ją do sklepu na dół, a nóż znajdą się chętni na takie piernikowe szaleństwo. Nie mówiąc nic Tomkowi i jednocześnie nie wiążąc z tym faktem wielkich nadziei, zawiozłam domek na dół, pani Ala postawiła go w widocznym miejscu i powiedziała, że jak ktoś będzie chciał zamówić, zadzwoni do mnie. Tego dnia pojechałam do Krakowa, do mojej przyjaciółki i miałam zostać u niej na noc. Wieczorem, zadzwonił do mnie zdezorientowany Tomek z wiadomością, że pani Ala zamawia jakieś domki z piernika, a on nie wie o co chodzi. Radość moja była ogromna, natychmiast wróciłam na Jaworzyny i od tego momentu nasz dom zamienił się cały w chatkę z piernika. Od rana do wieczora piekłam piernikowe domki, łuskałam orzechy, mieszałam zaprawę lukrową i projektowałam, niczym szalony architekt. Każdy, kto przekraczał próg domu, natychmiast był angażowany do jakiejś czarnej roboty, a zapach korzeni i cynamonu na długo wypełnił każdy zakamarek domu.
Nasz dom zawsze tętnił życiem, ciągle ktoś przyjeżdżał lub wyjeżdżał, przyjaciele, przyjaciele przyjaciół, szukający ukojenia dla zszarganych nerwów i złamanych serc. Bywało i tak, że ktoś wpadł na chwilę, a został na całe życie, tak jak Gosia, to ona wymyśliła Jolinkowo i na któreś święta zjawiła się z piękną starą dechą, na której widniał napis "Jolinkowo fabryka aniołów", Maciek, Maja, Dorota, Anita, Magda i wielu, wielu innych, ten dom posiada dar przygarniania ludzkich dusz.
Tak więc miotałam się na prawo i lewo, wymyślałam wciąż nowe sposoby zarobienia jakichś pieniędzy, miewałam straszne doły, aż w końcu postanowiliśmy, że spróbujemy po prostu przyjmować Gości i tak zostałam rolnikiem i powstało Jolinkowo, a w ślad za nim mój blog, żebym mogła zanudzać Was moimi nieposkładanymi myślami. Jak mieli przyjechać pierwsi Goście byłam w takim stresie, że mało brakowało, a uciekłabym w lasy i knieje, zostawiając Tomka na posterunku. Teraz mogę spokojnie powiedzieć, że nie zamieniłabym tego zajęcia na żadne inne, po prostu robię, to, co lubię, zajmuję się domem, zwierzętami, mam te swoje Jaworzyny, a jednocześnie poznaję wspaniałych ludzi, skłamałabym pisząc, że jest to tylko łatwe, lekkie i przyjemne, bywa też stresujące i męczące, każdy medal ma dwie strony, tak jak i piernik zresztą. Mam nadzieję, że jakoś udało mi się stworzyć coś z tych rozbieganych myśli, chociaż odnoszę wrażenie, że one wciąż gdzieś gnają i nie dają się tak łatwo okiełznać, dlatego może zakończę już to nieposkładane pisanie, bo mi się nowe wątki namnożą, ale zanim to uczynię chciałabym jeszcze Wam coś zaproponować. Jak już wspominałam w styczniu minie rok pisania mojego bloga (wszelkie skargi i zażalenia proszę kierować do mojej jedynej córci Mariki i jej męża Jarka, bo to oni są sprawcami powyższego faktu) długo myślałam jakby uczcić ten dzień, bo jest on dla mnie wyjątkowy. Upiekłam ciasteczka, ale myślę, że to nie wystarczy, jesteśmy ich fanami, są to wyjątkowe ciasteczka, które pieczemy według pilnie strzeżonego przepisu Tomka Babci, jeżeli będą chętni, podzielę się nim.
Dlatego, bardzo proszę wszystkich zainteresowanych weekendowym pobytem w Jolinkowie dla dwóch osób o pozostawienie komentarza pod tym postem wyrażającego takową chęć. Spośród Was wylosujemy w sposób magiczny, osoby, które będą naszymi Gośćmi, termin pobytu ustalimy z wygranymi po losowaniu. Zatem przemyślcie wszystkie za i przeciw i zapraszamy do zderzenia wirtualności z rzeczywistością. A teraz już zmykam, bo myśli gnają niebezpiecznie. Ano, ano, każdy z Was, nawet osoby nie posiadające bloga, może zostawić swój komentarz, losowanie odbędzie się w dniu napisania mojego pierwszego nieśmiałego posta 12 stycznia.
Ciasteczka Babci Zosi
80 dag mąki
1 i pół kostki masła
pół kostki smalcu
5 łyżek cukru pudru
4 żółtka
2 łyżki śmietany
Lukier
4 białka
2, do 2 i pół szklanki cukru-zwykłego
cukier waniliowy
makutra
dobra pałka do ucierania :)
Z powyższych składników zagniatamy ciasto, jak na makaron, można dodać więcej śmietany, jeżeli nie będzie się chciało zagnieść. Rozwałkowujemy na stolnicy - naszym zdaniem im cieńsze, tym lepsze. Kieliszkiem do wódki (wcześniej ją wypiwszy :) wykrawamy ciasteczka, może być foremka do ciasteczek o dowolnym kształcie, byle rozmiarem zbliżona do kieliszka. Ja tym razem użyłam gwiazdki i wyszły super. W czasie jak my zagniatamy ciasto, z białek i cukru jakaś silna ręka uciera lukier, nic nie kombinujemy na skróty, żaden mikser, po prostu makutra, drewniana pałka i silne ręce. Lukier ma być gęsty, taki żeby nie spadał z noża. Można dodać więcej cukru jeżeli jest za rzadki. Na każde ciasteczko nakładamy nożem, bądź szprycą cukierniczą lukier i do piekarnika nagrzanego do 180 stopni, pieczemy tak do 15 minut, można zaglądać, żeby ocenić stan upieczenia. Ciasteczka są pracochłonne, najlepiej robi się je na cztery ręce, mnie samej ich upieczenie zajmuje 2 do 3 godzin, nie zapomniałam tu nie dajemy żadnego proszku do pieczenia i ważne jest, żeby ciasteczka były małe, tak na raz do buzi, ponieważ są bardzo kruche i rozgryzanie ich kończy się pokruszeniem, jeżeli lubicie smak bezy połączony z kruchym spodem, będziecie zachwyceni. Babcia ma już ponad 90 lat, to i przepis też nie młody.
Jej, to najpiękniejsza zabawa blogowa w jakiej biorę udział:) takie spełnienie marzeń...:)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię!wiem jakiej determinacji wymagają pewne rzeczy i dążenie do celu...
a te domki to cudo:))
pozdrawiam!
Ja pierniczę, chatka rewelacyjna, ptaszyna również, a na ciasteczka aż mi ślinka cieknie ... Do jolinkowa kiedyś na pewno wpadnę, więc wpisuję się do losowania, a może akurat ...
OdpowiedzUsuńHmmm a Ci co byli też mogą brać udział w losowaniu? :))
OdpowiedzUsuńMarta i Tomasz, jasne, że mogą :)
OdpowiedzUsuńYuuuupi!!! :)))
OdpowiedzUsuńKażdy odkrywa coś nowego. Tak jak my odkryliśmy zupełnie przypadkowo podpis cieśli, tak Wy odkryliście to, co aktualnie robicie. Nikt nie wie co jeszcze przed każdym z nas! Cieszmy się tym co mamy!!!
OdpowiedzUsuńWytrwałości życzymy!!!
Ja cię kręcę!!!Taka okazja zdarza się raz w życiu! oczywiście,że się zapisuję ( mam nadzieję zarazic się pracowitością)
OdpowiedzUsuńNiesmialo sie wpisuje,bo nie posiadam bloga i jestem "obca" ale czytam od pierwszego wpisu-17.01 jest moj 1-y koment.Iwona
OdpowiedzUsuńIwona, nikt tu nie jest obcy :)
OdpowiedzUsuńPieknie piszesz o Waszej drodze do Jolinkowa. Czytając pomyśleliśmy jak byśmy znali takie perypetię, też nas trochę życie potargało.
OdpowiedzUsuńSzkoda że nie możemy zostawić naszych zwierzątek,bo cudownie byłoby Was poznać i pobyć z Wami.Może kiedyś ? :/
Wielką radochę będą mieli zwycięzcy :)
Wiesz Jolu, kilka dni temu pytałam męża czy nie miał by ochoty pojechać w góry... do ludzi których bloga podczytuję... Zgadnij kogo miałam na myśli???
OdpowiedzUsuńStoję w kolejce iiiii... jeszcze nigdy nie chciałam wygrać tak mocno!
Buziaki!
I jeszcze jedno- odpowiedziałam na Twoje pytania odnośnie zakwasu pod moim postem o chlebie. Jeśli chcesz to prześlę Ci zakwas, podaj tylko adres :-)
OdpowiedzUsuńBubisa, bardzo chcę, wtedy mogłabym na święta upiec taki prawdziwy chleb :)
OdpowiedzUsuńAch, dziewczyno! Jak pięknie Ty o tym wszystkim napisałaś!
OdpowiedzUsuńI zabawę świetną wymyśliłaś. Żal tylko, że ja akurat do niej zapisać się nie mogę :(
Jolinkowo ma swój czar,
OdpowiedzUsuńI na kuchni smaczny gar!
W pokoikach slodki raj
A w mej głowie dziki szał...
No,Kochana!Z zewnątrz mieszczuch we mnie okropny drzemie ale dusza romantyczna w środku swiruje czytając "Jolinkowo".
Pozdrawiam Cię całym serduchem
Przepiękny post, chwytający za serce. Ciasteczka wyglądają ogromnie smakowicie :) A chatki z piernika...ach och ...cudeńka. Zapisuję się na losowanie :) a nóż widelec...jak mawiają starzy górale ;)
OdpowiedzUsuńNo i znów mnie rozmarzyłaś.Te Twoje cudowne wspomnienia,te piernikowe chatki (chyba czuje ich zapach). Potrafisz tak pięknie i z sercem przekazać nam te swoje wspomnienia.Ta radość obecna to nagroda za te wszelkie trudy które napotykaliście.Myślę że chyba po prostu udało Ci się znaleźć Swoje Miejsce na Ziemi, właśnie w Jolinkowie.
OdpowiedzUsuńGratuluje wspaniałego pomysłu dla uczczenia jubileuszu.Jest fantastyczny.Niestety z przyczyn czysto obiektywnych nie ustawię się w kolejce.Ale myślę że uda mi się kiedyś, być w Jolinkowie:)))
Bardzo lubię słuchać piosenki o Lanckoronie.
Pozdrawiam Cię nieustająco serdecznie:)))
Jolu
OdpowiedzUsuńChatki piernikowe - cudeńka istne! Dech mi zaparło! Masz złote ręce!
Dzięki Ci kochana za to wszystko, co tu napisałaś i za każde zdjęcie, które zamieściłaś. To jak najpiękniejsza bajka z dobrym zakończeniem. Żyję górami, klimatem drewnianych chat, zapachami ze wspomnień i z wyobraźni... jeszcze nie przyszedł Mój Czas. Ale mam nadzieję, że wkrótce znajdę swoje miejsce na ziemi. Wiem, gdzie go szukać - a to już chyba dużo :)
Podziwiam Cię za desperację, upór, siłę i podejście do życia. Dzielna kobietka z Ciebie.
Ech, piękna ta Lanckorona, piękne te Anioły! Zwłaszcza ten czterołapny ;)
Buziole wielkie!
ha! Oczywiście, że jeśli mogę, to ustawiam się w kolejce do losowania :))))
Pięknie, Jolu, opisujesz swoje życie, choć nie zawsze było wesoło, powoli wszystko ułożyło się i znalazło swoje miejsce. Ważne jest, aby wykonywać pracę, którą się lubi, a nie musi, a Tobie się to wspaniale udało. Cieszę się razem z Tobą, piękną, rocznicową zabawę wymyśliłaś, już dziś gratuluję zwycięzcy, bo to niezwykłe miejsce. Nie zajmuję miejsca w kolejce do losowania, tylko chciałam pochwalić cudne pierniki, godne najwspanialszej cukierni, a gdzie tam! w cukierniach takich nie mają, wspaniałe święto w Lanckoronie, a psiak ze skrzydłami iście anielski, serdeczności na Jaworzyny ślę, pa.
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się całkowicie Twoim opowiadaniem, oglądając jednocześnie wspaniałe pierniki. Podziwiam Cię, że podzieliłaś się z nami swoją drogą życia, bo wspomnienia tak osobiste czasem palą nas jakby żywym ogniem i wżerają się w serce wraz ze swym zapachem i odgłosami dnia wtedy pełnego bólu i rozpaczy. Dobrze, że ten czas masz już za sobą i życzę Ci z całego serca, aby już nigdy nie powrócił. Z podziwem patrzę jeszcze raz na Twoje domki i pierniczki Tak..., zawsze trzeba walczyć o swoje marzenia, zawsze. Pozdrawiam Cię serdecznie!
OdpowiedzUsuńZapisuję się :-)
OdpowiedzUsuńMarzenia się czasami spełniają... Więc może akurat mnie się uda :-)
Pozdrawiam serdecznie.
Zapach świąt, kolory i ciepło Waszego z Tomkiem domu.Coś ze "starych mistrzów" ze szczyptą wszystkich naszych codzienności.Ogromna praca jaką wkładacie we wszystko, a przy niej zawsze biją Wasze ciepłe serca.To czuję czytając Twojego Jolu bloga i cieszę się,że udało mi się tego dotknąć podczas krótkiego pobytu na Jaworzynach we wrześniu.Pozdrawiam serdecznie, Małgoska
OdpowiedzUsuńJolu! Ale gest!!!! Jolinkowo, które stworzyłaś, to miejsce magiczne, ideał, do którego nigdy się nie zbliżymy. I w dodatku w naszym ukochanym Beskidzie. Nie mamy szczęścia w losowaniach, nie wpisujemy się na żadne candy (choć czasem ślinka leci), ale co tam. Dołącz do sterty karteczkę z Prezesem :DDD
OdpowiedzUsuńPost był niezwykły. Twoje piernikowe cuda też zachwycają.
Za możliwość podglądania Was Marikę i Jarka należy ozłocić. Niech im się darzy!
Pzdr.
Ach, zapomnielibyśmy, ciasteczka z przepisów Babci są najpyszniejsze. Jako fascynaci ciasteczek w ogóle, prosimy o uchylenie rąbka tajemnicy (gobart@poczta.fm). Wyglądają intrygująco.
Niezwykły dom, niezwykłych ludzi! Podziwiam Was z całego serca! To wspaniałe uczucie - być na właściwym miejscu, we właściwym czasie, a to właśnie się u Was dzieje.
OdpowiedzUsuńDomem, który stworzyłaś, zachwycałam się już wielokrotnie i nigdy nie jest w sam raz. Dziś kompletnie wymiękłam, oglądając cuda, nazwane dla zmyłki pierniczkami. Talent można mieć i można go zmarnować. Twoje talenty, połączone z niesamowitą pracowitością, tworzą czarodziejskie rzeczy. Och, gdybyż tak można było zarazić się (podzielam marzenia Olki) ...
Pomysł z weekendem u Ciebie jest wspaniały, jak cała reszta! Cieszę się razem z tymi, którzy będą wylosowani.
Wszystkiego dobrego Jolinko!
Ach Jolu, ale zaszalałas... coś niesamowitego ...jestem w szoku i nie za bardzo moge przytomnie ustosunkować się do całego tekstu :))
OdpowiedzUsuńW każdym razie jak zwykle opisałaś pięknie swoje myśli i przeżycia. Ciut zazdroszcze Ci ,że tak pięknie się realizujesz:))) Ale to taka pozytywna zazdrość...
Oczywiście ,że marzę o tym ,żeby zostać wylosowaną , ale jeśli nie to i tak na pewno kiedyś w twoich progach stanę :))
Pozdrawiam ciepło
Jolu, nie komentuję ostatnio, bo czas przeprowadzki naszej się zbliża i czasu, jak na lekarstwo. Tyle jeszcze do zrobienia, nie mówiąc o przygotowaniach do Świąt, które u mnie zaczną się pewnie z dwa dni przed Wigilią. Jednym słowem: idą zmiany, a mnie jakby strach obleciał, czy damy radę.
OdpowiedzUsuńAle wracając do Twojego posta, zrobiliście nam, wiernym czytelnikom wspaniałą niespodziankę :) Dziękuję.
Podziwiam takich ludzi jak Wy, którzy zamieniają życie w mieście na rzecz spełnienia marzeń, życia w zgodzie z naturą i samym sobą. Może kiedyś i ja postawię wszystko na jedną kartę. Spotkac ludzi takich jak Wy, spędzić z nimi czas to z pewnością przyjemne doświadczenie więc zapisuje się do losowania :) a ciasteczek także chętnie bym spróbowała, więc proszę o uchylenie tajemnicy.
OdpowiedzUsuńJolu cuda , cudeńka . Teraz wiem dlaczego Jolinkowo wygląda jak wygląda !
OdpowiedzUsuńJesteś głównym "winowajcą" chociaż nie jedynym , moich tęsknot za własnym domem dla gości . Dom już znalazłam. Czeka na mnie , stary i opuszczony tylko czy zdążę sprzedać działki zanim pokocha go ktoś inny .
Pozdrawiam serdecznie
Małgorzata z Oliwy
PS Wrzućcie mnie do magicznego woreczka , a nuż się uda ...
święto w Lanckoronie wygląda GENIALNIE :)
OdpowiedzUsuńbardzo wzruszajacy post. wielkie dzieki dla Mariki i Jarka za namowienie Cie do pisania - twoj blog jest wspanialy!
OdpowiedzUsuńMam i tak zamiar Cie odwiedzic przy najblizszej okazji, ale ten pomysl z losowanie weekendu u Ciebie jest swietny!
Bardzo prosze o przepis na ciasteczka Babci - kasia.grodner@gmail.com - i z gory dziekuje!
A ja poczytuję sobie za zaszczyt, Jolinko, że "odkryłam Cię" zaraz na samym początku Twojego blogowania ;-) Uwielbiam klimat Waszego domu, Twoje historie i cudne zdjęcia... Byłoby wspaniale spędzić u Was weekend, choćby za cenę znalezienia opiekuna do naszego zwierzyńca ;-) Przepisu na ciasteczka oczywiście pragnę i pożądam - muszą być magiczne!;-))
OdpowiedzUsuńŚciskam czule!
Jolu, pieknie opisujesz swoje zycie na Jaworzynach. Stworzyliscie z Tomkiem wspaniale miejsce, takie magiczne i niepowtarzalne.
OdpowiedzUsuńKazdy Twoj wpis czytam z wielkia przyjemnoscia, podziwiam Was! Macie otwarte serca na ludzi i nie boicie sie ciezkiej pracy.
Gratuluje! I niech spelniaja sie wszystkie Wasze marzenia!
Pozdrawiam serdecznie z Chicago:)
moj Boże ile w tym wszystkim co piszesz kłamstwa
OdpowiedzUsuńWitaj Anonimowy, jakże miło Cie gościć w naszych progach, widzę, że wiesz lepiej, jak wygląda nasze życie. Nie zamierzam udawadniać, że nie jestem wielbłądem, nic, co napisałam w tym blogu od 12 stycznia nie jest kłamstem, fikcją literacką, czy też konfabulacją, zresztą łatwo to sprawdzić, nie trzeba zwracać się do FBI, wystarczy kogokolwiek na Jaworzynach o mnie zapytać, oni też znają te "kłamstwa", zresztą widzą je na codzień, zatem życzę Ci Anonimowy miłego wieczoru i nie włączę moderacji komentarzy, to wolny kraj i każdy ma prawo pisać co chce.
OdpowiedzUsuńWitaj Jolu-podczytuję od dawna Twojego bloga i zachwycam się Jolinkowem,Jaworzynami,Twoim talentem i wszystkim co Cię otacza.Zostawiłam chyba tylko jeden wpis,pozostawałam w niemym zachwycie.Dzisiaj jednak wpisuję się jako chętna do losowania.Gdzieś w zakamarkach duszy nieśmiało rodzi się myśl aby pojechać do Jolinkowa ale Ty swoją propozycją dodałaś mi odwagi-mąż również spojrzał z błyskiem w oku.Niemam swojego bloga,bo niemam takiego talentu do pisania jak Ty.Jeśli można to również proszę o przepis na ciasteczka(slawekk63@interia.pl).Pozdrawiam wraz z mężem bardzo gorąco i serdecznie.Ela O. z lubelszczyzny z mężem.
OdpowiedzUsuńJolu, prześlij mi jeszcze raz adres!!! Nie wiem jakim cudem ale kompletnie wyczyściła mi się poczta i nie mam ani jednej wiadomości!!! Jutro będę piekła chleb i zrobię zakwas dla Ciebie, żeby doszedł do świąt!
OdpowiedzUsuń"Serce dla człowieka jest
OdpowiedzUsuńtym czym słońce dla świata."
W tym cytacie jest coś dla
Ciebie pamiętasz,pozdrawiasz,
życzysz, nie patrząc czy
w zamian coś otrzymujesz,
dlatego sercem za to
Ci przyjacielu dziękuję.
OOOOOOOOOO sławne ciasteczka babci Tomka;-)))
OdpowiedzUsuńZostaw parę dla mnie;-))))))
Domek z piernika jest PRZEPIĘKNY.
Jesteś mistrzynią w tym fachu.
Pięknie udekorowałaś pierniczki ,wyglądają uroczo na wianku. Szklane naczynko się sprawdzi w 100% choć nie jestem pewna czy te Twoje pierniczki tam zagrzeją miejsca;-)))) Widzę dużo chętnych na degustacje;-)))
Całuski
Jolu,znam te ciasteczka pod nazwa "wyśmienite" ! i nazwa oddaje rzeczywistość. Odkąd Cię odnalazłam,wciąż tu zaglądam żeby z zapartym tchem czytać co nowego napisałaś.Cieszę się że jesteś w Jolinkowie i ja wirtualnie też mogę tam bywać.Napewno wiele osób Ci to mówi,ale ja też powiem że jesteś KIMŚ WYJĄTKOWYM i czuję jakbyś była moją siostrą.pozdrawiam gorąco
OdpowiedzUsuńps. nie biorę udziału w losowaniu,znajdzie się jeszcze okazja do spotkania(wszak już raz spotkałysmy się przypadkiem!), to niedaleczko.Mam za dużą menażerię do "obrobienia" i nie dla mnie takie wyjazdy "łikendowe",niech miastowi zażywają powietrza,pa,pa
OdpowiedzUsuńDziękuję wszystkim za miłe słowa, Danusia ciasteczka obronię piersią własną, żebyś mogła ich spróbować.
OdpowiedzUsuńKimże jesteś przypadkiem spotkany Anonimowy, myślę i nie mogę wymyśleć, w każdym razie zrobiło mi się ciepło na serduszku i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się przypadkiem spotkamy :)
Wpisuję się tak cichutko, bo choć czytam od początku, to nic nie pisałam, bloga też nie mam. Tak czy owak wybieram się do Jolinkowa , choć dla mnie to wielkie logistyczne wyzwanie. Ale może się uda. A może i szczęście się uśmiechnie, wtedy nie byłoby wyjścia. Domki piernikowe i cały Wasz dom z przyległościami, i oczywiście zwierzęta, to bajka. Najlepsze życzenia ślę z podobnej acz nizinnej bajki
OdpowiedzUsuńKiedy rankiem się Obudzisz
OdpowiedzUsuńsłowa te przeczytasz.
One chcą dziś mówić
i Ciebie przywitać.
Radosnego dnia Ci życzę
i ukojenia od rana.
Usłysz serca ciszę,
tam jest piękna wiara.
Niech ten dzień dla Ciebie
będzie wspaniały…
Niech przyniesie zmian wiele
i będzie nadzieją owiany...Miłego dnia życzę Tobie.
Pozdrawiam cieplutko i radośnie...
Jolu,nie mam bloga więc anonimem jestem...a spotkałyśmy się jak... weszła do mnie Jola Karpacka i wpadłysmy sobie w objęcia,pamiętasz?
OdpowiedzUsuńUwielbiam klimat Waszego domu..
OdpowiedzUsuńCzytam bloga strona po stronie,nawet założyłam sobie swojego aby nie być"obca";)
Pozdrawiam cieplutko:)
Jolu uwielbiam cie czytac, nawet jak masz natlok mysli :)
OdpowiedzUsuńprzed 5 laty bylam w Lanckoronie w okresie swiatecznym - mam z tego okresu slicznego szmacianego aniolka, zakupionego na jarmarku
Lanckorona to piekna miejscowosc, niestety chyba bardzo ucierpiala w ostatnich powodziach prawda ?
wychodzi na to, ze niczym Irena Kwiatkowska, zadnej pracy sie nie boisz, dobrze, ze ostatecznie dotarlas do tego co lubisz - kto nie probuje ten nie ma prawda :)
na weekend u was mam wielka chrapke, wiec zapisuje sie bez zastanowienia
a tymczasem pozdrawiam swiatecznie
no i przepis Tomkowej Babci wyprobuje koniecznie
Oj jak ja Cię rozumiem. Miesiąc temu straciłam pracę, szukam, ale tracę nadzieję powoli i nie wiem co mam ze sobą zrobić.
OdpowiedzUsuńTy masz jakiś naturalny, niewymuszony sposób pisania, może coś publikuj bo czyta się Twoje posty jak książkę, czasami jak baśń. Az szkoda, że taki talent się marnuje.
Ja nie mam swoich Jaworzyn, nie mam też pomysłu jak ciekawie poprowadzić bloga więc czytam Was. Pozdrawiam. Ila
Przestańcie już z tymi "obcymi" nikt nie jest obcy, nie ważne, czy ma bloga, czy nie, no może czasami trafi się jakiś sympatyczny Anonimowy :) i nie o to tu chodzi, żeby pisać same miłe rzeczy, krytyka jest jak najbardziej wskazana, byle była konstruktywna.
OdpowiedzUsuńJasne, że pamiętam i chętnie wpadłabym znowu w Twoje ramiona, tym bardziej się cieszę wiedząc, że będę mile widziana, przed świętami jest to nierealne, ale w nowym roku na pewno, jak mają się kózki, przesyłam ci moc uścisków, na razie wirtualnie :)
Moje Marzenia, zaraz pognam na Twojego bloga.
Utrata pracy, jest straszna, człowiek nie wie, co ma dalej ze sobą zrobić, myślę, że w Twoim przypadku też się jakoś ułoży, nie ustawaj w poszukiwaniach i nie trać nadziei, to prawda, że mnie było łatwiej, bo mam tą chałupę, ale uważam, że w życiu nie ma sytuacji bez wyjścia. Dziękuję za pochwały, ale pisanie zostawmy profesjonalistom, ja raczej skupię się na domu i moich zwierzętach, no i może jeszcze na blogu.
Ale cudne te Twoje pierniki.
OdpowiedzUsuńWidzę,że festiwal się udał i podobno rekord został pobity. W tym roku na nasz lanckoroński rynek sfrunęło 221 aniołów. Szkoda,że mnie nie było. Bardzo się cieszę, że podoba Ci się u nas i że dobrze się bawiłaś. Gorąco pozdrawiam, Twoje przemyślenia są mi bardzo bliskie, Bogusia.
(nie biorę udziału w losowaniu)
Mamy nadzieję, że za kilka lat spełni się nasze marzenie o takiej drewnianej chałupie..z widokiem na Tatry..Oglądamy, czytamy bloga oboje i nawet na jednym ze zdjęć wypatrzyliśmy znajomego. Jeśli uda nam się zawitać w wasze progi zdradzimy kogo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy z Raby Wyżnej- Natalia i Jan
natalia-99@o2.pl
Serdecznie i gorąco pozdrawiam
OdpowiedzUsuńciepły uśmiech serca zostawiam
Natalia i Jan, toż jesteście rzut beretem od nas, ale zagadki mi zadajecie, ciekawe, kogo wyście wypatrzyli, ale to dobrze, bo znaczy, że mamy wspólnych znajomych, pozdrawiam serdecznie i chyba przesłucham wszystkich uwiecznionych na zdjęciach :)
OdpowiedzUsuńBogusiu Lanckorona jest piękna i pogoda dopisała, jak jechałam do Was zatrzymał mnie patrol policji, bo miałam dużo śniegu na dachu, a ja tak się na to święto spieszyłam, że pojechałam bez dokumentów samochodu i co panowie mnie przesłuchali, pouczyli i puścili wolno, tak, że w tym dniu Lanckorońskie Anioły czuwały nade mną :)
OdpowiedzUsuńJolu jesteś cudowną i mądrą kobietą...dziękuję Ci za te ciepłe słowa..:)
OdpowiedzUsuńTakiej okazji przegapić nie mogę! Mam nadzieję, że nie czytałaś mojego ostatniego tekstu, w którym Ania demoluje dom :) Mogłoby to wpłynąć na wyniki losowania.
OdpowiedzUsuńTak poważnie to zaglądam do Ciebie od czasu do czasu i podziwiam Twój dom. Piernikowe domki też wyposażasz wspaniale.
Pozdrawiam serdecznie, Łucja
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJolu, kocham czytać każde Twoje myśli. Żeby nawet najdłuższe zawsze od dechy do dechy. Pokochałam też kiedyś Jolinkowo, czasem odnajduję tu bowiem cząstkę siebie. Oczywiście bardzo bym chciała Cię odwiedzić i napić się herbatki w kuchni przy stole i pogawędzić z Tobą. Jeśli nawet nie wygram, to i tak kiedyś zapukam do Twoich drzwi, z Jankiem. Pozdrawiam cieplutko i dzięki wielkie, że jesteś, Ania:)
OdpowiedzUsuńŁucjo, właśnie przeczytałam i muszę Ci powiedzieć, że wcale mnie to nie przeraża, najwyżej razem z Anią coś zdemolujemy, albo zmalujemy, to zależy od rozwoju sytuacji :)
OdpowiedzUsuńAniu, to ja dziękuję.
Ania. Wpadłam do ciebie tylko na chwilke pare m-cy temu i zostałam. Codzienie sprawdzam co nowego u ciebie.Bardzo chciałabym cię odwiedzić.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTen przepis naprawdę intrygujący! wypróbujemy na pewno. Chyba podobne troszkę do aspirynek, co?
OdpowiedzUsuńPzdr.
Leje - wieje- psia pogoda,
OdpowiedzUsuńsłonka nie ma - WIELKA SZKODA.
Mimo tego ślę promyki -
nie zapomnę dziś o nikim.
Jolu Kochana, rety, ten post był tak długi /to Broń Boże nie żaden zarzut a fakt :-)/, że czytałam go na raty i dopiero dziś na końcu zobaczyłam jakie to wspaniałości z okazji jubileuszu blogowego przygotowałaś. :-) Nie możemy, nie wziąć w tym udziału, rozumiesz sama? :-) zatem... Spróbujemy ... a nuż los i szczęście się do nas uśmiechną. Jednocześnie pragnę Cię zapewnić, że bez względu na wynik losowania, nasze nogi skromne postawimy w WASZYCH progach bo tak to już zaplanowane i już.
OdpowiedzUsuńA dodatkowo chciałam powiedzieć, że dość dobrze znam Lanckoronę bo spędziłam tam 3 przemiłe majowe weekendy. Naszym celem zawsze była Willa Tadeusz, uchodząca chyba za najstarszy pensjonat w Polsce należący do tej samej rodziny. Pan Tadeusz zmarł był niestety rok temu ale nadal atmosfera panuje tam niepowtarzalna. W ten weekend moi znajomi z Krakowa powiedzieli sobie w tej willi "TAK". Więc myśli moje wokół Beskidu Makowskiego fruwają. :-)
Z tego co wiem to Lanckorona nazywana jest nieoficjalnie Kazimierzem Południa. Słyszałaś o tym? :-)
Życzymy kolejnych cudnych lat blogowania. Tak to czasem bywa, że dzieci namawiają rodziców do takich czynów. Moja mama też prowadzi bloga za moją namową ale o innym profilu. Ale o tym to już kiedy indziej... :-)))))
Go i Rado nie znam aspirynek, ale te ciasteczka mogą mieć dowolne nazwy :)
OdpowiedzUsuńMarleno, wszak, Wy i tak jesteście zaproszeni nieustająco i nic się nie zmieniło w naszych ustaleniach, Lancokrona mogłaby być Kazimierzem południa, niestety niewiele się robi w tym kierunku, a piękne stare budynki popadają w ruinę, a willa Tadeusz jak najbardziej klimatyczna.
Jolu, prześliczne te Twoje piernikowe chatki :)))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pomimo nawału innych zajęć w tym roku Twoi goście będą mogli na żywo je podziwiać...
Nie stresuj się gośćmi, kochana, jesteście tak ciepłą rodzinką, że Boże Narodzenie w Waszym towarzystwie nie może się nie udać!!!!
Pozdrawiam serdecznie H.
Piękny post:) Pełen ciepła i mądrości.
OdpowiedzUsuńPiernikowe cuda bardzo mi się spodobały. Zdolna z Ciebie kobietka. Nie dziwię się, że cieszą się takim powodzeniem.
Z upływem lat coraz częściej cieszy mnie każdy dzień, doceniam spotkania z ludźmi i wręcz "smakuję" chwile z nimi spędzone...jestem świadoma, że nie powtórzą się więcej. I żeby było jasne. Nie poddaję się smutkowi z tego powodu. Przeciwnie, z jeszcze większym bananem na twarzy i ciekawością czekam na.... A problemy...były...są i niestety zawsze będą...a kolejne usztywniają mój kark, przygotowując na ciąg dalszy.
Dzięki takim postom, wiem, że nie jestem na bezludnej wyspie. Dzięki:))
Pozdrawiam Was serdecznie oraz życzę wielu dni wypełnionych gwarem przybyłych gości,dni pachnących pomarańczą i cynamonem. Czekam na dalsze odcinki Waszej historii:) PA!
Tomaszowa
Jolu, Anielico-Czarodziejko!!! Wspaniała Duszyczko!!! Nawet sobie nie wyobrażasz mojego zaskoczenia, mojej radości, mojego wzruszenia...stokrotne dzięki!!! Nie wiem jak Ci się odwdzięczę za te wszystkie uczucia, których mi dostarczyłaś, a związane one oczywiście były z magiczną przesyłką...ale coś wymyślę:)))
OdpowiedzUsuńA tak wracając na ziemię...zauważyłam całkiem przypadkiem, że nie ma mojej skromnej osoby wśród obserwujących Twój blog, pozwolisz że się dopiszę do tak zacnego grona:)
No a post Twój oczywiście przecudny, przeciekawy...mógłby nie mieć końca, a ja bym tak czytała i czytała, i czytała...
Pozdrawiam cieplutko, pa:)))
Ewa, już Ty nic lepiej nie wymyślaj, bo będę musiała pojechać do tej stolycy i porwać Cię na siłę - kto wie :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobra decyzja, każdy powinien robić to w czym się spełnia, wszystkiego co dobre, piękne i kochane!
OdpowiedzUsuńzapraszam po wyróżnienie :-)
OdpowiedzUsuńNa te Święta Bożego Narodzenia i nadchodzący 2012 Rok życzę Ci przede wszystkim zdrowia, miłości, wiary w to co robisz i w innych ludzi. Czasu spędzonego spokojnie z rodziną, chwili zadumy w naszym rozpędzonym śwIecie, realizacji marzeń i pragnień. Mam też nadzieję, że poprzez bloga nadal będziesz obdarowywać mnie sobą, swoimi pasjami, pomysłami. ILA
OdpowiedzUsuńWitaj Jolu, dziękuję Ci przede wszystkim za to, że za sprawą Twojego bloga mogę choć na chwilę przenieść się w miejsce magiczne, napawać się pięknem, prostotą, ciszą...czuć powiew wiatru z nad gór, ogrzać się w promieniach słońca i ciepła płynącego z Twego serduszka...(zgadnij kto). Oto kilka wskazówek-góry kocham i tęsknię z daleka, nieobecna ciałem, lecz serce pozostanie zawsze na ich szczycie,naszą wspólną pasją są rogaci bracia mniejsi, pozdrawiam gorąco Ciebie i Tomka ,SZALOM-(czy już wiesz kto?)
OdpowiedzUsuńI ja i ja :))) tez się pisze ! Może los sprawi, ze wybiorę kierunek całkiem inny niż zwykle??? Pozdrawiam świątecznie i życzę na święta i Nowy Rok wszystkiego co najlepsze!!!!!!!!!! S.
OdpowiedzUsuńStrzelam, oby celnie, czyżby, Rachela, dziękuję, dziękuję.
OdpowiedzUsuńKochana Jolu.Pragnę z całego serca przesłać ŻYCZENIA RADOSNYCH WSPANIAŁYCH RODZINNYCH ŚWIĄT Tobie i Twoim Najbliższym.Do Życzeń dołączają się Moi Najbliżsi.
OdpowiedzUsuńNiestety o śniegu możemy tylko pomarzyć:(((Pada deszcz.
Posłuchaj co powiedzą w TĄ magiczną NOC Twoje zwierzęta.Myślę że możesz usłyszeć słowa Podzięki:))))
Jolu,pięknie tam macie.Dziewczyna z Ciebie zaradna i dzielna.Na ciasteczka i herbatkę się wpraszam:).W tę magiczna noc życzenia szczere śle oby Wam się w domu darzyło,a w oborze chowało,by niczego nie brakło,byście byli zdrowi,weseli jako w niebie Anieli.Ściskam ciepło Agnieszka Z.
OdpowiedzUsuńNie zapisuję się do kolejki czekającej na losowanie, choc przyznam, że mozliwośc znalezienia sie w takim miejscu i pod takim dachem jest ogromnie kusząca:)
OdpowiedzUsuńLanckoronę uwielbiam, to jedno z piekniejszych miejsc na ziemi, ubolewam tylko, że niektóre domy sa nieodpowiednio odnawiane,na szczęście widze, że 'biały domek' -
14zdj. - dostał dach z gontu!
Pozdrawiam świątecznie:)
Witam, co prawda jestem ta anonimowa ale bloga czytam regularnie. To taka chwila odskoczni w pracy. Zazdroszczę wszystkim, którzy robią to co lubią. Nie ma nic gorszego od nielubianej pracy - wiem co piszę. Gdybym mogła natychmiast wyprowadziłabym się w góry. Niestety, w tej kwesti, nie mam w rodzinie poparcia. Pozdrawiam gorąco i życzę wszystkiego najlepszego na Nowy Rok. monikat99@tlen.pl
OdpowiedzUsuńCudowny pomysł na uczczenie rocznicy pisania bloga! I tak myślę, że nieważne czy wygram czy nie. Ważne, że odkryłam tą Twoją uroczą pisaninę o życiu, domu i polubiłam zaglądanie tu, i oczekiwanie na kolejne posty. Myślę sobie też, że pewnie prędzej czy później i tak się spotkamy. Z przyjemnością kiedyś zawitam do Twej cudownej chatki na końcu świata:))
OdpowiedzUsuń:)Jolu ale mi frajdę sprawilaś :) ... nie nie losowaniem a ciasteczkami (co nie znaczy absolutnie, że od weekendu siem wzbraniam) ... śmiało mogę konkurować z ciasteczkowym potworem :))) ... a teraz o tym domu ... jak z amerykańskiego filmu :) ... ogłoszenie ... dom ... spełnione marzenie ... mały upadek z konia a jednak ciągle do przodu :) ... Jolka jesteś niesamowita i każda chwila w tym azylu należy Ci się :) ... i każdą należy celebrować bo gdy się ma odwagę żyć tak jak się chce to warto ... chapeau bas :) ... pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj trafiłam tu po raz pierwszy i jestem zauroczona klimatem bloga.Od niedawna jestem też właścicielką starej, stuletniej chaty na wschodzie Polski i chciałabym stworzyć tak piękne domostwo jak tutaj. Chętnie zawitałabym w Wasze progi,by móc popodziwiać z bliska. Pozdrawiam serdecznie i idę piec te "babcine" ciasteczka.aneta.jeziorna@wp.pl
OdpowiedzUsuńPięknie mieszkacie! U nas w Wielkopolsce brakuje takich widoków i domów "z duszą"... Nasz domek-choć też baaardzo stary, niestety nie ma takiego ciepłego klimatu jak dom z drewna...I ten anioł w sieni...Cudownie! Pozdrawiam i mam cichą nadzieję, że do zobaczenia w Jolinkowie:)
OdpowiedzUsuńhoncia_30@wp.pl
Witaj Jolu,muszę przyznac,że strzelasz celnie(w dziesiątkę). Życzę Ci w nadchodzącym roku dużo zdrówka,radości,miłości,spokoju i pogody ducha.A z racji tego,że Marzysz Pięknie życzę Tobie spełnienia wszystkich marzeń,a że do tanga trzeba dwojga życzę aby Tomkowi było z Twymi marzeniami po drodze,wówczas na pewno wszystko się uda.Pozdrawiam Was gorąco. Rahela.
OdpowiedzUsuńPs.Z okazji nadchodzących urodzin przesyłam Tomkowi serdeczne życzenia.
Rahelo droga, cieszę się, że "strzeliłam", dziękujemy za życzenie, Tomek szczególnie, mam nadzieję, że dalej będzie nam po drodze, bo sama, to ja niewiele tu zdziałam, szczególnie, że stado nam się powiększy. Kłaniamy się nisko, życzymy Ci wszelkiej pomyślności, niech ten Nowy Rok będzie dla Ciebie i Twoich kózek łaskawy. Niech Wam się darzy i w domu i w oborze.
OdpowiedzUsuńOd dawna zaglądam tutaj, oczarowana pięknem Waszego zakątka. Z okazji Nowego Roku życzę wiele wytrwałości w dalszym dążeniu do celu, pomyślności i zdrowia, i mogę napisać jedynie - oby tak dalej! Bo Jolinkowo to niewątpliwie miejsce niezwykłe :) Chciałabym kiedyś móc je odwiedzić, być może nastręczy się okazja - a póki co pozdrawiam i gratuluję pomysłu na życie. I, oczywiście, zgłaszam się do konkursu.
OdpowiedzUsuńP.S. A najbardziej lubię patrzeć na urocze kózki :)
Czytam i znowu ogladam..czytam , usmiecham sie i nie mogę się napatrzec..i tak w koło ! To cudna opowiesć i taka prawdziwa. Jestes mistrzyni i wielka kobieta ! JA wierzę ,ze ten rok i następne będą tylko pomyślne..Ta Twoja historia ,,walko o przetrwanie " w miejscu ,które się kocha to przykład , ze nie ma rzeczy niemożliwych, że kobieta potrafi :)! Zyczę Wam kochani słodkiego zycia jak Twoje pierniki..i chętnie Was odwiedzę nawet poza konkursem ! Dużo zdrowia i optymizmu ! Pozdrawiam z Podlasia
OdpowiedzUsuńJestem na Waszym blogu po raz pierwszy i jest to milosc od pierwszego wejrzenia! pozostaje podziw dla Waszego wysilku i takich wspanialych wynikow! Oczywiscie chce wygrac losowanie i Was odwiedzic! Zycze Wam Niezwyklego pod kazdym wsgledem Roku 2012!
OdpowiedzUsuńZapisuje sie do Waszych fanow blogowych..
A Lanckorone znam i bardzo tam lubie zagladac!
Pozdrawiam serdwcznie teraz z Wenezueli..
Grażynko dziękuję i zapraszam, będzie mi bardzo miło. Lanckorona ma swój klimat :)
OdpowiedzUsuńPani Jolu! Dziś przypadkowo odkryłam Jolinkowo :) Jestem pod ogromnym wrażeniem. Muszę przyznać, że jest to magiczne miejsce, pełne spokoju, ciepła i miłości. W którym można ukoić nerwy, przemyśleć wiele spraw... jednym słowem uciec od szarej codzienności.
OdpowiedzUsuńZ wielką przyjemnością wypróbuję przepis :)
Postaram się Was odwiedzić.
Pozdrawiam Dagmara dagmara511@wp.pl
Witaj Jolu,
OdpowiedzUsuńżyczę Ci Szczęśliwego Nowego Roku.
Obojętnie czy los się do mnie uśmiechnie, czy nie, Jolinkowo odwiedzę kiedyś na pewno :)
Ha, nigdy nie biore udzialu w takich zabawach (znam swoje 'szczescie') ale u Was jest tak pieknie...... nie moge tego zignorowac! I niewazne, czy tym razem: kiedys NA PEWNO tam przyjade :-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
pieknie tam u Was i tak swojsko... oj chetnie wygralabym taki pobyt :)
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu sama nie wiem jak, ale na pewno zostanę dłużej:). Wszystkiego co najlepsze życzę w Nowym Roku! Aby spełniały się marzenia a dom tętnił miłością i radością:).
OdpowiedzUsuńZ chęcią osobiście pooglądałabym te wszystkie piękne kątki!
I dziękuję za przepis na ciasteczka, na pewno spróbuję:)
jak mnie Jolinkowo chce to mnie Jolinkowo wylosuje, los i przeznaczenie mają swój rozum, o którym nasz rozumek nie ma pojęcia.
OdpowiedzUsuńa ja czytam i czytam i magię dostrzegam.
pozdrawiam
asia 82asa@poczta.onet.pl
uff, zdąrzyłam ;D Zostawiam, więc komentarz, ale nie tylko celem ewentualnej wygranej-choć byłabym nią uszczęśliwiona.
OdpowiedzUsuńPiękne te Twoje piernikowe chatki, taki małe dzieła sztuki. A, wiesz, że moja cioteczna siostra wraz z partnerem żyją z robienia pierników? Cały rok je pieką, dla różnych firm jako reklamowe "gadżety", przed świętami nie nadążają z zamówieniami. Zrobią pierniki właściwie w każdym kształcie. Siostra zbiera wykrawarki do pierników, ma ich ponad pięćset. Kupuje, zamawia, a także zamawia ich wykonanie u zdaje się kowala ;D W ich mieszkaniu zawsze unosi się niesamowity zapach - pierniki pieką w domu.
Powodzenia Wam życzę w dalszej drodze i skrycie zazdroszczę Wam takiego stylu życia i takiego miejsca -może kiedyś, kto wie...
to i ja nieśmiało przycupnę, z nadzieją że ten nowy rok będzie dla mnie bardziej pomyślny i miłą niespodziankę sprawi...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam podczytująca i nieustannie zachwycona
Małgorzata
gosikbaum@o2.pl
Witam.Od dawna zaglądam na Pani blog ale jeszcze nigdy nie zostawiałam komentarzy.A ponieważ pani zaczęla pisać 12 stycznia to i ja postanowiłam że dziś wpiszę się po raz pierwszy.Może dopisze mi szczęście w losowaniu i zobaczę ten uroczy zakątek.Pozdrawiam Monika.
OdpowiedzUsuń