Co powiecie na taki początek tej opowieści. Początek do którego wracam. Początek. Sama nie spodziewałam się co mnie czeka. Ten jeden dzień zmienił moje życie. Jak to życie pokaże mi drugą stronę księżyca.
Kraków. Luty. Brrr.. cóż za ohydna pogoda siąpi, szaro buro i ponuro, przede mną perspektywa podróży gdzieś na zadupie. Mamy z Piotrkiem zawieźć Darkowi obiecane foldery. Cholera jasna jak ja to przeżyje? Mój perfekcyjny makijaż i fryzura. Spędziłam w łazience ze dwie godziny żeby tak wyglądać. Szlag by to trafił. Nienawidzę takiej pogody, nienawidzę takich dni. Ostatnie zerknięcie w lustro. Wszystko jest perfekcyjne. Wychodzę i zmierzam wprost na strzeżony parking gdzie czeka na mnie moja czarna Tigra. Już z daleka widzę jej smukłą sylwetkę, z daleka naciskam przycisk pilota. Światła mrugają zapraszając do środka.
- Dzień dobry Panie Romanie.
- A Dobry, dobry. Pani Jolu. Pogoda pod psem, ale pani jak zwykle piękna.
Posyłam mu czarujący uśmiech. Boże jak ja to lubię. Na chwilę zapominam o tym co mnie czeka...
- Cześć.
Rzucam Piotrkowi wchodząc do firmy. Dzisiaj założyłam nowe obcisłe dżinsy. Wiem że doskonale podkreślają szczupłą sylwetkę i te buty na wysokim obcasie. Boże jak ja to lubię!
- To co, komu w drogę, temu wrotki.
Przeciskamy się przez szary zatłoczony Kraków. Teraz siedzę na miejscu pasażera i nudzę się okrutnie. Jedziemy do Darka Przyjaciela Piotrka, chodzili razem do liceum. Darek i jego konie i to zadupie na które się wyniósł, bez prądu dookoła tylko las i las. Jak tak można żyć? Bez suszarki do włosów?
Gadamy o tym i owym. Znamy się z Piotrkiem wiele lat. To Przyjaciel mojego męża swojego czasu zwerbował mnie do Wydawnictwa które założył. Znamy się już jak łyse konie. Większość czasu spędzamy razem. Firmowe obiadki. Wyjazdy. Wiedeń..ehh..ten Wiedeń...uliczki pełne kawiarni, restauracji, kelnerów w liberii. Sklepów ze starociami. Uroczych Hotelików, ta kawa przynoszona przed śniadaniem, ostrożne pukanie do drzwi... Zawsze kochałam stare rzeczy. Wiedeń pełen sklepów i skarbów. W jednym z nich wypatrzyłam dzban w niebieskie kwiaty. Oczami wyobraźni widziałam dłoń która lata temu napełniała go wodą i niosła gdzieś... musiał być mój, a co raz kozie śmierć. Jak tylko go zobaczyłam wiedziałam że nie odpuszczę...
Nudzę się. Nagle przypominam sobie o gazecie którą kupiłam dla moich krakowskich sąsiadów. Chcą sprzedać mieszkanie. Wyjmuje i zaczynam przeglądać, czytam na głos.
- Zawadka, drewniana chałupa.
Skręciliśmy już z zakopianki, jedziemy przez wsie.
- Czekaj, czekaj.
Słyszę Piotrka.
- to chyba są te okolice. To musi być gdzieś niedaleko.
Nudzę się.
- Niedaleko? A może byśmy poszukali?
Raz kozie śmierć.
Dziękuje za wsparcie, przepraszam za milczenie. Bardzo proszę Wszystkich którzy powinni dostać ode mnie przesyłkę w ramach Polak Potrafi, a jej nie dostali o odzew. Dostałam kilka zwrotów. To początek mojej książki. Tak piszę książkę dzięki Wam, to Wy ją piszecie. Taki jeden dzień zmienił moje życie. Jeden dzień. Tak wiem czekam na te komentarze o sławie i pieniądzach, sielskim życiu. Wiem i mam nadzieję, że Wy też wiecie...
śmiało u mnie nigdy nie było i nie będzie moderacji komentarzy.
Czekam na wasze propozycje tytułu z kozą w tle. Przecież nikt inny nie zna mnie tak jak Wy, a ja mam nadzieję że dzięki tej podróży poznam siebie.
jola